Bez rosyjskich lekkoatletów w Rio 2016? Człowiek Putina ma zrobić porządek

 / Flaga olimpijska
/ Flaga olimpijska

Prezydent Rosji nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że reprezentantów "Sbornej" zabraknie podczas igrzysk olimpijskich. Dlatego sięgnął po zaufanego współpracownika. I dał mu wolną rękę.

Dmitrij Szliachtin - były już szef sportu w obwodzie samarskim oraz prezes klubu piłkarskiego (Krylji Sowietow) - to pewny siebie, szpakowaty i wysportowany mężczyzna. W swoich działaniach jest bezlitosny. Potrafi wyjść z każdej opresji obronną ręką. Dlatego to właśnie do niego zadzwonił Władimir Putin.

Nerwy Putina

Cofnijmy się o kilka tygodni. 9 listopada na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) ujawniła jeden z największych skandali w historii sportu. - W Moskwie fałszowano wyniki testów dopingowych na potęgę - grzmiał Dick Pound, który kierował specjalną komisją. - Obawiamy się, że nie chodzi tylko o tę dyscyplinę sportu. Są mocne przesłanki, aby twierdzić, że doping jest obecny również w innych dyscyplinach.

WADA wystosowała wniosek do Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) o zawieszenie rosyjskiej federacji, a tym samym zablokowania możliwości startu sportowców z tego kraju w Rio de Janeiro. Taka decyzja zapadła kilka dni później.

- Władimir Putin oglądał konferencję w telewizji razem ze swoimi najbliższymi współpracownikami. Z minuty na minutę zieleniał ze złości. Nie dotrwał do końca. Wyszedł, trzasnął drzwiami. Wrócił po kilkunastu minutach, nikt z zebranych nie odważył się nawet ruszyć. Zaczął mówić podniesionym tonem: "To jest skandal, aby tak szkalowano nasz kraj. Uruchomiłem już odpowiedniego człowieka. On się tym zajmie" - taka relacja jednego ze świadków specjalnego spotkania u prezydenta Rosji pojawiła się kilka dni tygodni temu na jednym z rosyjskich profili FB. Szybko została usunięta. Jednak internauci zdążyli ją skopiować, zapisać i czasami można ją wyszukać na różnych forach.

Michael Biegler: Z takim rywalem jeszcze nie graliśmy

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP

Bankiet w ekskluzywnym hotelu

Oczywiście nie wiemy, czy ten opis jest zgodny z prawdą, czy nie został wyssany z palca, ale... całkiem możliwe, że osobą, do której zadzwonił Putin, był właśnie Dmitrij Szliachtin. Znają się dobrze. Co prawda Szliachtin kierował sportem w mało znaczącym na pierwszy rzut oka obwodzie samarskim (zajmuje zaledwie 0,3 proc. całej powierzchni Rosji i mieszka w nim tylko nieco ponad 3 miliony ludzi), ale dał się poznać jako skuteczny urzędnik państwowy. Na dodatek nie lubi mieszać się w politykę. A to Putinowi pasuje.
[nextpage]Jego pasją jest futbol. Będąc prezesem Krylji Sowietow, osiągnął sukces, wprowadzając w 2015 roku ten zespół do rosyjskiej ekstraklasy. Po 18 kolejkach drużyna, która nie grzeszy wielkim budżetem (w porównaniu do rywali), walczy o utrzymanie wśród najlepszych. Zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce. - Nie spadniemy, po moim trupie! - Szliachtin miał zasłynąć takim okrzykiem podczas jednego z bankietów zorganizowanych przy okazji meczu Krylji z CSKA Moskwa.

Podobno wynajął piętro jednego z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Moskwie, zaprosił najważniejsze osoby w państwie: polityków, biznesmenów, dziennikarzy. Pojawił się również Putin.

Liczy na porozumienia z IAAF

Prezydent Rosji oficjalnie zostawił sprawę wyczyszczenia stajni Augiasza ministrowi sportu, a nieoficjalnie Witalij Mutko usłyszał, że na czele Rosyjskiej Federacji Lekkoatletycznej (WFLA) ma stanąć Szliachtin. Tak też się stało 16 stycznia.

- Szliachtin otrzymał wszelkie instrumenty, aby spowodować odwieszenie federacji i tym samym wyjazd naszych lekkoatletów do Rio. Ich brak podczas igrzysk byłby bardzo źle odebrany przez społeczeństwo. Byłby to dramat nie tylko rosyjskiego sportu, ale i proputinowskiej władzy - przyznał w jednym z wywiadów Aleksiej Nawalny, jeden z liderów opozycji wobec Putina.

Szliachtin ma pełnić swoje obowiązki tylko do września, kiedy odbędą się wybory na nowego szefa WFLA. Doskonale zdaje sobie sprawę, że przed nim trudne zadanie. Idąc na wojnę z raportem WADA, przegra. Musi więc pójść na ustępstwa, ale jednocześnie sprytnie je ukryć przed opinią publiczną. Wyrzucenie z pracy szefa moskiewskiego laboratorium (Grigorija Radczenko), kilkadziesiąt dymisji w środowisku trenerskim, specjalne, tajne spotkania z czołowymi sportowcami - to tylko część jego działań. Bezwzględnych działań.

W najbliższym czasie spotka się również z szefami IAAF, aby przekonać ich do tego, że wprowadził plan oczyszczenia rosyjskiego sportu z dopingu. Będzie musiał przyznać, że rzeczywiście w Rosji dochodziło do skandalicznych sytuacji. Putin i Mutko z pewnością by tego nie powiedzieli, takie słowa nie przeszłyby im przez gardło. Mają od tego Szliachtina.

Można przyjąć założenie graniczące z pewnością, że rosyjscy lekkoatleci pojawią się w Rio de Janeiro. Bo jak Szliachtin nawet nic nie ugra w IAAF, to pojedzie do władz Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Nic go nie zatrzyma. Bo ma tylko jeden cel.

Źródło artykułu: