Z Londynu Polacy przywieźli osiem krążków, w klasyfikacji wyprzedzili Niemców czy Jamajczyków. Mistrzostwa Europy 2018 zakończyli tylko za Brytyjczykami (12 medali). Lekkoatleci rozpieścili kibiców, więc naturalnie powinni utrzymać tendencję. Różnica jest jednak niebagatelna - wystarczy rzut oka na światowe listy, by zorientować się, że zbliżają się igrzyska w Tokio. Najlepsi na globie nie folgują sobie.
ZOBACZ: Szeroko zakrojona akcja antydopingowa
Zawrót głowy
Kilka lat do tyłu Michałowi Haratykowi i Konradowi Bukowieckiemu wieszalibyśmy medale przed rozpoczęciem konkursu kulomiotów. Choć obaj w znakomitej formie, to są "tylko" jednymi z wielu pretendentów. Poziom pchnięcia kulą jest w tym roku kosmiczny. Najlepsza ósemka zamyka się w rezultatach... powyżej 22 metrów.
Haratyk doprowadził rekord Polski do 22,32 m. Konrad Bukowiecki odpoczął po słabszych tygodniach, robił podchody pod 22. metr, aż w końcu wypalił 22,25 m w Chorzowie. Dla porównania Tomasz Majewski dwukrotnie zdobywał olimpijskie złoto wynikami poniżej 22 m. Wszyscy zorientowani w świecie lekkiej atletyki zdają sobie sprawę, że takie popisy niekoniecznie zagwarantują podium w Doha.
ZOBACZ WIDEO Wojciech Nowicki: Nie jestem najlepszy, po prostu robię swoje
Minął kawał czasu od tej próby (20 kwietnia), ale mistrz olimpijski Ryan Crouser wprowadził światową kulę na inny poziom. 22,74 m to najlepszy rezultat od początku wieku. Dalej pchali tylko siłacze sprzed mrocznych 30, a nawet 40 lat, w tym karany za doping rekordzista świata Randy Barnes. Idźmy dalej. Darlan Romani, Brazylijczyk bez spektakularnych osiągnięć, wdarł się do najlepszej dziesiątki wszech czasów (22,61 m) i nie był to jego jednorazowy wyskok. Dwie dwójki z przodu mają też Amerykanie Joe Kovacs, Darrell Hill, nowozelandzki mistrz świata Tomas Walsh i absolutne objawienie, Luksemburczyk Bob Bertemes (22,22 m), który wszedł w sezon z przeciętnym jak na tegoroczne standardy rezultatem 21,00 m.
Piątki z kulomiotami mogliby zbić tyczkarze. Wicemistrz sprzed dwóch lat Piotr Lisek ustabilizował się na poziomie 5,80-5,85 m (a może nawet 5,90), złamał 6 metrów na stadionie, wszedł do prestiżowego grona. O 4 cm przeskoczył go tylko Sam Kendricks (6,06 m), ale nie wszyscy pokazali prawdziwą twarz. Nikt nie wie, jak wysoko wisi granica możliwości 20-letniego Szweda Armanda Duplantisa. Przed rokiem, podczas ME 2018, z wielką gracją wił się nad poprzeczką, dorobił się porównań do Siergieja Bubki. W tym roku dobrnął do 6 m, czyli kilka cm niżej od "życiówki".
Z tyłu czają się mistrz olimpijski Thiago Braz Da Silva i rekordzista świata w hali Renaud Lavillenie, dla których 6 m to "oblatana" wysokość. W dalszej perspektywie do grona kandydatów łapie się Paweł Wojciechowski. Halowy mistrz Europy nie zachwycał jak Lisek, stać go jednak na wyniki w okolicach 5,90 m, co powinno zapewnić czołówkę.
Polacy i cała reszta
Na resztę z góry mogą popatrzeć młociarze. To oczywiście przenośnia, panowie Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki nikogo nie lekceważą, ale listy światowe nie wymagają komentarza. Jeśli następuje rotacja na czele, to tylko między Polakami. Teoretycznie trzeci w rankingu jest Hiszpan Javier Cienfuegos. To bardzo złudne, bo Nowicki i Fajdek obsadzają dziesiątkę najlepszych rzutów tego sezonu. Ten pierwszy prowadzi (81,74 m), Fajdek jest gorszy o blisko metr (80,88 m). Za ich plecami przepaść, może nie tak wyraźna jak niegdyś, ale 80 m jest dla reszty barierą marzeń. Wystarczy napisać, że od igrzysk w Rio (spośród obecnych rywali) tylko Brytyjczyk Nick Miller posłał młot poza tę granicę. Co tu ukrywać, Biało-Czerwoni jadą do Kataru po komplet.
