- To zwycięstwo było dla mnie wyjątkowo przyjemne. Udało mi się pokonać Monikę Pyrek na jej własnym podwórku, a to nie lada sztuka. Na dodatek jej kibice przyjęli moją wygraną z takim samym entuzjazmem, z jaką zapewne nagrodziliby zwycięską Monikę. Jestem ogromnie wdzięczna tej publiczności. Odczułam jej sympatię już wysiadając z autobusu przed stadionem, kiedy przyjechałam na zawody. Takich miłośników sportu można postawić szowinistycznym kibicom piłkarskim za wzór! - oceniła tyczkarka w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
- A jeśli już rozmawiamy na temat mego występu w Szczecinie, to przypomnę, że skoro mam zwyczaj w każdym starcie dawać z siebie wszystko, to i tym razem nie mogło być inaczej. Tak się złożyło, że Pedro’s Cup wygrać było mi jeszcze trudniej niż mistrzostwa świata w Berlinie. Pod wieczór zrobiło się stanowczo za zimno - wspomina Rogowska.