Z Londynu Tomasz Skrzypczyński
To było szalone, ale przyniosło efekt. Jeszcze na 200 metrów przed metą finału Adam Kszczot był przedostatni. Gdy wielu zwątpiło, on dopiero rozpoczynał swój show. Po wyjściu na prostą mijał niczym pocisk kolejnych rywali i wpadł na metę jako drugi, przegrywając jedynie z sensacyjnym zwycięzcą Pierre'em Ambroise-Bossem.
- Trzymałem siły na jeden bardzo solidny atak, bardzo w niego wierzyłem. Mijałem wszystkich jak furmanki. Szkoda tylko, że jeden wagonik się ostał. Ale od 150 metra przed metą gnałem jak szalony i dało to srebro, co jest ogromnym sukcesem - ocenił szczęśliwy Kszczot.
Po chwili oceniał już sam bieg, który jak sam przyznał, był dla niego trudnym wyzwaniem. - Gdy widzi się zegar, że pierwsze 200 metrów jest bardzo szybkie, 300 metrów szalenie szybkie, po 400 metrów jest myśl "oho, gości zaczyna powoli ścinać", to wszystko daje bardzo wiele do myślenia. Czy przyspieszać, czy zachować trochę sił?
- Jedyne czego żałuję, to że nie byłem trochę bliżej na 200 metrów przed metą. Grupa się rozerwała, czego nie zauważyłem i nie zdążyłem skontrować. Gdyby nie to, prawdopodobnie powalczyłbym o złoty medal. Ale hej, jestem dwukrotnym wicemistrzem świata! Niewiele osób może to powiedzieć. To piękne uczucie.
ZOBACZ WIDEO Iga Baumgart: Miałam chwilę zawahania, ale zacisnęłam zęby (WIDEO)
- Może zabrakło trochę finezji. Wiedziałem, że pod koniec będą padać z sił, nie zauważyłem tylko, że Pierre-Bosse się lepiej w tym tłoku odnalazł i pognał do mety. Tym przegrałem może złoty medal, ale to i tak wielkie osiągniecie, wręcz nie do opisania. Droga do tego medalu była dużo trudniejsza niż w Pekinie.
Dla Kszczota również, tak jak dla dziennikarzy, zaskoczeniem było zwycięstwo właśnie Francuza. - Tak, jestem bardzo zaskoczony zwycięstwem akurat Bosse'a. Nie spodziewałem się, że po tym półfinale jeszcze coś pokaże. Nie doceniłem go troszeczkę - wyznał Polak, który medal zadedykował swojej żonie. - Jest w siódmym miesiącu ciąży. Tak, imię już wybrane, będzie Ignacy.
Na koniec uchylił też rąbka tajemnicy dotyczących przygotowań. Jak się okazało, miał podczas nich pewne problemy, choć nie zdradził dokładnie jakie. - Były pewne komplikacje w przygotowaniach, o tym się nie mówiło i teraz też za bardzo tego nie chcę robić. Dajcie mi się pocieszyć tym medalem.
- Co dalej? Wiem, że stać mnie jeszcze w tym sezonie na szybsze bieganie. Rekord Polski? Tego nie mogę obiecywać. Na pewno padnie jeszcze rekord sezonu - zakończył bohater dnia.
Gratulacje i szacunek dla Ciebie za ten występ.
Najłatwiej teraz krytykować zza telewizora miszczom taktyki