W środę czołowi polscy lekkoatleci: Adam Kszczot, Paweł Fajdek, Piotr Małachowski czy Tomasz Majewski pojawili się konferencji prasowej w warszawskim Centrum Olimpijskim, zorganizowanej przez głównego sponsora Polskiego Komitetu Olimpijskiego, firmę PKN Orlen.
Pierwszy z wymienionych zawodników jest bardzo dobrej myśli przed rozpoczynającymi się już za kilkanaście dni igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro. Czołowy 800-metrowiec świata przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty, że dotychczasowe przygotowania przebiegły znakomicie. Do Warszawy przyjechał prosto ze zgrupowania w Zakopanem.
- Jestem bardzo zadowolony z tego, co się do tej pory udało zrobić w Zakopanem. Zostało nam jeszcze trochę treningu, ale ta praca procentowała w ostatnich latach i to dawało ostrego kopa już na samych zawodach. Wierzę, że teraz będzie podobnie - powiedział Kszczot.
Wicemistrz świata z Pekinu wyznał jednak, że najważniejsza część przygotowań jeszcze przed nim. Zdradził, że są to treningi niezwykle wyczerpujące.
ZOBACZ WIDEO Ogłoszenie kadry Polski na igrzyska w Rio (konferencja) (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Najtrudniejsze treningi jeszcze przede mną! Proszę uwierzyć, że jest on tak intensywny, że niejednokrotnie się po nim wymiotuje. Sama jego część główna trwa od 15 do 20 minut i w tym czasie można tak sponiewierać organizm, że potem potrzebuję kilku dni odpoczynku, żeby ponownie stanąć na nogach - przyznał.
W ostatni weekend nasz zawodnik wystartował w mityngu Diamentowej Ligi w Monako, gdzie pokazał, że jego forma rośnie. Zajął drugie miejsce, osiągając swój najlepszy tegoroczny czas - 1:44.49 s. Po tamtym biegu powiedział, że mógł spokojnie wykręcić wynik o około sekundę szybszy.
- Jeszcze dużo zostało do poprawy. W Monako mogłem osiągnąć jeszcze lepszy wynik, trochę zostałem "zamknięty w boxie". Wprawdzie uważam, że był on dobrze rozegrany taktycznie, ale raz na dziesięć biegów zdarza się, że nie ma jak się przebić. Ale widać było, że wszystko idzie w dobrym kierunku i te przygotowania przynoszą efekty, a ostatnie starty przesunęły mnie jeszcze na wyższy poziom. A będzie jeszcze lepiej - zapowiedział.
W Rio de Janeiro Kszczot będzie kandydatem do medalu, ale jego najlepszy tegoroczny wynik jest w światowych tabelach dopiero na 10. miejscu. W Brazylii będzie musiał rywalizować z wieloma znakomitymi biegaczami, przede wszystkim z Etiopczykami, na czele z rekordzistą świata Davidem Lekutą Rudishą.
- Kandydaci do medalu? Będzie ich wielu, to jest właśnie 800 metrów. Tutaj jeden mały błąd może zadecydować o braku sukcesu. Jeśli oprócz odpowiedniego przygotowania dopisze mi szczęście, to walczę o medale.
Na początku swojej kariery Kszczot był znany z tego, że z reguły długo utrzymywał się na końcu stawki, dopiero przed ostatnim wirażem przesuwając się do przodu. Tak biegał choćby rekordzista Polski i brązowy medalista mistrzostw świata na 800 metrów, Paweł Czapiewski. Ostatnio jednak rozpoczyna on swoje ataki dużo wcześniej.
- Jak bym robił ciągle to samo, to moi rywale z góry wiedzieliby, jaką obiorę taktykę. Dzięki temu że korzystam z różnych rozwiązań taktycznych - raz że z mojego piekielnego przyspieszenia, dwa, że jestem także wytrzymałościowo dobrze przygotowany, to mogę w każdym miejscu się ustawić i wygrywać biegi. To jest moja ogromna przewaga. Niejednokrotnie słyszałem od chłopaków: "Ty to jesteś nieobliczalny, nie wiadomo co mamy z Tobą zrobić". Także to jest mój as w rękawie - zdradził.
Co teraz? Nasz kandydat do medalu w Rio wraca do stolicy polskich Tatr. - W Zakopanem będę trenował do 26 lipca, następnie wyjeżdzamy do Brazylii, w pobliże Rio de janeiro. Tam spędzę ostatnie osiem dni i na 48 godzin przed startem przyjadę do wioski olimpijskiej - zakończył Kszczot.