Lekkoatletyczne ME w Berlinie. O dwóch takich, co ukradli młot

Getty Images / Na zdjęciu: Paweł Fajdek (z lewej) i Wojciech Nowicki
Getty Images / Na zdjęciu: Paweł Fajdek (z lewej) i Wojciech Nowicki

W tym roku w rzucie młotem liczą się tylko oni. Wzięli go i po prostu zabrali na swoje podwórko. Mistrzostwo Europy jest polską kwestią i rozstrzygnie się między dwoma 29-latkami, których wiele dzieli, ale i równie wiele łączy.

W swojej dyscyplinie nie mają sobie równych na świecie, 14 najlepszych wyników z tego roku pochodzi od nich. Startują w barwach jednego kraju, spotykają się regularnie, jednak nie nazywają siebie przyjaciółmi. Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki nawet nie ukrywają, że wspólnie w jednym miejscu długo by z sobą nie wytrzymali.

- Wspólne wakacje? Nie ma mowy, nawet gdyby nam dopłacili! - przekonują. Nie można ich jednak też nazwać wrogami. Lubią się, często przekomarzają we wspólnych wywiadach. Tak jak przed rokiem, dzień po mistrzostwach świata, gdy usiedli do rozmowy z polskimi dziennikarzami.

- Wiecie, jak Wojtek pilnuje córki na rowerze? W przysiadzie i zgięty w pół!
- Teraz taki mądry jesteś i się śmiejesz!
- Bo ja się wycwaniłem i kupiłem jej auto na pilota, tylko siedzę i steruję!

Łączy ich nie tylko rodzicielstwo i małe dzieci, ale też kobiety w swoich zespołach. Trenerką Nowickiego jest Malwina Sobierajska, za przygotowanie Fajdka odpowiada Jolanta Kumor. I obie nie mają z nimi łatwego życia. - Staram się być spokojny, jak mnie trenerka wyprowadzi z równowagi, to nie jest różowo - ocenia pierwszy. - Ze mną też nie jest łatwo wytrzymać, gdy trening nie idzie po mojej myśli - dodaje drugi.

Łączy ich wiele, wiele też różni, ale najważniejsze, że rywalizują ze sobą jedynie na rzutni, co obu wychodzi tylko na dobre.

Do tej pory na wielkich imprezach, poza jednym wyjątkiem, zawsze lepszy był Fajdek. To on wyprzedzał rodaka w Pekinie, Amsterdamie i we wspomnianym Londynie. Jednak w tym roku w Berlinie po raz pierwszy może być inaczej, bo to Nowicki jest w życiowej formie i zajmuje pierwsze miejsce na światowych listach z wynikiem 81,85 m.

ZOBACZ WIDEO Show Sergio Aguero. Tarcza Wspólnoty dla Manchesteru City [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Z kolei trzykrotny mistrz świata nie ukrywa, że jest daleki od swojej optymalnej dyspozycji. - To dla mnie najgorszy sezon od lat. - W pewnym momencie przygotowań moja ambicja wzięła górę nad rozsądkiem i przesadziłem z treningiem, za co płacę do dzisiaj - mówił Fajdek przed naszymi kamerami.

Mimo problemów, potrafił w tym roku posłać młot na odległość 81 metrów i 14 centymetrów. Kto wie, czy byłoby tak, gdyby nie świetna forma Nowickiego.

- Nasza rywalizacja tylko nas nakręca. Gdy przegrałem dwa razy z Wojtkiem to zawziąłem się, postanowiłem mocniej potrenować, pojawiła się taka sportowa złość i ambicja - dodaje Fajdek. - Lubię naszą walkę, bo dzięki temu jest show - ocenia z kolei lider światowych list.

Dla niego mistrzostwa Europy w Berlinie są wyjątkowe, bo po raz pierwszy przystępuje do tak wielkiej imprezy w roli faworyta. Tak oceniają kibice i dziennikarze, on się od tego odcina. - Będę się cieszył z każdego medalu - mówił po poniedziałkowych eliminacjach, w których już w pierwszym rzucie zapewnił sobie awans do finału.

Dwóch prób do tego potrzebował Fajdek, jednak to on zakończył je na pierwszym miejscu. - Wiem, że nie jestem tutaj najważniejszy - komentował swój spokój w trakcie eliminacji. I chyba podobnie jak jego rodak, chciał zrzucić z siebie presję, bo jeszcze przed wylotem do Niemiec ogłaszał, że nie zamierza oddać nikomu złotego medalu.

Dlatego właśnie wtorkowy wieczór powinien być dla polskich kibiców tak przyjemny. Szanse na to, że ktoś inny wkroczy do walki o złoto są minimalne. Zapowiada się wojna polsko-polska, jednak tym razem tylko w pozytywnym sensie.

Finał rzutu młotem mężczyzn rozpocznie się o godz. 18:45.

Źródło artykułu: