Urodzony 10 listopada 1999 roku w Lafayette w stanie Luizjana "Mondo", jak go nazywają, od najmłodszych lat dosłownie nie mógł przestać skakać. Jego ojciec, Greg, sam był tyczkarzem. Reprezentował Stany Zjednoczone i wypracował rekord życiowy 5,80. Z kolei matka, Helena, jest Szwedką i w młodości uprawiała siedmiobój oraz siatkówkę. To idealne połączenie genów sprawia, że Armand został niejako stworzony do bicia rekordów w lekkoatletyce.
Zaprogramowany na sukces
Już jako czterolatek "Mondo" regularnie skakał o tyczce na przydomowej skoczni. Szybko okazało się, że nie jest to chwilowa pasja, ale prawdziwa miłość. Ledwo odrósł od ziemi, a jego ambicje były ogromne. Mając dziesięć lat ustanowił rekord w swojej grupie wiekowej, przeskakując poprzeczkę zawieszoną na wysokości 3,86. Takich rezultatów często nie notowali nawet dwunastolatkowie. Jego determinacja sprawiła, że kolejne bariery łamał z taką regularnością, jak dzieciaki z sąsiedztwa łamały lizaki na placu zabaw.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Kompromitacja bramkarza. Kuriozalny gol w Meksyku
- Od małego miałem wszystko, czego potrzeba, aby odnieść sukces - mówi Duplantis w wywiadzie dla "City A.M.". - Trudno mi w pełni wyrazić, jak wielkie miałem szczęście, że otrzymałem od życia taką szansę. Otaczali mnie wspierający ludzie i miałem dostęp do niezbędnego sprzętu.
Ojciec Armanda pełnił rolę mentora i trenera, dbając o to, aby talent syna rozwijał się w odpowiednim kierunku. Z kolei matka była odpowiedzialna za motywowanie chłopca, by zawsze dążył do perfekcji, jednocześnie dbając o jego zdrowy rozwój fizyczny i psychiczny. Rodzeństwo - starsi bracia Andreas i Antoine oraz młodsza siostra Johanna - również uprawiało sport, co tworzyło z domu Duplantisów jeden wielki obóz przygotowawczy.
Od cudownego dziecka do dominatora
Niewielu zapracowało na miano największego w historii jakiejś dziedziny będąc jeszcze grubo przed trzydziestką, ale w przypadku Armanda Duplantisa to określenie pasuje jak ulał. Pierwszy poważny sukces przyszedł w 2015 roku, kiedy mając zaledwie 15 lat zdobył tytuł mistrza świata U-18. Kolejne lata przyniosły mu złote medale mistrzostw Europy U-19 oraz mistrzostw świata juniorów. Skakał coraz wyżej i wyżej, a żadna poprzeczka nie była w stanie go zatrzymać. Z czasem zaczęto go porównywać do legendy tyczki - Siergieja Bubki, ale "Mondo" Duplantis nie zamierzał żyć w cieniu kogokolwiek.
- Może jestem trochę stronniczy, ale uważam, że mój ojciec ma najlepsze na świecie zrozumienie techniki skoku o tyczce i po prostu kocha ten sport - mówi w rozmowie z oficjalnym serwisem Red Bulla. - A ja jako dziecko po prostu to od niego przejąłem i zrobiłem z tego użytek. Zawsze oglądaliśmy zawody i rozmawialiśmy o skoku o tyczce. Dyskutowaliśmy o tym, kto skacze dobrze i dlaczego. Gdy byłem jeszcze bardzo młody, wizualizowałem sobie to, co robią najlepsi skoczkowie.
W 2018 roku podczas mistrzostw Europy w Berlinie Duplantis wykonał skok, który na długo zapisał się w historii lekkoatletyki. Mając zaledwie 18 lat pokonał poprzeczkę na wysokości 6,05 i zdobył złoty medal, stając się najmłodszym tyczkarzem w historii, który tego dokonał. Jego technika, lekkość i perfekcyjne opanowanie ruchów sprawiły, że w ciągu jednej nocy okrzyknięto go międzynarodową gwiazdą sportu. Wielu ekspertów porównywało wtedy reprezentanta Szwecji do największych legend tyczki i nikt nie miał wątpliwości, że właśnie otwiera się zupełnie nowy rozdział w historii tej dyscypliny.
