Polski mistrz przegrał z chorobą. "Tata był wspaniałym człowiekiem"

Newspix / TEDI/NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Sławomir Majusiak
Newspix / TEDI/NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Sławomir Majusiak

- Zrobiłam wszystko, by go uratować. W ostatnich dniach życia taty spędzałam z nim niemal 24 godziny na dobę. W domu ciągle mam jego rzeczy. Kiedyś przypomną mi, ile osiągnął, lecz na razie ich widok mnie boli – mówi lekkoatletka Julia Dutkiewicz.

W tym artykule dowiesz się o:

Jej ojciec, Sławomir Majusiak, był znakomitym biegaczem długodystansowym. W 1990 roku zdobył brąz mistrzostw Europy w Splicie, miał również na swoim koncie tytuły mistrza Polski. Po karierze z powodzeniem zajął się biznesem - stworzył sieć hurtowni, był też właścicielem m.in. domu towarowego i "Gazety Ostrowskiej". 5 grudnia 2021 roku Majusiak popełnił samobójstwo, skacząc z dachu kamienicy w centrum Ostrowa Wielkopolskiego.

Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Jak się pani czuje?

Julia Dutkiewicz, lekkoatletka i pisarka, córka Sławomira Majusiaka: 
Najgorzej jest nocami. Wracam do domu, kładę głowę na poduszkę i myślę. Rzeczy taty nadal są w mieszkaniu, nie zamierzam się ich pozbywać. W jednym pokoju znajdują się jego medale i puchary. Na razie ich widok boli. Mam nadzieję, że z czasem ten ból zastąpi duma, że tyle osiągnął i tak wiele po sobie zostawił. Bywają dni, że chętnie otwieram rodzinny album, w inne biorę wspólne zdjęcia do ręki i mam ochotę się rozpłakać. Staram się jak najrzadziej być sama, zamieszkała ze mną przyjaciółka.

Przez ostatni rok mieszkała pani z tatą.


Nie wychowywał mnie, więc traktowałam ten okres jako nadrabianie straconego czasu. Powinniśmy dostać go dużo więcej. Cieszyłam się, że tata jest. Mieszkałam sama od osiemnastego roku życia, gdy mama wyjechała do Niemiec. Przywykłam do samotności, z kolei potem przyzwyczaiłam się do obecności taty. Najbardziej brakuje mi go w codzienności. Fajnie, gdy możesz zjeść z kimś bliskim obiad. Fajnie, kiedy możesz komuś powiedzieć: jak idziesz do sklepu, to kup mleko. Miło, gdy tata pomaga ci naprawić zepsuty samochód. Małe rzeczy, ale dzięki nim czujesz, że ktoś nad tobą czuwa. Tęsknię za tym.

Nie ma pani do niego żalu?


Mam. Kiedy muszę podjąć jakąś trudną decyzję, bardzo często mówię: "tato, dlaczego cię tu nie ma?". Ten żal trochę będzie we mnie siedział. W głowie pozostało milion pytań bez odpowiedzi. Czy zająć się teraz biznesem? Co z moją karierą? Przygotowywałam się do rozpoczęcia studiów doktoranckich, ale chyba nie znajdę na nie czasu. "Tato, pomóż. Daj mi jakiś znak, co zrobić".

Jaki on był?


Ambitny. Na pewno pracoholik. Człowiek o wielkim sercu, może był nawet zbyt wrażliwy? Ukrywał to pod twardą skorupą biznesmena, ale w domu pokazywał prawdziwą twarz. Czasem wieczorem przychodził, gdy siedziałam przed komputerem, i bez powodu mnie przytulał. Pytał, co u mnie, zaczynaliśmy dłuższą pogawędkę. Nieraz po całym dniu był tak padnięty, że zasypiał mi na ramieniu.

Ma pani ulubione wspomnienie związane z tatą?


