Z Londynu Tomasz Skrzypczyński
Trudno powiedzieć, by był ulubieńcem dziennikarzy, choć nigdy nie gryzie się w język. Także w Londynie, gdzie nie miał oporów z nagłym zakończeniem rozmowy przed kamerami telewizyjnymi. Czy z użyciem wulgarnego słowa na oczach telewidzów śledzących igrzyska w Rio.
Nie miał też oporów z odważnym w naszym kraju stwierdzeniem, że piłka nożna jest banalnym sportem. Oczywiście, reakcja mogła być tylko jedna i spotkało się to z krytyką kibiców futbolu, których nad Wisłą nie brakuje. On jednak zdania nie zmienił.
Wali wprost, mówi co myśli, choć myśli dużo. Jest najmądrzej biegającym 800-metrowcem na świecie, co jego rywale tylko mogą potwierdzić. Dyplom inżyniera Politechniki Łódzkiej mówi sam za siebie.
Adam Kszczot taki już jest - ambitny, pewny siebie i mający swoje zdanie. Jednak to dzięki temu jest jednym z najlepszych lekkoatletów świata w swojej dyscyplinie.
ZOBACZ WIDEO Iga Baumgart: Miałam chwilę zawahania, ale zacisnęłam zęby
Twardy charakter oszlifowało dorastanie, w liczącej zaledwie kilkadziesiąt domów wsi Błogie Rządowe pod Opocznem. Mimo że dla młodego Kszczota najważniejsza była nauka i treningi, nie było zmiłuj. - Jak były żniwa, to były żniwa, jak siano, to siano, a jak trzeba było obsiać, to siałem - wspominał w wywiadach. Nigdy nie miał problemu z mówieniem o przeszłości i wychowaniu na wsi.
- Nigdy nie ciągnęło mnie do miasta. Teraz w nim mieszkam, ale już myślę o przeniesieniu się w spokojniejsze miejsce - wyznał kiedyś.
"Miało być dobrze, aa kur.. nie było"
Ma na koncie dziesiątki medali, jest niekwestionowanym królem 800 metrów w Europie. Wiele wspaniałych triumfów, choć i bolesne porażki. Najbardziej z nich bolą igrzyska w Rio de Janeiro. Jechał tam w glorii wicemistrza świata i w życiowej formie. Nie bał się mówić, że celem jest medal.
13 sierpnia 2016 roku był jednak jednym z najgorszych dni w jego karierze. W swoim biegu półfinałowym zajął trzecie miejsce i odpadł z rywalizacji. - Nawet nie jestem zmęczony. Nie wiem, czemu nogi mi nie zadziałały na ostatnich 100 metrach. Miało być dobrze, a kur... nie było - powiedział wtedy pamiętne słowa przed kamerami telewizji.
Teraz ma być dobrze i jest dobrze. Choć w obecnym sezonie nie zachwycał formą, przed samym wylotem na MŚ w Londynie puszczał oko do kibiców i zapowiadał, że będzie moc. Jej namiastkę widzieliśmy w eliminacjach, które przebrnął na wielkim luzie. Jednak już w półfinale był ogień.
Po imponującym, 200-metrowym finiszu Kszczot wygrał swój bieg i pokazał jasno, że
jest kandydatem do medalu. - Nie ukrywam, że właśnie po to tutaj przyjechałem - mówi jak zawsze wprost łodzianin. Szanse na podium są tym większe, że tym razem nie startuje David Lekuta Rudisha - złoty medalista IO, MŚ i rekordzista globu.
To jego boją się przed finałem
Łatwo nie będzie, ale nikt nikomu nigdy nie dał za darmo medalu MŚ. Jest świetny w tym sezonie Nijel Amos, jest Mohammed Aman czy Kenijczyk Kipyegon. Czy jednak tak doświadczony i utytułowany zawodnik powinien się przed finałem kogoś obawiać?
Przeciwnie, to Kszczota powinni się obawiać rywale, a nie on ich. Już rok temu wyznał, że przeciwnicy sami przyznają mu w prywatnych rozmowach, że mają z nim problem bo nigdy nie wiedzą jaką taktykę wybierze. Może prowadzić bieg, może czaić się z tyłu i zaatakować na ostatnim łuku. W każdej sytuacji czuje się znakomicie.
W tak nieprzewidywalnej konkurencji jak 800 metrów to atut nie do przecenienia. On sam przewiduje, że w finale powinien być gotowy na bardzo szybkie bieganie. - Jestem przygotowany i pewny siebie. Spodziewam się po ostatnich treningach, że w dniu finału będę się czuł jeszcze lepiej niż obecnie - zapowiedział.
A już po półfinale czuł się znakomicie i ocenił, że bieg nie kosztował go dużo energii. Jeśli w finale będzie już prawdziwy ogień, trudno będzie ten biało-czerwony ekspres zatrzymać.