Marcin Frączak: Będzie pan główną gwiazdą mitingu Pedro's Cup, który po raz ósmy odbędzie się w bydgoskiej hali "Łuczniczka". Czy kiedykolwiek czegoś takiego się pan spodziewał?
Paweł Wojciechowski: Nie wiem czy mogę się uważać za gwiazdę. W każdym razie spełniło się moje marzenie. Chciałem, aby w Bydgoszczy odbywał się mityng, w którego programie będzie moja konkurencja. Do tej pory w "Łuczniczce" o tyczce skakały tylko kobiety, teraz do nich dołączą mężczyźni. Jedno marzenie więc się spełniło. Pora na drugie. Chciałbym jak najszybciej dojść do formy po kontuzji.
Leczył pan ostatnio uraz kości jarzmowej, po tym jak w grudniu podczas treningu dostał pan tyczką w twarz. Czy już wszystko w porządku?
- Tak. Niedawno wróciłem po kontuzji do treningów. Straciłem jednak dwa tygodnie. Łukasz Michalski, który normalnie trenował jest z przodu jeśli chodzi o formę. Gdy leżałem w szpitalu, wszystko co dostawałem do jedzenia było zmielone. Na szczęście nie przybrałem na wadze.
Na jaki wynik liczy pan w Bydgoszczy?
- Będę zadowolony jeśli skoczę 5,60.
Czy to, że wystartuje pan w rodzinnym mieście zwiększy presję?
- Presja, mniejsza czy większa jest zawsze. Nie sądzę, aby to, że zawody odbędą się w Bydgoszczy, zwiększyło presję. Zawsze bowiem marzyłem o starcie w moim mieście.
W Bydgoszczy wystartuje Kubańczyk Lazaro Borges, który na mistrzostwach świata w Daegu uplasował się tuż za panem, na drugim miejscu. Czy to będzie rewanż za konkurs w Korei Południowej?
- Nie. To będą po prostu mocno obsadzone zawody w skoku o tyczce. Rewanż? O czymś takim będzie można mówić w Londynie, podczas igrzysk olimpijskich.
Skoczy pan w Londynie sześć metrów?
- Sześciometrowy skok to moje największe marzenie. Wydaje mi się jednak, że na igrzyskach olimpijskich będzie o to ciężko. To dla mnie jeszcze za wcześnie, choć marzę o takim wyniku. Skok na wysokość sześciu metrów na pewno da w Londynie medal.
Oczywiście będzie pan walczył tam o podium?
- Skoro zostałem mistrzem świata, to nie mogę do Londynu pojechać po szóste, czy siódme miejsce. Liczę na medal.
Jak będzie się pan przygotowywał do startu na olimpiadzie?
- Najpierw w hali, a później wylecę do RPA. Udam się tam po zakończeniu sezonu halowego. Start w Pedro's Cup będzie moim jedynym występem w hali przed olimpiadą.
Nie lubi pan dalekich podróży. Dlaczego leci pan akurat do RPA?
- Chciałem gdzieś bliżej przygotowywać się do igrzysk olimpijskich. Nie było jednak możliwości zmiany miejsca. Tam jest ciepło, ten kraj wybrał PZLA dla wszystkich naszych zawodników i zawodniczek.
Co zmieniło się w pana życiu od momentu wywalczenia tytułu mistrza świata w Daegu?
- Przede wszystkim to, że jestem częściej zapraszany na imprezy, zawody. Więcej udzielam wywiadów. Nie narzekam jednak na większe zainteresowanie moją osobą, bo ja zawsze tego chciałem. Marzyłem o konkursie w skoku o tyczce w Bydgoszczy, a także o medalach na największych światowych imprezach.