Gdy wróciłam do skakania wzwyż po pięciu latach i różnych problemach, towarzyszył mi podczas każdego startu. Ludzie się śmiali, że muszę go wszędzie zabierać, bo jego obecność dobrze na mnie działa. Doskonale pamiętam ubiegłoroczne halowe mistrzostwa Polski seniorów. Zdobyłam brązowy medal. Był niesamowicie dumny, chyba bardziej przeżywał zawody niż ja. Ta jego duma sprawiała mi ogromną radość. Tuż po mistrzostwach przyszedł i powiedział: "Dobra robota!". Potem zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie. Przez ostatni rok jego życia mieliśmy bardzo dobry kontakt. Zaprzyjaźniliśmy się.

To on zaraził panią miłością do lekkoatletyki?


Nie. Moja wuefistka z podstawówki powiedziała, że mam talent. Zaprosiła mnie na tzw. czwartki lekkoatletyczne. Wygrałam pierwszą edycję i na przełomie piątej i szóstej klasy zaczęłam trenować. Mama opowiadała, że ojciec osiągał sukcesy w biegach, ale nie byłam świadoma, jak wiele osiągnął. Potem lekkoatletyka nas do siebie zbliżyła. Początkowo traktowałam ją jako zabawę. W szóstej klasie podstawówki byłam w tabelach ogólnopolskich pierwsza w skoku wzwyż i stałam się czołową młodą zawodniczką w skoku w dal. To okres, w którym coraz częściej szukałam kontaktu z tatą. Gdy dojrzewałam, brakowało mi go. Wcześniej rozmawialiśmy sporadycznie. Tata bardzo dużo pracował, ja miałam treningi. Nie ma co ukrywać, przez długi czas nie byliśmy blisko.

W 1990 roku Sławomir Majusiak zdobył medal na mistrzostwach Europy w Splicie w biegu na 1500 m.
W 1990 roku Sławomir Majusiak zdobył medal na mistrzostwach Europy w Splicie w biegu na 1500 m.

Tata opowiadał pani o końcu kariery? W 2011 r. mówił w jednym z wywiadów, że po rozstaniu z bieżnią przeżył załamanie nerwowe.

Tak, to był jego pierwszy epizod depresyjny. Bardzo mocno przeżył rozstanie ze sportem. Próbował wrócić, lecz kiedy wsiąkniesz w codzienność, trudno to zrobić. Zawodnik żyje w bańce. Masz tylko jeść, spać i trenować, resztą zajmują się ludzie ze sztabu i najbliżsi. A po karierze przeżywasz szok. Zderzasz się z innym rodzajem bólu i zmęczenia niż na treningu. Ojciec żałował, że musiał skończyć karierę, że nie wytrzymał. Miał predyspozycje, by zostać mistrzem olimpijskim, do dziś jest jednym z lepszych biegaczy długodystansowych w historii Polski. Ale nigdy nie katował się na treningach tak jak inni zawodnicy. Miał spore rezerwy. Z czasem miał do siebie żal.

Jak sobie poradził po karierze?


Uciekł w pracoholizm. Dołączył do braci, którzy prowadzili hurtownię. Harował po dziesięć, dwanaście godzin. Tłumaczył, że musi skupić się na biznesie, żeby zająć czymś głowę. W ubiegłym roku prosiłam, żeby przystopował, jednak nie przyniosło to efektu. Później zszedł do sześciu, siedmiu godzin pracy dziennie. Ale to nie była chęć  znalezienia balansu, tylko zrezygnowanie. Tata zakładał maskę. Nie pokazywał, jak jest źle, bo wiedział, że przeżywam jego problemy. Pod koniec nie miał już jednak sił udawać.

Kiedy dostała pani pierwszy sygnał, że ma problemy zdrowotne?


