Dłuższy dystans, większe szanse. Polak numerem jeden na świecie!
Jeszcze w ubiegłym roku nie miał prawa o tym marzyć, ale dziś Patryk Dobek staje się najpoważniejszym polskim kandydatem do medalu igrzysk olimpijskich w Tokio na dystansie 800 metrów. 27-latek zaskakuje z każdym kolejnym występem.
Pytanie, czy przeczuwał to Zbigniew Król. To właśnie doświadczony polski szkoleniowiec, który kilka miesięcy temu przejął nad nim opiekę, jest odpowiedzialny za fenomenalne wyniki Dobka i złoty medal Halowych Mistrzostw Europy w Toruniu. Wychowawca m.in. Pawła Czapiewskiego i Adama Kszczota po raz kolejny udowodnił swój kunszt.
W niedzielę Patryk Dobek wygrał bieg na 800 metrów na Memoriale im. Janusza Kusocińskiego w Chorzowie. I mimo niezwykle trudnych warunków (temperatura przekraczała 30 stopni Celcjusza) osiągnął kapitalny wynik. 1:43,73 s to oczywiście jego nowy rekord życiowy, ale przede wszystkim najlepszy rezultat w tym roku na świecie (WIĘCEJ TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Droga do Tokio: Małachowski i WłodarczykA wszystko dokładnie miesiąc przed startem igrzysk olimpijskich w Tokio. I jeśli ktoś do tej pory jeszcze go lekceważył i wątpił w jego sukcesy na nowym dystansie, musi posypać głowę popiołem. Tym bardziej, że jeszcze nie widać limitu jego możliwości. Nowy rekord Polski, któremu w tym roku stuknęło dokładnie 20 lat, naprawdę wydaje się być kwestią czasu.
- Uważam, że możliwy jest rekord Polski. Jak Patryk będzie miał zdrowie i jak się będzie słuchał - a na razie tak to wygląda - to będzie dobrze. Ja mam zawsze wysokie cele - przekonuje w rozmowie ze sport.pl trener Król, a Paweł Czapiewski dodaje, że może to być czas grubo poniżej 1:43,00 s.
A przecież Dobek miał bić rekord Polski, ale na płotkach. Przecież po zaledwie kilkunastu miesiącach treningów na nowym dystansie 400 m przez płotki (wcześniej biegał na płaskim dystansie) awansował do finału mistrzostw świata w Pekinie, zbliżając się do rekordu kraju Marka Plawgo na mniej niż 0,3 s.
Sam Plawgo widział wtedy ogromne rezerwy u młodszego kolegi i wieszczył nie tylko rekord kraju, ale medale wielkich imprez. Jednak niestety, po udanym 2015 roku kariera Dobka zwolniła. Głośniej nie było o jego świetnych wynikach, ale konflikcie z trenerem Krzysztofem Szałachem, któremu publicznie zarzucił popełnienie błędów w przygotowaniach do igrzysk w Rio de Janeiro.
Ale było, minęło. Dziś 27-latek sprawia wrażenie niezwykle dojrzałego i pewnego siebie zawodnika, jakby nic nie było w stanie wytrącić go z równowagi. I choć biega 800 metrów od kilku miesięcy, wygląda na bieżni jak stary wyga. Nie nadrabia dystansu, idealnie wyczuwa moment do ataku i nie daje rywalom szans na ostatniej prostej. Szybkość z 400 metrów jest nieodzowna.
Król skromnie przyznaje jednak, że on dostał już gotowego zawodnika. - On na pierwszych treningach wytrzymałościowych odstawał od dziewczyn. Po dwóch miesiącach pracy one nie mogły być już jego partnerkami do pracy treningowej. Wielka w tym zasługa jego dawnego trenera Krzysztofa Szałacha, który zbudował świetne podwaliny pod wytrzymałość tego chłopaka. Potem Walentyn Bondarenko pracował nad jego szybkością. Ja tylko pazernie wykorzystałem te elementy - mówi.
Dziś Dobka każdy musi stawiać w gronie kandydatów do medalu w nadchodzących igrzyskach. Jednak walka o podium igrzysk to jedno, dwa to wygranie nadchodzących mistrzostw Polski (25-27 czerwca). Konkurencja na 800 m mężczyzn robi się ogromna.
Mateusz Borkowski na pewno nie odpuści, nie można zapominać o Adamie Kszczocie, a przecież w Chorzowie z fantastycznej strony zaprezentował się 18-letni Krzysztof Różnicki, schodząc poniżej 1:45,00 s. Do tego ten dystans mogą biegać Marcin Lewandowski i Michał Rozmys, dla których celem nr 1 jest jednak 1500 m.
- Zamieniłbym siedem wcześniejszych złotych medali na jeden na 800 m - zapowiedział przed MP w Poznaniu Dobek.