Władysław Kozakiewicz jest jedną z największych legend polskiej lekkoatletyki. W skoku o tyczce niewielu zawodników było w stanie z nim rywalizować. Jego największym sukcesem był złoty medal olimpijski, który w 1980 roku zdobył w Moskwie.
68-latek dziś chętnie i niezwykle barwnie opowiada o czasach, kiedy startował w zawodach. Kozakiewicz nie ma też problemu, aby poruszać trudne tematy. Teraz w wywiadzie dla sport.pl wspomina, jak to było z dopingiem w tamtych latach.
Dla kibiców dużym zaskoczeniem będzie historia o Władysławie Komarze. To mistrz olimpijski z 1972 roku w Monachium. Okazuje się, że i on zdecydował sobie pomóc w niedozwolony sposób.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz nie kryje rozczarowania formą Polaków. "Nie można być zadowolonym z tego konkursu"
- Długo byliśmy na to (na doping przy. red.) za biedni i za słabo zorganizowani. Myśmy byli amatorami. Jak doping zaczął wchodzić, to Władek Komar mi opowiadał, że Amerykanie to stosują. Władek już był stary, musiał zrobić minimum, żeby go z kraju wypuścili na jakieś zawody. I pewnego razu jeden z jego amerykańskich rywali i zarazem kolegów mówi tak: "No to ile chcesz pchnąć? 21 metrów?". Władek na to: "20,50 mi wystarczy". "Dobra, to żółta tabletka" - opowiada Kozakiewicz.
Wybitny skoczek wspomina, że w latach 80. doping stawał się coraz bardziej powszechny. Z czasem ten okropny trend zawitał także do Polski. Podobno przed mistrzostwami świata "pojawiły się takie drzwi", za którymi można było sobie pomóc w nielegalny sposób.
Dla Kozakiewicza to wyjaśnia, dlaczego z czasem zaczęli pojawiać się zawodnicy, którzy bez większych przeszkód bili jego wyniki.
- Było trochę takich ludzi, których nigdy na oczy nie widziałem, a nagle zaczęli uzyskiwać bardzo dobre wyniki. W tym pokoju najpierw były próby, a później były już dokładne działania. Sprawdzone. Dlatego moi - yhym, yhym - następcy pobili moje rekordy. A po trzech latach zniknęli z tyczkarskiego świata. I na tym kończę - przyznaje.
Mistrz olimpijski dodał także, że doping był stosowany na największą skalę w Związku Radziecki i NRD. Polski sport jednak był zbyt biedny, aby także w ten sposób oszukiwać.
Kozakiewicz totalnie zaskoczony! O wszystkim dowiedział się w samochodzie >>
Wystarczył coming out, by zapomnieć o medalu. "Polska jest pod tym względem skrzywiona" >>