Po wybuchu pandemii. Cały czas chodził przygaszony. Martwił się o firmę, a w dodatku wszyscy siedzieli zamknięci w domu. Ojciec nie miał już wokół siebie tylu ludzi. Widziałam, że źle to znosi. Często dzwonił i potrafiliśmy godzinę rozmawiać przez telefon. Aż spytał, czy może ze mną zamieszkać, a ja oczywiście się zgodziłam. Nigdy nie zostawiłabym ojca w potrzebie. Ostatni rok był zdecydowanie najtrudniejszy. Zrobiliśmy wszystkie badania, zdiagnozowano depresję i tata zaczął się leczyć. Momentami wydawało mi się, że idziemy w dobrym kierunku… Ale depresja to sinusoida. Jednego dnia czujesz, że podbijesz świat, a następnego nie możesz wstać z łóżka. Nie chce ci się żyć.

Mówi to pani z własnego doświadczenia.


Tak, walczyłam z depresją cztery lata. Kiedy zdobyłam złoto mistrzostw Polski juniorów młodszych, przyszedł kryzys. Dziś wielu młodych sportowców ma psychologa, ale wtedy nie było jeszcze takiej świadomości. Marzyły mi się wyjazdy na mistrzostwa Europy i świata, za szybko chciałam iść do przodu. Miałam problemy z tarczycą i kręgosłupem, długo nie potrafiłam znaleźć ich przyczyny.

Jak objawiała się depresja?


Głównie bezsennością. Brzmi niewinnie, ale jeśli nie śpisz, w dzień jesteś wrakiem człowieka, zwłaszcza gdy masz dwa treningi. Niby kochasz sport, ale brakuje ci siły, więc przestaje ci to sprawiać radość. Nieraz wychodziłam w nocy na spacer, żeby paść ze zmęczenia i wreszcie zasnąć. Pojawiały się myśli: "Kurczę, ja już z tego nie wyjdę". Przez pierwsze dwa lata się ukrywałam, wiedział tylko trener. Wynikało to z podejścia naszego społeczeństwa – bo niby jakie problemy może mieć szesnastolatka? Nie chciałam wychodzić z domu, dosłownie zamykałam się w czterech ścianach. Męczyłam się sama ze sobą, aż nie wytrzymałam i poszłam do psychologa. A później dokładnie zaplanowałam swoją walkę.

Proszę opowiedzieć.


Jeśli już wejdziemy w rolę ofiary, czasem trudno nam ją opuścić i znów wziąć za siebie odpowiedzialność. W Polsce często ludzie są bierni, mówią, że jakoś to będzie. Wolałam podejść do choroby inaczej. Miałam fizjoterapeutę, dietetyka, pilnowałam snu. Dbałam zarówno o głowę, jak i ciało. Chciałam zrobić dosłownie wszystko, żeby dać sobie szansę. Byłam przekonana, że jeśli w przypadku taty zastosujemy podobne metody, też przyniesie to skutek.

Z czasem choroba ojca postępowała?


Tata chciał, starał się, lecz w pewnym momencie przestał dostrzegać światełko w tunelu. Opadał z sił. Najbardziej musi chcieć wyzdrowieć sam chory. Jeśli tego brakuje, bliscy mogą robić wszystko, a to i tak nic nie da. Nieraz nie potrafiłam określić, w jakim jest stanie. Zwykle dobrze mi idzie odgadywanie uczuć innych, ale gdy mówimy o najbliższych, nie zawsze chce się to zrobić. Trudno jest córce zaakceptować, że jej ojciec cierpi.

Wypierała to pani?


Może nie aż tak, bo byłam świadoma, co się dzieje. Tata umiał się jednak bardzo dobrze maskować. W towarzystwie zachowywał się normalnie. Postrzegano go jako człowieka sukcesu. Wielu myślało, że nie ma żadnych problemów. Największy dramat rozgrywał się w czterech ścianach. Najczęściej nocami nie potrafił zmrużyć oka. Kiedy chodził po domu, budziłam się i mu towarzyszyłam. Myślę, że choć bardzo często rozmawialiśmy, miał traumy, o których nie chciał mówić. Zresztą ja też czasem zakładałam maskę. Pilnowałam się jako osoba, która również chorowała na depresję. Nie pokazywałam, jak bardzo przeżywam, że jest z nim bardzo źle. To ja musiałam być tą silną, żeby mu pomóc. Ale było coraz gorzej.

