31-latek kończy sezon w wielkiej formie. Lewandowski w ciągu ośmiu dni zajął trzy drugie miejsca: w finale Diamentowej Ligi (800 m), na mityngu w Zagrzebiu (800 m) i w rywalizacji kontynentów na stadionie w Ostrawie (1500 m). Słusznie jeszcze w ubiegłym tygodniu Polak zakomunikował swoim fanom na Instagramie: - Nie ma bata na Lewego!
- Gdybym nie był w formie, to bym do Ostrawy nie jechał. Nie jestem zawodnikiem, który podchodzi do takich startów "na odczep się" - podkreśla nasz zawodnik. - Cały czas jechałem z robotą, robiłem swoje, nie imprezowałem. Chciałem wygrać i zarobić 30 tysięcy dolarów. Nie startowałem w Pucharze Kontynentalnym po to, żeby zgarnąć tysiaka i jechać na wakacje.
Lepszy od Lewandowskiego na bieżni Stadionu Miejskiego był tylko Elijah Manangoi. - Wychodząc na ostatni wiraż myślałem, że to ja wygram. Trochę zabrakło, ale to żaden wstyd przegrać z zawodnikiem, który zbliża się do rekordu świata - wyjaśnia Polak.
Sezon był dla niego kapitalny, bo wcześniej został wicemistrzem świata pod dachem i wicemistrzem Europy na stadionie. - Ciągle staję się coraz lepszy jako zawodnik i jako człowiek. Jestem mocny, a to efekt mądrych treningów mojego brata Tomasza. Potrafię trzymać wysoką formę przez wiele miesięcy. Za mną kolejny niesamowity rok. Strasznie się cieszę, że ciągle idę do przodu - podkreśla Lewandowski.
I zapewnia: - O kolejnym sezonie jeszcze nie myślę, po prostu robię swoje. To, że mistrzostwa świata w Dosze będą później niż zwykle, to nasz atut. Trzeba być w takiej sytuacji sprytnym i mądrym. A taki jest mój trener.
Autor na Twitterze:
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 89. Konrad Bukowiecki o medalu ME, aferze dopingowej, Anicie Włodarczyk i... walkach MMA [cały odcinek]