Z Rzymu Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Uzyskanie najlepszego wyniku w sezonie nie pozwoliło Pawłowi Fajdkowi na zdobycie medalu mistrzostw Europy. W Rzymie pięciokrotny mistrz świata zakończył zawody rzutu młotem na szóstym miejscu z rezultatem 77,50 m.
Doświadczony sportowiec nie miał jednak w sobie żalu. Może nie emanował szczęściem, jednak nie zamierzał narzekać na swoją lokatę i końcowy wynik.
- Powoli wraca do mnie dobra energia. Wybaczam sobie te szóste miejsce, bo bardzo dużo się u mnie ostatnio działo. Nie miałem wielu treningów, a ostatnio nie miałem sił, żeby żyć - wyznał wybitny młociarz.
ZOBACZ WIDEO: Zachwyty nad urodą Joanny Jóźwik. "Moje osiągnięcia są sprawą drugorzędną?"
Przypomnijmy, że na początku maja tego roku Fajdka dotknęła rodzinna tragedia, gdy zmarł jego ojciec.
- Gdyby dziś zagrała technika, rzuciłbym może 79 metrów. To był dobry konkurs, były dalekie rzuty, chłopaki się przerzucali, były emocje - komentował. Wyjaśnijmy, że pasjonującą walkę o złoto stoczyli Wojciech Nowicki, Bence Halasz i Mychajło Kochan.
Najlepszy okazał się jednak nasz reprezentant, który wygrał ostatnim rzutem na odległość 80,95 m.
- Ostatnia próba Wojtka? To był zdecydowanie najlepszy rzut. Widać, że też mu wraca energia, przecież jeszcze dwa tygodnie temu rzucał 75 metrów, bo też był "zajechany" - tłumaczył.
Nasz młociarz nie ma wątpliwości, że do igrzysk olimpijskich w Paryżu pozostało wystarczająco dużo czasu, żeby zbudować wysoką formę. Fajdek zapewnił, że pojedzie tam w jednym celu - stanąć na podium.
- Gdybym tak nie myślał, to nie miałbym po co trenować. Wierzę, że będę rzucał daleko powyżej 80 metrów - zakończył.