Wystarczył coming out, by zapomnieć o medalu. "Polska jest pod tym względem skrzywiona"

Polacy w Tokio zdobyli jeden medal, ale głośniej po nim o coming oucie wioślarki i reakcji Zofii Klepackiej. - Czy ten, kto ocenia, jest dobry? Niech spojrzy w lustro i zobaczy, czy jest dobrym człowiekiem - mówi legendarny Władysław Kozakiewicz.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Władysław Kozakiewicz Newspix / GRZEGORZ KRZYZEWSKI / FOTONEWS / Na zdjęciu: Władysław Kozakiewicz
Tydzień igrzysk za nami, a polscy sportowcy mają w dorobku tylko jeden medal. Srebro wywalczyła wioślarska czwórka podwójna w składzie Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta WieliczkoMaria Sajdak i Katarzyna Zillmann. Ta ostatnia po sukcesie pozdrowiła swoją dziewczynę. I rozpoczęła się lawina komentarzy.

Część kibiców otwarcie krytykowała zawodniczkę za to, że żyje w związku homoseksualnym. Inni bronili i chwalili za to, że zdecydowała się mówić o swojej orientacji i życiu. Zawodniczki ponad dobę czekały na gratulacje ze strony najważniejszych osób w państwie - prezydenta Andrzeja Dudy, co tylko dolało oliwy do ognia. Wątpliwości nie ma za to mistrz olimpijski z Moskwy, Władysław Kozakiewicz.

Łukasz Witczyk, WP SportoweFakty: Podczas igrzysk w Tokio zdobyliśmy jeden medal, ale po tym sukcesie więcej powiedziano o orientacji seksualnej Katarzyny Zillmann. Dziwi pana, że w Polsce bardziej żyjemy tym, kto z kim jest w związku?

Władysław Kozakiewicz, mistrz olimpijski z Moskwy 1980 w skoku o tyczce: Uważam, że ona zrobiła bardzo dobrze, że o tym powiedziała publicznie. Świat jest za tym, żeby była wolność całkowita we wszystkim. Polska w tym kierunku jest skrzywiona. Nie wiadomo dlaczego. To kraj, w którym kościół ma dużą wartość, gdzie są chrześcijanie, dobroć dla ludzi. A tu wychodzi jeden z drugim na ulicę i krzyczy z dezaprobatą, że ktoś jest gruby, żółty, czerwony czy czarny. Mamy neonazistów w Polsce, którzy pokazują na ulicach parole hitlerowskie. Nie wiem, co w tym naszym kraju się dzieje.

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Katarzyna Skowrońska spokojna o formę Polaków i zdrowie Michała Kubiaka. "Szykują się na ćwierćfinał"

Społeczność LGBT walczy o swoje prawa i głos Katarzyny Zillmann w tej debacie jest bardzo ważny.

Jest na te osoby nagonka, a to są normalni ludzie, mam wśród osób o takiej orientacji bardzo dużo przyjaciół. To, że ich mam, to nie znaczy, że ja jestem. Jeżeli oni się kochają, to jest ich sprawa, a nie jakiejś kobiety czy mężczyzny, który będzie szedł ulicą i powie, że się z tym nie zgadza.

Mamy w pamięci słowa, że to nie są ludzie, to ideologia.

Dostawałem opinie na Facebooku, że to nie jest LGBT tylko ideologia. Nie! Ideologia to te drugie 50 procent Polski, które szykanuje tych ludzi. Tamci są normalni. Ja jestem otwarty na świat.

Nie wszyscy sportowcy są tak otwarci na świat. W wywiadzie udzielonym sport.pl mówił pan o Zofii Klepackiej i był przeciwny temu, jak ona demonstruje swoje poglądy.

Ona je głosi radykalnie i głośno. Powinna wiedzieć, że w sporcie jest fair-play, które polega na różnych sprawach. Nie tylko, że komuś nogi nie podstawisz i nie kopniesz. Jeżeli mówi się o kimś źle, to jest to samo. Kogoś to może zaboleć, a wiadomo, że jeśli kogoś boli, to będzie się przeciwstawiał. To zamknięte koło. Można to zrozumieć, trzeba mieć troszeczkę tolerancji. Nie można wszystkich oceniać jedną miarą. Czy ten, kto ocenia, jest dobry? Niech spojrzy w lustro i zobaczy, czy jest dobrym człowiekiem.

Mówiłem o pani Klepackiej, która z różańcem w garści szkaluje ludzi. Ona uważa, że to jest dobre? Jest sportowcem i powinna traktować wszystkich ludzi równo. Z nią startują ludzie czarnoskórzy, Azjaci i co, ona będzie klęła na nich? A kto wie, czy ona nie ma jakichś tak zwanych odchyleń od normy?

