W miniony wtorek synek Adam Kszczot obchodził swoje pierwsze urodziny. Cały rok sportowiec podporządkował nie tylko planom startowym i treningom, ale spędzaniu jak największej ilości czasu z rodziną. Tylko na dwa zgrupowania rozstał się z dzieckiem.
- Tacierzyństwo sprawia ogromną radość! Jakie to jest wielkie wyzwanie i błogosławieństwo, że można przez tyle lat mieć wpływ na młodego człowieka, kształtować go! To również wielka odpowiedzialność, ale ja podejmuję tę rękawicę i bardzo się z tego cieszę - wyjawił lekkoatleta w rozmowie ze "Sportem".
Zobowiązania wobec rodziny nie wpłynęły źle na wyniki sportowe, wręcz przeciwnie. - w wydaniu sportowym to był naprawdę wyjątkowy rok. Dużo ciężkiej pracy włożone, szukanie rozwiązań, bardzo ciężka analiza, kolejne weryfikacje treningowe. Fantastyczne przygotowania halowe i potem jeszcze trudniejszy sezon otwarty. Naprawdę był to dla mnie genialny rok! - przyznał Kszczot.
Dużą rolę w tym sezonie odegrała żona sportowca, która namówiła go start w halowych mistrzostwach świata. - Użyła bardzo trafnych argumentów. Powiedziała mi: "następne mistrzostwa świata w hali nie będą dla ciebie, bo to będzie rok igrzysk olimpijskich i na pewno nie pojedziesz". I to był argument, który przeważył - podkreślił Kszczot, który jednak w 2019 roku sezon halowy sobie odpuści. Ma zamiar się zregenerować i rozpoczyna już dwuletni cykl przygotowań do igrzysk w Tokio.
Mniej startów, ale więcej nowych wyzwań w innych obszarach. - Przekazywanie mojego doświadczenia, już nie tylko w formie opowieści o tym, jak stałem się sportowcem, ale również ubranego troszeczkę w definicje naukowe. Zaczynam się również rozwijać w biznesie i to są ciekawe wyzwania, które małymi krokami zaczynam podejmować. Ale oczywiście lekkoatletyka jest to w dalszym ciągu mój numer jeden. I pamiętajcie, że ja na bieżni jeszcze będę szalał! - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Marcin Dzieński i Anna Brożek. Ile zarabiają najlepsi wspinacze na świecie?