Gdyby Anitę Włodarczyk nie zatrzymała kontuzja, to zapewne w podobnym tonie pisalibyśmy o rekordzistce świata. Polka wzięła sobie wolne na podreperowanie zdrowia, z czego zamierzają skorzystać Amerykanki. DeAnna Price i Gwen Berry biją resztę o 2-3 metry. Absencja Włodarczyk nie oznacza, że bez wielkich emocji popatrzymy na kręcące się w kole panie. W grupie pościgowej są Joanna Fiodorow i Malwina Kopron. Obie znają smak krążków (odpowiednio ME i MŚ), w karierze pokonały 75 m (i więcej). Poza tym bez udziału dominatorki światowego młota stawka znacznie się spłaszczyła.
Eksperci
W czubie rankingów na 800 m nie znajdziemy Adama Kszczota. Patrząc kilka lat wstecz - żadna anomalia. Wręcz standard. Dwa kółka to jeden z bardziej specyficznych dystansów. Mityngowe popisy niewiele znaczą w bezpośrednich starciach, czasem bark w bark. Akurat Polak wie, jak zaplanować starty eliminacyjne i rozegrać finał, co udowodnił dwa i cztery lata temu. W Londynie obronił srebro, tym razem o powtórkę będzie trudniej, chociażby dlatego, że jak sam przyznaje odczuwa skutki starcia z Michałem Rozmysem podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej. Z grona faworytów na własne życzenie wypisał się zmagający się z problemami osobistymi lider list David Rudisha. To jednak niewielkie ułatwienie, bo świetnych średniodystansowców nie brakuje.
Podobnie wygląda sytuacja na 1500 m. Marcin Lewandowski wysłał w świat sygnał: jestem mocny, niedawny rekord Polski mocno wywindował go w hierarchii. Dla 32-latka Doha może być jedną z ostatnią szans na podium światowej imprezy. Zawsze czegoś brakowało - na 800 m dwa razy wpadał na metę jako czwarty, był szósty na igrzyskach. Dwa lata temu finiszował siódmy.
ZOBACZ: Poznaliśmy nagrody finansowe dla medalistów
Po medal przyleciały też "Aniołki Matusińskiego" Sztafeta 4 x 400 m, aktualne mistrzynie Europy i brązowe medalistki MŚ 2017, są drugie na listach. To dość złudne, bo mało który zespół biegał w optymalnym składzie, dlatego więcej będzie można powiedzieć po indywidualnych występach podopiecznych trenera Matusińskiego. Dzień ich ewentualnego finałowego startu (6 października) trzeba wziąć w kółeczko.
Sól sportu
Mistrzostwa mają to do siebie, że nagle wyskakują nazwiska z drugiego szeregu. Prawie przy okazji każdej wielkiej imprezy Polacy zaskakiwali mniej lub bardziej. Na pokładzie samolotu do Dohy znalazło się kilku potencjalnych czarnych koni. Marcin Krukowski nawiązał kontakt z czołówką oszczepników, niedawno był blisko podium finałowych zawodów Diamentowej Ligi. Piotr Małachowski ma wielu znacznie młodszych konkurentów, ale w tym roku rzucał najdalej od trzech lat. Powracająca po przerwie macierzyńskiej skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko powoli zbliża się do poziomu sprzed dwóch lat, gdy stawała na najniższym stopniu. Rewelacyjna Karolina Kołeczek może realnie myśleć o finale 100 m przez płotki, tak jak Ewa Swoboda dobija się do najlepszych sprinterek świata.
Typowania mogą okazać się zupełnymi pudłami - od prawie dwóch tygodni zawodnicy trzymali w tajemnicy swoje możliwości. Do tego termin MŚ jest w tym roku wyjątkowy, jeszcze nigdy lekkoatleci nie musieli tak długo być "pod prądem". Początek święta sportu 27 września, a zakończenie imprezy 6 października.