Lekkoatletyczne ME: Ziółkowski kapitanem reprezentacji

Mistrz olimpijski z Sydney w rzucie młotem Szymon Ziółkowski (AZS Poznań) został w poniedziałek wybrany przez aklamację koleżanek i kolegów kapitanem reprezentacji Polski na 20. mistrzostwa Europy, które od wtorku do niedzieli odbywać się będą w Barcelonie.

W tym artykule dowiesz się o:

Miał pan kontrkandydata? - Jeśli był, to się nie ujawnił - odpowiadał na pytania PAP poznaniak. - Bał się pana? - Ponoć wszyscy mnie się boją. - Przychodząc na zebranie ekipy wiedział już pan, że zostanie kapitanem? - Nie wiedziałem, bo takiego punktu w porządku spotkania z kierownictwem PZLA nie było. Sądziłem, że tym razem reprezentacja będzie bez kapitana.

Po raz który dostąpił pan tego zaszczytu? - Nie wiem, nie liczę, może któryś ze statystyków PZLA będzie wiedział. Na pewno więcej niż tuzin, bowiem w ostatnich latach byłem na tym etacie w superlidzie Pucharu Europy, mistrzostwach świata, a kontynentu po raz drugi. - Jakie ma pan atuty, że koleżanki i koledzy wybrali pana przez aklamację? - Trudno mi oceniać siebie, ale uważam, że prawda jest tu decydująca. Mówię zawsze to co myślę, prosto w oczy, a nie gdzieś tam po kątach.

A prawdziwa jest pana informacja o śliskim kole na stadionie, którą zestresował pan mistrzynię świata Anitę Włodarczyk? - Jak najbardziej, jest ku... śliskie, chociaż ona może mieć inne odczucie. Ja powiedziałem ze swojego punktu widzenia.

Startując w Memoriale Janusza Kusocińskiego w Warszawie narzekał pan na tępe koło na stadionie Orła. Kibice, i nie tylko, powiedzą "złej baletnicy przeszkadza rąbek przy spódnicy ...", więc jakie ma być koło, żeby panu pasowało?

- Wypośrodkowane. Za dużo wyjaśniać, o co tu chodzi. Oczywiste jest, że wszyscy mają te same warunki, ale jednemu takie odpowiadają, innemu nie, stąd bywają niespodzianki, że na przykład medaliści mistrzostw świata nie kwalifikują się do mistrzostw Europy czy odwrotnie. Krótko mówiąc, na śliskim podłożu mam problemy z utrzymaniem po wyrzucie młota, a na tępym buty zostają i zazwyczaj osiąga się gorsze wyniki.

We wtorek, już o godzinie 9.30, zaczyna pan kwalifikacje. Lubi pan wstawać o świcie? - A kto lubi? Może ci, co cierpią na bezsenność. Nie wiem, może wstanę o ósmej? - O ósmej to trzeba zacząć rozgrzewkę. - No to wstanę trochę wcześniej. - Denerwuje się pan? - Oczywiście, w stresie jestem już od chwili, jak wylądowałem na lotnisku w Barcelonie.

W stresie może być debiutant, a nie medalista olimpijski i mistrzostw świata. - Ale nie mam medalu mistrzostw Europy i dlatego zżera mnie trema. Poza tym kwalifikacje są ważniejsze od finału, bo jak się do niego nie wejdzie, to ... kicha, cała robota idzie na marne, wracasz do kraju z niczym. No i są tylko trzy próby w eliminacjach. Trzeba jednak wierzyć, że będzie dobrze, bo wiara czyni cuda - zakończył rozmowę Ziółkowski, którego w poniedziałek humor nie opuszczał.

z Barcelony - Janusz Kalinowski (PAP)

Komentarze (0)