Z Rzymu Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Kolejna duża impreza, kolejna porażka już w eliminacjach. Tym razem Robert Urbanek nie awansował do finału rzutu dyskiem na mistrzostwach Europy w Rzymie. 60,75 m wystarczyło to zajęcia dopiero 10. miejsca w grupie A.
37-latek był podłamany swoim występem, bo jego zdaniem podczas treningów wygląda to znacznie lepiej.
- Na treningach jestem w stanie rzucać znacznie dalej, w zawodach się usztywniam. Ciało też już nie jest takie same, lata treningów robią swoje. Kiedyś człowiek był młody, mniej myślał, więcej robił i działał automatyzm. Teraz odczuwam, że wiek zaczyna mnie doganiać, brakuje luzu - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Skrytykowała sesję zdjęciową Agnieszki Radwańskiej. "Dużo wtedy płakałam"
Urbanek nie był też zadowolony z tego, jak wyglądało koło do rzutu dyskiem.
- Koło było słabe, kruszyło się, sporo osób miało z tym problem. To bardzo dziwne na imprezie tej rangi. Nie wiem jak to będzie po eliminacjach, są jeszcze kwalifikacje pań. Martwi mnie to koło w kontekście wieczornego finału, zaczyna się tam robić dziura.
Doświadczony dyskobol nie ukrywał, że w jego głowie pojawiają się myśli o zakończeniu kariery.
- Mentalnie szykuję się do zakończenia kariery. Gdybym nie te dobre treningi, gdzie są rzuty około 65 metrów, to pewnie bym to zrobił. Ale to mi daje nadzieję, że mogę jeszcze powalczyć - podsumował.