Co to znaczy?


Tata cały czas chodził zmęczony, miał problemy z normalnym funkcjonowaniem nie tylko w nocy. Trudno mi to wytłumaczyć, oddać słowami. Wiedziałam, że jesień i zima to szczególnie trudny czas dla osób chorych na depresję. Rozmawiałam z braćmi taty i ustaliliśmy, że będą często dzwonić i przyjeżdżać. Byłam też w kontakcie z psychiatrą.

Julia Dutkiewicz poszła w ślady taty - też uprawia lekkoatletykę. To brązowa medalistka mistrzostw Polski w skoku wzwyż.
Julia Dutkiewicz poszła w ślady taty - też uprawia lekkoatletykę. To brązowa medalistka mistrzostw Polski w skoku wzwyż.


Bała się pani, że tata może popełnić samobójstwo?


Nie przeszło mi to nawet przez głowę. Uznawałam, że osoba z tak silnym charakterem nigdy czegoś takiego nie zrobi. Nieraz rzucał zdania, że na emeryturze będzie prowadził spokojne życie. Przed jego chorobą wiele rzeczy traktowałam jako poważne problemy, a tata mówił: "Ogarniemy to, damy sobie radę". Podziwiałam go za to.

Podjęliście jakieś kroki, gdy choroba coraz bardziej dawała o sobie znać?


W ostatnich dniach życia taty spędzałam z nim niemal 24 godziny na dobę. Przestałam trenować, zjechałam ze studiów. Przez rok było może kilka nocy, które spędził sam. Ale jeśli ktoś postanowi odebrać sobie życie, nie jesteś w stanie go upilnować. Tamtego dnia miał przyjechać jego brat. Tata do niego zadzwonił i odwołał wizytę, tłumacząc to złym samopoczuciem. To był dzień jak co dzień. Rano ojciec poszedł biegać, na obiad zjedliśmy pizzę. Wyszłam na chwilę do pobliskiego sklepu, a gdy wróciłam, jego nie było. Niedługo później dowiedziałam się, co się stało. Nie chcę wchodzić w szczegóły.

Rana ciągle jest bardzo świeża.


Ktoś powie, że nie powinnam 1,5 miesiąca po śmierci taty udzielać wywiadu, tylko go opłakiwać. I będzie miał racje. To nie tak, że chcę teraz pokazać, jak bardzo cierpię. Chcę natomiast, aby pamiętano o tacie, bo na to zasłużył. Był wyjątkowy. Wiele osiągnął i zrobił to dzięki bardzo ciężkiej pracy. Jestem z niego niesamowicie dumna, wzorowałam się na nim. Poza tym mimo śmierci ojca chciałabym podkreślić, że depresję można pokonać. Sama jestem tego najlepszym przykładem. Wiem, że tego typu publikacje mogą pomóc. Przekonałam się na własnej skórze – gdy chorowałam, czytałam, jak z depresją radziła sobie Justyna Kowalczyk. Jeśli ktoś się z tym zmaga, nie powinien tracić nadziei.

Zrobiła pani wszystko, by uratować tatę.


Zrobiłam tyle, ile potrafiłam. Nigdy nie mówiłam mu: weź się w garść, mam swoje życie. Zamieszkałam z nim i przez cały ten czas towarzyszyło mi poczucie, że poświęcam całą siebie. Gdybanie mi jednak ojca nie zwróci. Prędzej czy później będę musiała się pogodzić z myślą, że taty już nie ma.

***

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.

Źródło artykułu: