Łyżwiarka bez barier. Natalia Maliszewska najszybsza na świecie

PAP / Bartłomiej Zborowski / Natalia Maliszewska wróciła do kraju z dwoma medalami
PAP / Bartłomiej Zborowski / Natalia Maliszewska wróciła do kraju z dwoma medalami

Łyżwiarka Natalia Maliszewska bije rekordy i przekracza granice. We wszystkim jest pierwsza, wyrasta na polską bohaterkę zimy. Przewodzi klasyfikacji Pucharu Świata, a kilka dni temu przejechała najszybsze okrążenie w dziejach kobiecego short-tracku.

W tym artykule dowiesz się o:

23-latka podczas półfinałowego biegu na 500 metrów w Calgary pokonała kółko w 8,36 sekundy. A to już właściwie tempo "męskie". - Próbowałam wyprzedzić rywalkę, to odciągnęło moją uwagę od szybkości. Dopiero po biegu trenerka podeszła do mnie i zapytała: "Ty wiesz, co właśnie zrobiłaś?!". Po chwili zaczęli mnie otaczać inni, także rekordzistka świata Elise Christie. Podobno nawet kiedy biła swój rekord, to nie zrobiła takiej rundy, jak moja.

Tylko dla orłów

Maliszewska to dziewczyna nieprzeciętna, ona we wszystkim przoduje. Jako pierwsza Polka stała na podium zawodów PŚ, jako pierwsza je wygrała, wreszcie jako pierwsza zdobyła medal mistrzostw świata - srebrny w 2018 roku. Tylko na świat się spóźniła, bo siedem lat wcześniej urodziła się siostra Patrycja. Ona na pudle podczas mistrzostw Europy stała już w 2011 roku.

- Była dla mnie inspiracją. Podczas treningów przez lata patrzyła na mnie z billboardów. A ja mówiłam sobie: "Też chcę tak wisieć!". I podobno niedługo moja podobizna na torze się pojawi - opowiada nam ta młodsza w rodzinie.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 96. Dariusz Michalczewski: Jestem bardzo wdzięczny Niemcom, że dali mi obywatelstwo

Zimę zaczęła od pierwszego, czwartego i pierwszego miejsca PŚ w rywalizacji na 500 metrów. Osiągnęła niesamowitą powtarzalność tam, gdzie o wyniku decydują detale. Sprinterki pokonują 4,5 okrążenia 111-metrowego toru z prędkością 40 km/h. To zarówno sprawdzian szybkości i wytrzymałości, jak i zaawansowana rozgrywka taktyczna. Trzeba mieć siłę w nogach oraz komputer w głowie. Nie pęknąć i ograć rywali. Trochę jak bieg na 800 metrów w wersji "hardcore" bo w łyżwach na lodzie.

- Trzeba mieć jaja i być odważnym - nie kryje Natalia. - Muszę też wiedzieć, jak rozplanować liczbę kroków, kiedy wybrać moment wyprzedzenia. Rozważnie gospodarować siłami, bo zmiana prędkości zawsze bardzo wchodzi w nogi. I mieć instynkt, bo przy wyprzedzaniu wszystko dzieje się w ułamku sekundy. Czasem może się wydawać, że poradziłam sobie z kimś na danym wirażu, a ja miałam to zaplanowane już pół kółka wcześniej - przyznaje.

Najlepsze biegi w życiu

Trener kadry Urszula Kamińska mówi nam, że wyniki Maliszewskiej nie są dla mniej zaskoczeniem. - W tej dyscyplinie trzeba się urodzić mistrzem, żeby mistrzem zostać. Natalia zawsze miała wysoko rozwinięte cechy sprinterskie, trzeba było tylko dopracować jej talent. Systematyczna praca przyniosła efekt. Otworzył ją medal z mistrzostw świata. Dzięki niemu uwierzyła, że może regularnie stawać na podium - wyjaśnia.

Kilka tygodni przed sukcesem w Montrealu nasza łyżwiarka musiała przełknąć gorzką pigułkę. Zajęła jedenaste miejsce na igrzyskach w Pjongczangu, walkę o półfinał przegrała z późniejszymi medalistkami: Arianną Fontaną (złoto) i Yaną van Kerkhof (srebro). A przecież przed wylotem do Korei bodaj jako jedyna z 62-osobowej kadry zapowiedziała wprost, że chce medalu. Dla mamy, która w 2016 roku zmarła na chłoniaka, a podczas IO miała patrzeć na Natalię z góry i być dumna.

Przełomem dla Maliszewskiej był krążek z MŚ, dużo dały też zmiany w treningu. Latem Natalia pracowała nad techniką, nauczyła się na torze spokoju. Poprawiła też wytrzymałość szybkościową, bo do tej pory jej atutem był świetny start. Według Kamińskiej pierwsze półtorej okrążenia pokonuje najszybciej na świecie. Teraz także rusza jak rakieta, ale już nie traci na dystansie. Efekt? - Przejechałam w tym sezonie dziewięć najlepszych biegów w życiu - mówi.

Pokazała wszechstronność. Udowodniła sobie i światu, że potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji: przy prowadzeniu, blokowaniu, wyprzedzaniu. Zdobyła medale, zarobiła worek pewności siebie. - Czuję, że jestem na lodzie zwinna, szybka. Short track to jednak gra w kotka i myszkę. Wiem, że wciąż potrzebuję doświadczenia. Muszę cały czas się uczyć, stawać się coraz lepszą wersją siebie - podkreśla.

F1 na lodzie

I to chyba w tegorocznych wynikach naszej łyżwiarki najważniejsze. Jest piekielnie szybka, a wciąż ma rezerwy. Zarówno w doświadczeniu, jak i w budżecie. Sponsorów jest jak na lekarstwo. A short track to pole wojny technologicznej, Kamińska porównuje ten sport nawet do Formuły 1. Różne są kaski, stroje, nawet klocki przytwierdzające płozy do butów. Trudno mówić, że nasza kadra zostaje w tyle. Daleko nam też jednak do awangardy, głównie kopiujemy rozwiązania rywali.

- Może po ostatnich sukcesach znajdą się firmy, które zechcą nas wesprzeć. Mamy ogromny potencjał, a technologicznie nie do końca nadążamy. Trudno się jednak dziwić, skoro na przykład godzina testów w tunelu aerodynamicznym, a moglibyśmy tam sprawdzać zarówno sprzęt, jak i badać samą strukturę ruchu, kosztuje 40 tys. złotych - przyznaje trener Maliszewskiej.

Kamińska wie co mówi, w sporcie widziała prawie wszystko. Była asystentką wychowawcy siedmiu medalistów olimpijskich Sebastiana Crossa, podczas igrzysk w Soczi pracowała z Rosjanami. Podpatrywała szkoleniowców z Chin, Korei czy Francji i dziś - dzięki kolażowi doświadczeń - wyznacza linię polskiej myśli szkoleniowej. Prowadzi kadrę oraz białostocki Otto Speed Skating Team. To matecznik krajowego short tracku, w tamtejszej Juvenii szlify zbierali wszyscy olimpijczycy. Od 1992, olimpijskiego debiutu dyscypliny, mieliśmy ich dziewięcioro.

Medal na międzykontynentalnej imprezie zdobyła na razie tylko Maliszewska, ale w przyszłości ma być ich więcej. Kadra jest młoda, celem na ten sezon to budowa silnych sztafet. Najważniejszym punktem zimy będą marcowe mistrzostw świata, które ugości Sofia. A Gwiazdą Polarną czterolecia są oczywiście kolejne igrzyska: Pekin 2022.

Autor na Twitterze:

Źródło artykułu: