Z Londynu Tomasz Skrzypczyński
Wayde van Niekerk czy Isaac Makwala? Dla większości kibiców i dziennikarzy było to jedyne rozsądne pytanie przed czwartkowym finałem 200 metrów mężczyzn.
Faworytem kibiców na Stadionie Olimpijskim był ten drugi - wszystko przez rzucający mu kłody pod nogi IAAF.
Kandydatami do trzeciego miejsca byli Jereem Richards z Trynidadu i Tobago oraz Ramil Guliyev, Azer reprezentujący Turcję. Bohaterem wieczoru został właśnie ten ostatni.
27-latek pokonał faworyzowanych rywali, sprawiając ogromną niespodziankę. Gdy po finiszu spojrzał na tablicę wyników, upadł na bieżnię nie potrafiąc uwierzyć w swoje szczęście.
Kilkadziesiąt minut później Guliyev wyznał jednak, że przed finałem jego celem był właśnie złoty medal mistrzostw świata.
ZOBACZ WIDEO Piotr Lisek o skokach na tyczkach Bubki: Zapamiętam ten dzień (WIDEO)
- To nie jest dla mnie szok, ale wciąż nie wydaje się to realne. Pokazałem wszystko co potrafię w tym biegu, wszystko się udało. To zdecydowanie najlepszy moment w mojej karierze - ocenił sprinter.
Dodał również, że nie przejmował się typowaniami i wskazywaniem na Van Niekerka czy Makwalę. - Konkurowałem z najlepszymi na świecie, więc wcale mi to nie umniejszało. Może jednak teraz wszyscy będą skupiać się na mnie - ocenił nie bez racji.
Z kolei rozgoryczony dopiero szóstą pozycją był Makwala. - Jestem bardzo rozczarowany. Może gdybym miał jeden dzień na odpoczynek więcej, wyglądałoby to inaczej. Nie chcę jednak wracać do ostatnich wydarzeń, bo to przywołuje złe wspomnienia.
- Przyjechałem tutaj przede wszystkim wygrać 400 metrów i tam miałem 100 procent szans na zwycięstwo. Nie pozwolono mi na start więc skupiłem się na innym dystansie - powiedział z przekąsem reprezentant Botswany.
Dodajmy, że pozostałe medale przypadły wspomnianym już Van Niekerkowi (srebro) i Richardsowi (brąz).