Polski chodziarz zaskoczony brakiem powołania na ME. "To dyskryminacja"

Getty Images / Na zdjęciu: Rafał Fedaczyński
Getty Images / Na zdjęciu: Rafał Fedaczyński

Rafał Fedaczyński uzyskał minimum na mistrzostwa Europy w Berlinie, jednak nie znalazł się w kadrze reprezentacji Polski na tę imprezę. - To dyskryminacja i brak szacunku wobec mnie - przekonuje chodziarz.

W tym artykule dowiesz się o:

W poniedziałek Polski Związek Lekkiej Atletyki ogłosił kadrę na sierpniowe mistrzostwa Europy. W Berlinie będzie nas reprezentowało aż 86 sportowców i choć jest to najliczniejsza kadra Biało-Czerwonych w historii, do stolicy Niemiec nie pojedzie zawodnik, który uzyskał minimum na tę imprezę.

Chodziarz Rafał Fedaczyński uważa, że został potraktowany niesprawiedliwie przez związek. Jego zdaniem uzyskał on prawo startu w mistrzostwach, a decyzja o jego pominięciu jest wręcz skandaliczna.

37-latek przekonuje, że uzyskał minimum kwalifikujące go do występu w Berlinie.

- Posiadam minimum wywalczone na mistrzostwach świata w 2017 roku w Londynie, to zostało zatwierdzone przez zarząd PZLA - twierdzi w rozmowie z polsatsport.pl. Jego zdaniem problemy zaczęły się, gdy z powodów zdrowotnych musiał zrezygnować z udziału w drużynowych mistrzostwach świata, które odbyły się w maju w Chinach.

- Po tym występie trener koordynator Krzysztof Augustyn wystąpił z pismem do zarządu, że z tego powodu, że kolega zdobył medal, powinien pojechać  na mistrzostwa Europy - mówi Fedaczyński.

- Później wezwano mnie przed komisję, gdzie musiałem się tłumaczyć z braku startu w Chinach, chociaż już wcześniej przedstawiłem wszystkie dokumenty od lekarza. Po wezwaniu na komisję zostałem skreślony z kadry Polski, czyli z obozów i suplementacji. Wiedziałem wtedy, że coś jest na rzeczy - tłumaczy Fedaczyński.

To nie koniec. Chodziarz próbował się dowiedzieć czegoś od związku. - Dyrektor sportowy Krzysztof Kęcki zablokował mój numer telefonu. Gdy mój trener Stanisław Marmur próbował wypytać się w tej sprawie działaczy, to dowiedział się nieoficjalnie, że PZLA nie musi nikomu nic odpisywać - ujawnia reprezentant Polski.

Ponadto 37-latek miał usłyszeć, że nie pojedzie na ME, ponieważ jest za stary, a jego miejsce zajmie bardziej przyszłościowy zawodnik. - To dyskryminacja mojej osoby, a także łamanie wszelkich zasad fair play i regulaminów, które związek sam sobie przecież ustalił. Jest to również brak szacunku do mojej pracy - podsumowuje wielokrotny mistrz Polski.

ZOBACZ WIDEO Dziwna decyzja organizatorów mistrzostw Europy. Hołub-Kowalik: Pierwszy raz jest coś takiego

Komentarze (13)
avatar
collins01
7.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tam gdzie trzeba wybrac 3 z 4,zawsze bedzie ktos"pokrzywdzony"... 
avatar
Miłosz Kaszyński
2.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jak dla mnie to przez tą akcję powinien polecieć zarząd pzla. Pierdzistołki są od tego żeby umożliwić start jak największej liczbie zawodników a nie bawić się w "managerów". 
avatar
Robertus Kolakowski
1.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czy komus w PZLA nie przyszlo do glowy, ze mogli obydwu wyslac. Moim zdaniem powinni ich obydwu wyslac. Jada do Berlina, a nie do Reykjaviku. Po prostu dyskryminacja z powodu wieku. Co do pani Czytaj całość
avatar
Kacper Chrzanowski
1.08.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
nie chcę być złym prorokiem, ale obawiam się, że za chwilę w pzla wybuchnie grubszy smród, najpierw słynna historia z piwkami w ośrodku w usa, później afera z bukowieckim, teraz niepowołanie WI Czytaj całość
avatar
yes
1.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Minimum to nie wszystko...