Jeśli jeszcze kilka miesięcy temu ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, czy Natalia Bukowiecka (z domu Kaczmarek) jest największą gwiazdą polskiej lekkoatletyki, to latem tego roku musiał się ich wyzbyć.
Nasza sprinterka ma za sobą niesamowity rok, w którym nie tylko zdobyła złoto mistrzostw Europy, poprawiając legendarny rekord Polski Ireny Szewińskiej, ale także wywalczyła brązowy medal w biegu na 400 metrów na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Na dodatek krążek zdobyty przez Bukowiecką, i to w tak prestiżowej konkurencji, okazał się jedynym medalem dla polskiej lekkoatletyki w stolicy Francji. 26-latka uratowała więc honor królowej sportu. Nie było więc żadnych głosów sprzeciwu, gdy kilkanaście dni temu odebrała na Gali Złote Kolce nagrodę dla najlepszej lekkoatletki mijającego roku.
ZOBACZ WIDEO: Parada sezonu? Niewykluczone. Jak on to wyjął?!
Ale to już było. Sprinterka jest już w Republice Południowej Afryki, gdzie szykuje się do przyszłorocznych startów. A czekają ją znów intensywne miesiące, zakończone mistrzostwami świata na otwartym stadionie w Tokio.
- Nigdy nie miałam tak długiej, dwumiesięcznej przerwy od treningów, więc odpoczęłam fizycznie i psychicznie. Ale tego potrzebowałam, ten rok był bardzo wymagający. Ale mam już w sobie nową energię - mówi WP SportoweFakty prosto z Potchefstroom.
Bukowiecka ujawniła, że właśnie podczas wspomnianej Gali Złote Kolce w Chorzowie dotarło do niej, czego w tym roku dokonała. Czyli w czerwcu złoto ME w Rzymie, z nowym rekordem Polski 48,98 s (później poprawionym na 48,90 s), a w sierpniu brąz olimpijski. Do tego wiele znakomitych biegów na mityngach, gdzie regularnie łamała granicę 50 sekund.
- My jako lekkoatleci szybko stawiamy sobie nowe cele i myślimy o tym co będzie, ale właśnie podczas gali, gdy oglądałam na ekranie przygotowane filmy z moimi biegami, dotarło do mnie, co się stało. Wcześniej tego nie oglądałam, nie było na to czasu. Teraz trochę to do mnie wróciło - nie ukrywa.
I co ciekawe, to właśnie finał mistrzostw Europy w swoim wykonaniu zrobił na niej największe wrażenie. Przypomnijmy, że Polka stoczyła niesamowitą walkę z Irlandką Rhasidat Adeleke, którą wyprzedziła na ostatnich kilkunastu metrach.
Bukowiecka: - Może medal igrzysk jest cenniejszy i to była główna impreza tego roku, ale ten bieg z Rzymu zrobił na mnie teraz wrażenie. Tak naprawdę trochę o tym zapomniałam, nie miałam nawet dużo czasu, żeby celebrować ten medal i rekord Polski. Skupiałam się na wyłączeniu emocji i dalszym treningu. Ale wiem, że to był wyjątkowy moment.
Już wiele miesięcy temu sprinterka zapowiedziała, że po tegorocznym ślubie ze swoim partnerem Konradem Bukowieckim, który miał miejsce we wrześniu, przejmie jego nazwisko. Teraz nasza gwiazda wyznaje, że trochę nie rozumie pytań związanych z tą decyzją.
- Trochę nie rozumiem tych pytań. To jest dla mnie dziwne, dlaczego ludzie się tym interesują. Może nawet nie chodzi o same pytania, ale komentarze, że zrobiłam źle. Wydaje mi się, że to moja sprawa i nikt nie powinien tego oceniać - ucina temat.
Już kilkadziesiąt minut po zdobyciu olimpijskiego medalu Natalia Bukowiecka wyznała, że w przyszłym roku będzie trochę zmian dotyczących jej występów. Przede wszystkim lekkoatletka chce poprawić swoją szybkość, dlatego na treningach poświęci więcej czasu krótszym odcinkom i częściej zobaczymy ją na bieżni na krótszych dystansach.
Okazuje się, że w sezonie zimowym możemy ją zobaczyć nawet w sprincie na 60 metrów, a wiosną i latem na dystansie Ewy Swobody, czyli 100 m.
- Nic się w planach nie zmieniło, ale zobaczymy, czy wszystko wyjdzie, czy będę w 100 procentach gotowa. Sprinty są niby lżejsze fizycznie, ale mój aparat ruchu musi być gotowy. Ale chciałabym biegać więcej sprintów, to mi potem pomoże na dystansie 400 metrów, bo wiem, że mam rezerwy w szybkości - tłumaczy nam gwiazda polskiego sportu.
Czy skoro Polka planuje starty w sezonie zimowym, to zobaczymy ją na imprezach mistrzowskich? Przypomnijmy, że w marcu odbędą się nie tylko Halowe Mistrzostwa Europy, ale i Halowe Mistrzostwa Świata.
- Chciałabym wystartować na HME w Apeldoorn, taki mamy z trenerem plan, ale zobaczymy, czy się uda. Myślę, że odpuszczę HMŚ w Nankinie. Chiny to jednak bardzo daleko, a potem i tak w tym kraju mamy już w maju mistrzostwa świata sztafet. A konkurencja nie śpi, tam musimy być gotowe na bardzo szybkie bieganie.
Choć Bukowiecka ma za sobą wspaniały rok pod względem indywidualnych wyników, trochę zabrakło dobrych wyników ze sztafetą. Na mistrzostwach Europy w Rzymie nasza drużyna zajęła w finale szóste miejsce, a w Paryżu nie przebrnęła eliminacji. Tam najszybsza polska sprinterka nie mogła pobiec ze względu na niefortunnie ułożony program zawodów.
- Na pewno dobry wynik ze sztafetą jest jednym z moich celów, choć oczywiście jej sukces nie zależy tylko ode mnie, wszystkie dziewczyny muszą być w formie. Ja chcę biegać w sztafecie, będę gotowa, oby tylko plan minutowy na imprezach na to pozwolił, na igrzyskach to kolidowało i nie udało się tego połączyć. Oby choćby w Tokio było inaczej - zapowiada.
Wielki sukcesy w ostatnich miesiącach powinny zapewnić Bukowieckiej miejsce w czołówce plebiscytu na najlepszego polskiego sportowca 2024 roku. Kto wie, czy nie zasłużyła na podium. Pytana o to 26-latka odpowiada jednak, że liczy na miejsce... w "TOP 10".
- Bardzo bym chciała być w czołowej "10", jednak nie zapominajmy, że w Paryżu zdobyliśmy jeszcze 9 medali i trzeba się chyba spodziewać wszystkich medalistów w czołówce. A do tego dochodzą inne sporty, jak piłka nożna, żużel czy skoki narciarskie. Więc nie będzie łatwo.
rozmawiał: Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty