Przerwany bieg Artura Kuciapskiego. "Po treningu nie mogłem się ruszyć"

Newspix / Na zdjęciu: Artur Kuciapski
Newspix / Na zdjęciu: Artur Kuciapski

Kilka dni temu ogłosił zakończenie sportowej kariery z powodu nieuleczalnej choroby stawów. Artur Kuciapski, wicemistrz Europy na 800 metrów wyznaje, że ostatnie lata były dla niego ciągłą walką z bólem, który towarzyszył mu cały czas.

W tym artykule dowiesz się o:

- Gdy usłyszałem diagnozę od lekarza, pomyślałem że gada głupoty - wspomina.

W 2014 roku w imponującym stylu zdobył wicemistrzostwo Europy i szybko został okrzyknięty wielką nadzieją polskiej lekkoatletyki a także następcą Adama Kszczota. Odniesiony w Zurychu sukces był jednak dla niego początkiem koszmaru, który trwał cztery lata i nie zaświeciło po nim słońce.

Artur Kuciapski został zmuszony przez życie do podjęcia decyzji o zakończeniu sportowej kariery. W wieku 24 lat. Tym razem nie pomógł nawet tatuaż o znaczących słowach "Never Lose Hope". Wszystko przez nieuleczalną chorobę, która nie pozwalała mu na wykonywanie zwykłych, codziennych czynności.

- Choroba dotykająca głównie młodych mężczyzn w przedziale 25-40 lat. Zaczyna się od bólu stawów krzyżowo-biodrowych, które nie pozwalają na zwykłe wstanie z łóżka. Przewlekły proces zapalny prowadzi do usztywnienia stawów, w najgorszym razie kręgosłup staje się właściwie prostym kijem a sylwetka człowieka robi się przygięta. W ciągu kilku lat życie chorego może stać się mocno ograniczone - tak zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa tłumaczą lekarze.

Brzmi dość przerażająco dla przeciętnego człowieka. Taką diagnozę usłyszał jednak ktoś, dla którego przełamywanie progów bólu i mordercze treningi były codziennością. Dla którego aktywność fizyczna była całym życiem. Trudno się dziwić, że słowa lekarza o konieczności zakończenia kariery zawodowego sportowca Artur Kuciapski przyjął z przymrużeniem oka.

- Po prostu pomyślałem, że brak mu doświadczenia w sporcie. Zacząłem się jednak zagłębiać w chorobę i czytać o niej tak dużo, że w końcu zrozumiałem, że rzeczywiście mówił prawdę. Kolejne opinie innych lekarzy oswoiły mnie już z myślą, że to koniec - ujawnia w rozmowie z WP SportoweFakty jeden z najlepszych polskich biegaczy na 800 metrów w historii.

Ból pleców pojawił się w 2016 roku, jednak wtedy był tylko jednym z wielu. Kariera Kuciapskiego była bowiem pasmem kontuzji i kolejnych operacji. - Nawet w 2014 roku, w którym zdobyłem srebrny medal mistrzostw Europy w Zurychu, biegałem z pękniętym mięśniem skośnym brzucha. Do imprezy dobrnąłem ostatkiem sił, a zaraz po niej trafiłem na stół operacyjny - wspomina.

Jeszcze w 2015 roku zdobył złoty medal Młodzieżowych Mistrzostw Europy i pojechał na mistrzostwa świata do Pekinu. Była to jednak ostatnia wielka impreza w jego życiu. Zakończył ją na eliminacjach. Potem pojawiały się problemy z pachwiną, kością łonową, mięśniem przywodziciela a na dodatek doszło do pęknięcia kości łydkowatej stopy, po raz drugi w karierze. Operacje i kolejne przerwy. Dlatego ból pleców początkowo jawił się jako zwykłe przeciążenie.

- Ta choroba, nieleczona, bardzo szybko postępuje. Na początku nieświadomie brałem leki przeciwzapalne, które nadawały się wtedy do jej leczenia i pomagały w wyciszeniu bólu. Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że nie chcę się nimi truć i je odstawiłem, ale długo nie potrenowałem - mówi Kuciapski. Bez leków jego życie zamieniło się w koszmar.

- Moje życie stało się na tyle utrudnione, że po treningu przez dwie-trzy godziny nie mogłem wstać z łóżka, samemu założyć skarpetek, po prostu niemożliwe było zwykłe schylenie. Ból towarzyszył nawet przy leżeniu, a ogromne problemy sprawiało też chodzenie - przekonuje 25-latek.

Po ponownym przyjmowaniu leków wróciła możliwość treningów, jednak była to walka z góry skazana na niepowodzenie. Nie pomogła też zmiana szkoleniowca (Andrzej Wołkowycki na Zbgniewa Króla), co miało być dla niego nowym impulsem treningowym.

- Starałem się trenować, zaciskałem zęby, ale od dwóch lat każdy trening kojarzy mi się tylko z jednym: z bólem. Nie dało się tego ominąć, a przez kolejne urazy nie mogłem się odbudować i złapać wiatru w żagle. A choroba nie była rozpoznana i wciąż nie znałem przyczyny bólu - dodaje.

Diagnoza lekarzy była ciosem, jednak w pewnym sensie spodziewanym. - To może nie było dobicie, ale potwierdzenie, że nie nadaję się do tego sportu. W ostatnich latach oszukiwałem samego siebie - słyszymy z ust byłego już lekkoatlety. Jak sam zdradza, decyzję o końcu kariery podjął 1,5 miesiąca temu, jednak długo nie chciał się z nią dzielić.

- Nie miałem na to ochoty, wiedzieli o tym tylko moi bliscy. Jednak teraz myślę, że dobrze się stało i warto było to ogłosić. Już się z tym oswoiłem i na pewno jest mi z tym lepiej. W ciągu ostatnich kilku dni otrzymałem też bardzo dużo miłych i pozytywnych wiadomości od fanów czy ze środowiska sportowego, co było bardzo przyjemne.

Mimo podjęcia tak trudnej decyzji w bardzo młodym wieku, Kuciapski nie załamuje rąk i z optymizmem patrzy w przyszłość. - Na pewno żal tych dziesięciu lat wyrzeczeń i treningów, ciężkiej pracy. Jednak jedyne, co mogę zrobić, to się z tym pogodzić. Życie toczy się dalej, nie ma co płakać - kończy.

ZOBACZ WIDEO: Fajdek o mały włos nie zabił trenera. "Gdyby nie wstał, skończyłoby się zgonem"

Komentarze (2)
avatar
Iwo Dessoulavy
6.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sorry Panie Arturze .Ale masz prze......ne coś wiem na ten temat .Dużo siły wytrwałości walki życzę .Walki każdego dnia nie ma wolnego ... Jak masz ochotę pogadać na ten temat to zapraszam .... Czytaj całość
avatar
yes
5.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
mówią, że choroba nie wybiera