Rafał Czarnecki (wynik 2:38:15) i Ukrainka Iryna Masnyk (2:57:38) zwyciężyli w minioną niedzielę w 6. edycji Maraton Lubelskiego. Oprócz nich wyzwanie podjęło ponad pół tysiąca miłośników biegania.
Po zakończeniu imprezy okazało się, że... żaden z uczestników nie przebiegł maratonu, czyli 42 km i 195 m. Choć trasa miała atest Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, to z powodu błędu organizatorów zawodnicy nie pokonali jej w całości.
Dyrektor zawodów Piotr Kitliński przyznał się do błędu i przeprosił biegaczy. "Zawodnicy pokonali dystanse o ok. 400 metrów krótsze niż zakładane. W związku z tą pomyłką wyniki osiągnięte w niedzielę nie mogą być zaliczane jako oficjalne rekordy życiowe" - czytamy w oświadczeniu organizatora Maratonu Lubelskiego.
W ramach rekompensaty uczestnicy tegorocznego maratonu, a także Biegu Koziołka (impreza towarzysząca, bieg na 15 km), otrzymają zniżkę za udział w imprezie w 2019 r.
Natomiast dyrektor zawodów postanowił wymierzyć sobie dość niecodzienną "karę". "W zamian za Wasze zmęczenie osobiście, mimo kompletnego nieprzygotowania (42 km biegam w ciągu 2 tygodni) chciałbym przebiec trasę 6. Maratonu Lubelskiego dnia 21 maja 2018 roku o godzinie 12.00. Kto chciałby mi towarzyszyć (nawet we fragmentach) serdecznie zapraszam. Będę biegł bez zabezpieczenia przez odpowiednie służby, a wiec chodnikami i ścieżkami rowerowymi, którymi prowadziła trasa biegu" - napisał Piotr Kitliński.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #23. Walka o mistrza. "Lech zrobi wszystko, aby zagrać dla Jagiellonii"
Uznano, że dał znak zakończenia biegu w tym miejscu?
Ten dyrektor bi Czytaj całość