Zobaczmy, jaki jest polski kościół. O tym trzeba mówić, że dzieci są krzywdzone, a nie, że dorośli ludzie robią to czy tamto. Dlaczego wchodzi się tym ludziom do łóżka i każe się im inaczej żyć? Wiem, co się stało z tym krajem, ale nie chcę bezpośrednio mówić, kto to zrobił. To jest niepotrzebne. Im więcej będzie takich spraw, tym większy będzie opór. Sam będę się opierał, jeżeli ktoś będzie przeciwny tym wolnym ludziom, którzy wychodzą na ulicę i walczą o swoje prawa. Nikt do niczego nikogo nie zmusza. W sporcie też tak jest. Sportowcy są normalnymi ludźmi. Wyjdź i bądź dobra dla ludzi. Dlaczego masz kogoś innego nie lubić? Nikt nikomu nic nie zrobił. Jeżeli nie chcesz czegoś robić, to nie rób. To jest twoja sprawa.

Wróćmy do igrzysk. Mamy jeden medal, choć oczekiwania były znacznie większe. Jak pan ocenia start polskich sportowców w Tokio?

Mamy tylko jeden medal. Nic nie można zrobić i trzeba walczyć dalej. Tak to wygląda, że są szanse, ale nie zawsze są one stuprocentowe. Cały świat nie śpi, są nowe kraje, o których wcześniej nie wiedzieliśmy, że mają sport, a teraz zdobywają medale w najróżniejszych dyscyplinach. Mamy jeszcze jakieś tuzy. Wszystkie prognozy biorą w łeb, bo zawsze myśli się, a może wygramy, bo nam się lepiej powiedzie niż komuś innemu. Okazuje się, że nie. To nie tak, że zawodnicy tylko zawodzą. To jest walka, jest jeden dzień i trzeba być najlepszym. Nie ma, że mi troszeczkę gorzej poszło. To za mało, trzeba walczyć do końca.

Wiadomo, że na igrzyskach każdy sportowiec walczy o medal. Szykuje się na ten jeden dzień, by zapisać się w historii. Nie jest łatwo wywalczyć olimpijski medal i pan jako były sportowiec doskonale o tym wie.

Ten dzień jest najważniejszy. W tym momencie trzeba być najlepszym. Jedno zachwianie, nieuwaga i człowiek może spaść z pierwszego miejsca na niższe. Stres też się z tym wiąże, bo jedni są silniejsi psychicznie, a inni słabsi. Nie widzimy sportowców na co dzień i nie da się wyliczyć tego, czy on na pewno będzie najlepszy. Ja byłem najlepszy na świecie, bezkonkurencyjny, a na igrzyskach w 1976 r. w Montrealu, gdzie wydawało się, że wystarczyło skoczyć, skoczyłem krzywo i doznałem kontuzji stopy. I medal uciekł, zająłem 11. miejsce. Z kolei cztery lata później w Moskwie nikt na mnie nie liczył. Było paru zawodników lepszych, a ja miałem kontuzję i nawet nie stawiali mnie na pudło. Jakieś tam małe nadzieje, że może mi się uda coś większego zdziałać, miałem. Ale to raczej Ślusarski był częściej stawiany w roli faworyta. Okazało się, że ja rozgromiłem rywali całkowicie.

Nie można liczyć tak zimno na medale. Siatkarze raz przegrali, a teraz grają świetnie. Zobaczymy, co będzie dalej. My, kibice, wiemy, że to nie jest łatwe. Szkoda mi, że ktoś z naszych przegrywa, ale trzeba patrzeć na to wszystko realnie.

Przed nami kolejny tydzień igrzysk. Do gry wkroczą kajakarze, zapaśnicy czy lekkoatleci. To dyscypliny, które dały nam wiele medali w przeszłości. Czy pana zdaniem znacząco powiększymy medalowy dorobek?

W lekkoatletyce mamy pewniaków, ale sami widzimy, że pewniaków mieliśmy i oni też zawodzili. Liczymy na medale, trzymamy kciuki. Zapaśnicy też dostarczali nam medali. Wiadomo, że igrzyska są prześliczne. Nawet w tej chwili, gdzie nie ma publiczności. Uważam, że trzeba oglądać, kibicować, podchodzić w miarę spokojnie do emocji, nie pompować balonika oczekiwań. Trzeba im dać spokojnie startować i cieszyć z ich sukcesów.

Igrzyska odbywają się bez udziału kibiców. To ma wpływ na postawę zawodników?

Kibice dopingują, człowiek chce się przed nimi pokazać. Zawodnik czeka na brawa. W lekkoatletyce, indywidualnej dyscyplinie, w piłce czy koszykówce są gwizdy. W szowinistycznym Związku Radzieckim było wszystko jedno, byle tylko wygrał ich człowiek. Ja byłem buńczuczny i pokazałem im ten gest - nazwany potem gestem Kozakiewicza. Skoczyłem trzy wysokości wyżej niż każdy inny. Zawodnicy na pewno żałują, że nie ma kibiców, ale muszą być szczęśliwi, że mogą w ogóle wystartować w igrzyskach.

Czytaj także:
Jakub Majerski szczęśliwy po awansie do finału. "Teraz nie mam nic do stracenia"
Piotr Małachowski zakończył karierę na igrzyskach. "Czas powiedzieć stop"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×