W tym artykule dowiesz się o:
Ewa Swoboda (brąz w biegu na 60 metrów)
Ależ ona pokazała charakter! W tym sezonie była w niezłej formie, ale brakowało eksplozji, przebłysku wielkiego talentu. Doczekaliśmy się go właśnie w finale biegu na 60 metrów, choć nie obyło się bez nerwów. Aparatura pokazała bowiem, że... Polka popełniła falstart. Powtórki udowodniły, że nic takiego nie miało miejsca, choć nasza zawodniczka otrzymała zieloną kartkę. Przetrwała jednak próbę nerwów i spisała się znakomicie - uzyskała czas 7.10 sekundy i zdobyła brąz. Była o włos od srebra, ale to i tak ogromny sukces Swobody.
Paweł Wojciechowski (brąz w skoku o tyczce)
Jego forma była dotychczas bardzo nierówna. Potrafił w jednym konkursie spisać się bardzo dobrze, a w drugim wypaść wprost mizernie, nie skacząc nawet 5.50 m. W Belgradzie postawił wszystko na jedną kartę. Wiedząc, że po strąceniu poprzeczki jest w trudnym położeniu, podniósł ją wyżej i... w ostatniej próbie zaliczył 5.85, co dało mu brąz. Osiągnął zatem swój cel.
ZOBACZ WIDEO: Oktawia Nowacka: chciałam się poddać, to były bardzo ciężkie dni
Sofia Ennaoui (brąz w biegu na 1500 metrów)
Aż miło patrzeć, jak rozwija się zaledwie 21-letnia zawodniczka. Filigranowa biegaczka ma jednak w sobie mnóstwo determinacji i możliwości, co pokazała chociażby w Belgradzie. Ennaoui nie miała szans na złoto, ale wycisnęła z siebie tyle, ile mogła i zgarnęła brąz. To jej pierwszy sukces na tak poważnych zawodach.
Rafał Omelko, Łukasz Krawczuk, Kacper Kozłowski, Przemysław Waściński (złoto w sztafecie 4x400m)
Omelko - jako jeden z dwójki naszych reprezentantów - wróci do kraju z dwoma medalami. I to jakimi - indywidualnie wywalczył srebro w biegu na 400 metrów, finiszując w niesamowitym stylu.
W sztafecie Biało-Czerwoni wręcz zmietli rywali. Zrobili coś, co zdarza się bardzo rzadko i potrafią tylko najlepsi - prowadzili od początku do końca. Wprawdzie naciskali ich Belgowie, ale ich ataki były nieudane i to nasi sprinterzy - dość niespodziewanie - zgarnęli złoto.
Justyna Święty, Patrycja Wyciszkiewicz, Małgorzata Hołub, Iga Baumgart (złoto w sztafecie 4x400m)
Na występ żeńskiej sztafety długo czekaliśmy. Ale opłaciło się. Polki były w gronie faworytek do medalu, ale głównymi kandydatkami do złota były Brytyjki. Nasze rywalki rozpoczęły mocno, ale Biało-Czerwone były czujne. Na trzeciej zmianie fenomenalnie pobiegła Iga Baumgart, która wyprowadziła naszą drużynę na prowadzenie, a Święty przypieczętowała sukces.
24-letnia sprinterka z Raciborza triumfowała podwójnie. W sobotę zgarnęła bowiem indywidualnie brąz w biegu na 400 metrów.
Marcin Lewandowski (złoto w biegu na 1500 metrów)
Gdyby zdecydował się na start w biegu na 800 metrów, prawdopodobnie stoczyłby zażarty bój z Adamem Kszczotem. Wówczas nie byłoby jednak dwóch złotych medali. Decyzja Lewandowskiego okazała się zatem bardzo korzystna dla Polski, ale również dla samego zawodnika. Nie miał on bowiem najmniejszych problemów z pokonaniem konkurentów i w świetnym stylu zwyciężył w biegu na 1500 metrów.
Adam Kszczot (złoto w biegu na 800 metrów)
Perfekcjonista. Cały swój występ w Belgradzie miał doskonale dopracowany. Bez najmniejszych trudności przebrnął przez eliminacje i półfinał, a w finale zachował siły na ostatnie okrążenie, na którym nie dał przeciwnikom żadnych szans. Tak naprawdę dla niego złoto to była bułka z masłem. Zresztą to już trzeci jego triumf w halowych mistrzostwach Europy.
Piotr Lisek (złoto w skoku o tyczce)
Co tu wiele pisać - w tym roku jest klasą sam dla siebie. Wprawdzie w Belgradzie nie ustanowił rekordu, ale wygrał, potwierdzając świetną formę. Polak był faworytem, nie tak dawno zaliczył bowiem wysokość 6.00m, ustanawiając halowy rekord kraju. Tym samym ciążyła na nim ogromna presja, ale zdołał sobie z nią poradzić i zwyciężył.
Sylwester Bednarek (złoto w skoku wzwyż)
Ależ zgotował nam dreszczowiec Bednarek. 27-letni skoczek ostatni wielki sukces odniósł w 2009 roku. Teraz wrócił w wielkim stylu. Początek konkursu miał bardzo udany, ale potem dwukrotnie strącił poprzeczkę przy wysokości 2.27 m. To stawiało go w kiepskim położeniu, zwłaszcza że rywale skakali nadspodziewanie dobrze. Ale nasz reprezentant zachował zimną krew i uporał się z tą wysokością, a potem skakał jeszcze wyżej, dzięki czemu zwyciężył.
Konrad Bukowiecki (złoto w pchnięciu kulą)
To było niewiarygodne! Oczy ze zdumienia przecierali nie tylko kibice, ale również sam zawodnik. Bukowiecki ma dopiero 19 lat, ale już jest godnym następcą Tomasza Majewskiego. W Belgradzie zaczął źle, bo pierwszą próbę spalił, ale w kolejnej się zreflektował i... pobił halowy rekord Polski! Uzyskał bowiem wynik 21.97m, co jest także najlepszym wynikiem w tym roku na świecie. Do tego zdeklasował rywali, którym pozostała walka o srebro.