- Program treningowy, czyli te pięć dni w tygodniu, kiedy pracuję nad siłą i szybkością, układa mi mama - zwierza się. - Staram się dbać o długowieczność, bo to sport bardzo obciążający ciało. Tyczki, których używam - zarówno ich długość, jak i sztywność - wywierają spory nacisk przy odbiciu.
W 2021 roku Duplantis zdobył złoto na igrzyskach olimpijskich w Tokio, a potem zrobił to ponownie trzy lata później w Paryżu, ustanawiając jednocześnie nowy rekord olimpijski i świata - 6,25. Jego skoki były pokonywaniem fizycznych przeszkód oraz granic ludzkich możliwości. Każdy centymetr wyżej to dla niego nie tylko kolejne liczby w statystykach, ale też potwierdzenie dominacji i nadludzkiej wręcz sprawności. Niecałe trzy tygodnie po francuskich igrzyskach, 25 sierpnia 2024 roku w Chorzowie, "Mondo" pokonał poprzeczkę na wysokości 6,26, co do teraz pozostaje najlepszym rezultatem w dziejach. Wielu zadaje sobie pytanie: jak on to robi?
- Dla mnie najlepszym sposobem nauki od zawsze jest wizualizacja - tłumaczy. - Po prostu zamykam oczy i staram się wyobrazić sobie, jak przeskakuję nad poprzeczką. To całkiem proste. Myślę, że jeśli nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, że robisz to, co chcesz osiągnąć, to będzie ci ciężko faktycznie to zrealizować. Nie myślę o kolejnym pułapie jako o rekordzie świata. Traktuję to po prostu jak życiówkę - coś, co robiłem wiele razy, stopniowo stając się coraz lepszym.
Reprezentant Szwecji
Armand Duplantis mógł reprezentować zarówno Stany Zjednoczone, jak i Szwecję, ponieważ posiada obywatelstwo obu tych krajów. Choć urodził się i wychował w Lafayette, jego serce zawsze biło również dla Kraju Trzech Koron, skąd pochodzi jego matka - Helena. To właśnie tam spędzał każde lato, odwiedzając dziadków i chłonąc szwedzką kulturę. Te letnie wizyty miały ogromny wpływ na jego poczucie tożsamości i więź z krajem rodzicielki. Sam Armand wielokrotnie podkreślał, że czuje się zarówno Amerykaninem, jak i Szwedem, ale to Szwecja stała się jego sportowym domem.
Decyzję o reprezentowaniu Szwecji podjął w 2015 roku, a wpływ na nią miało kilka czynników. Jednym z nich była możliwość współpracy z Jonasem Anshelmem - trenerem szwedzkiej kadry narodowej, który zaprosił jego ojca do współpracy. Dzięki temu Armand mógł rozwijać się pod okiem taty, a jednocześnie korzystać z doskonałego zaplecza treningowego.
Ważnym aspektem były również pozytywne doświadczenia jego starszego brata, Andreasa, który reprezentował Szwecję na poziomie juniorskim. To wszystko sprawiło, że wybór Szwecji stał się dla Armanda naturalnym krokiem.
- W USA jestem taką miejską legendą - tłumaczy przepytywany przez "Vogue Scandinavia". - Wiedzą o istnieniu jakiegoś kolesia, który uprawia dziwny sport, jakim jest skok o tyczce. Słyszeli, że jest jakiś facet, ale nic więcej. W pewnym sensie oddałem swój amerykański paszport, kiedy zdecydowałem się rywalizować dla Szwecji. I czuję się z tym komfortowo, wcale tego nie żałuję.
"Mondo" w liczbach
Armand Duplantis w skoku o tyczce zdobył praktycznie wszystko, co możliwe. Jest wielokrotnym mistrzem Europy i mistrzem świata zarówno na otwartym stadionie, jak i w hali oraz dwukrotnym mistrzem olimpijskim oraz multirekordzistą globu. Wszystko to czyni go najbardziej utytułowanym tyczkarzem w historii. Jego przewaga nad konkurencją jest wręcz miażdżąca, gdyż obecnie żaden inny zawodnik nie skacze regularnie powyżej sześciu metrów, podczas gdy dla niego to już w zasadzie standard.
- Prawda jest taka, że kiedy jestem w powietrzu, mój mózg działa na autopilocie - mówi. - Cała praca i plan zostały wykonane już dużo wcześniej. Szczerze mówiąc, w momencie gdy tylko poczuję uderzenie tyczki w skrzynię, już mniej więcej wiem, czy skok będzie udany, czy nie.
Na początku kariery jednym z największych wyzwań dla "Mondo" było pogodzenie życia sportowca z normalnym życiem nastolatka. Wyjścia z przyjaciółmi, nauka - wszystko to musiało zejść na dalszy plan, kiedy jego priorytetem stała się lekkoatletyka.
Kolejnym wyzwaniem była ciągła presja związana z byciem najlepszym. Armand często podkreśla, że choć uwielbia rywalizację, to bycie na szczycie wiąże się z ogromnym obciążeniem psychicznym. Oczekiwania kibiców, mediów i własne ambicje nie zawsze są łatwe do udźwignięcia. Mimo to Duplantis nauczył się radzić sobie z presją dzięki wsparciu najbliższych, medytacji oraz treningowi mentalnemu. Jego zdolność do zachowania spokoju w kluczowych momentach, takich jak finały mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich, jest jednym z jego największych atutów, a atmosfera panująca wśród światowej czołówki skoku o tyczce również sprzyja osiąganym przez "Mondo" wynikom.
- Tworzymy grupę świetnych facetów, co sprawia, że choć ze sobą konkurujemy, to jest o wiele przyjemniej i da się zachować w tym wszystkim zdrową równowagę - opowiada na łamach olympics.com. - Każdy chce pokonać każdego, nie ma co do tego wątpliwości, ale po zakończeniu zawodów okazujemy sobie szacunek, natomiast gdy np. zwycięstwo mam już w kieszeni, a konkurs trwa, to oni mnie dopingują, popychają i chcą, żebym poszybował jeszcze wyżej. To jest naprawdę wyjątkowe.
Życie prywatne
Armand Duplantis jest związany ze szwedzką modelką Desire Inglander, z którą poznał się na przyjęciu w 2020 roku. - Na początku raczej nie sądziła, że mam dobre intencje - wspomina z uśmiechem w rozmowie ze "Sportbladet". - Musiałem z czasem udowodnić, że jestem szanowanym młodym człowiekiem, ha ha! I że będę ją traktował z szacunkiem. Myślę, że ostatecznie ją do siebie przekonałem.
Para niedawno ogłosiła zaręczyny, a sam moment oświadczyn był tak spektakularny jak skoki "Mondo" - zorganizowany podczas sesji zdjęciowej dla "Vogue Scandinavia" w Hamptons w Nowym Jorku.
Armand dzieli swój czas pomiędzy zimowe treningi w Luizjanie a letnie przygotowania w szwedzkiej Uppsali. Ta mieszanka kulturowa od zawsze czyniła go kimś niezwykłym. Duplantis wciąż pracuje nad swoją znajomością języka szwedzkiego, a jego matka, Helena, nieustannie motywuje go, by doskonalił swoje umiejętności. Dziś Armand czuje się na tyle pewnie, że udziela wywiadów w tym języku, co jeszcze bardziej zbliża go do serc szwedzkich kibiców.
Mimo ogromnych sukcesów, "Mondo" pozostał skromny i przyjazny. Jego osobowość przyciąga ludzi, a charyzma sprawia, że jest uwielbiany zarówno przez fanów, jak i kolegów z reprezentacji. Duplantis często angażuje się w działalność charytatywną, wspierając młodych sportowców oraz organizacje zajmujące się ochroną środowiska. Jak sam mówi, chce aby jego sukcesy inspirowały innych, szczególnie dzieci, które marzą o wielkich osiągnięciach.
Legenda
Reprezentant Szwecji wciąż pisze swoją historię. To opowieść o chłopaku z Lafayette, który od najmłodszych lat nie przestawał skakać coraz wyżej - dosłownie i w przenośni. Historia "Mondo" to połączenie genów i determinacji, ale też poczucia humoru i lekkości, z jaką podchodzi do życia.
Czy to na stadionie w Eugene, Chorzowie, czy w Paryżu - Armand Duplantis zawsze daje z siebie wszystko, a każdy jego skok to spektakl na najwyższym poziomie. Nie ma wątpliwości, że przed nim jeszcze wiele niesamowitych momentów, a my mamy szczęście śledzić karierę jednego z największych sportowców wszech czasów.
Ziemowit Ochapski, legendysportu.pl