Trudna sytuacja polskiego miniżużla. Jacek Woźniak: Walczymy o przetrwanie (wideo)

W weekend na torze przy ulicy Brzegowej w Częstochowie rozegrano Gold Trophy. Rywalizację najlepszych miniżużlowców na świecie po raz kolejny zdominowali Duńczycy.

Bohaterką zawodów Gold Trophy w Częstochowie była 14-letnia Maja Aamand. Dunka była jedyną przedstawicielką płci pięknej, która wzięła udział w miniżużlowym czempionacie. Aamand jak burza przebrnęła przez rundę kwalifikacyjną, a w półfinale była blisko wywalczenia przepustki do finału. Dunka przy próbie ataku zanotowała upadek, który kosztował ją odpadnięcie z dalszej rywalizacji. - Zaczęłam jeździć na żużlu kilka lat temu. Mierzyłam się już z wieloma chłopakami i dziewczynami. Jadę w Gold Trophy, bo jestem jedną z lepszych zawodniczek w Danii. Było bardzo blisko awansu do finału, ale zarazem bardzo daleko. Jestem rozczarowana upadkiem, jaki miałam w ostatnim biegu półfinału. Swoją przygodę z żużlem rozpoczęłam od motocykla o pojemności 50 ccm. Nie mogę się doczekać aż wsiądę na "pięćsetkę" - powiedziała Aamand w rozmowie z CzewaTV.
[ad=rectangle]
Organizatorzy zawodów największe nadzieje wiązali z występem Michała Gruchalskiego, który był jedynym przedstawicielem częstochowskiego UŚKS Speedway. Gruchalski owal przy ulicy Brzegowej zna jak własną kieszeń, lecz rywalizację w Gold Trophy zakończył w zasadzie po rundzie kwalifikacyjnej. Co prawda częstochowianin wystąpił jeszcze w półfinale, ale był w nim zaledwie drugim rezerwowym. - Jest spory niedosyt po tych zawodach. Moim celem był awans do finału, ale to się nie udało i jestem zawiedziony. Chciałbym już zacząć ścigać się w "dorosłym" speedwayu. Dla mnie miniżużel już się skończył. Najchętniej jakbym mógł, to przeszedłbym na duży tor. Zawiodłem się bardzo na sobie, na sprzęcie, ale najbardziej na swoich umiejętnościach. Wierzyłem w to, że mogłem awansować do finału. Chciałbym zrezygnować z miniżużla, przejść na duży tor i rozpocząć prawdziwe ściganie - przyznał Gruchalski.

Zawody Gold Trophy po raz kolejny zdominowali Duńczycy. Na najwyższym stopniu podium stanął Mads Hansen, drugi był Frederik Jakobsen, a trzeci Jonas Jeppesen. Skąd tak duża dominacja młodych jeźdźców z Danii? Sport ten w tym kraju uprawia ponad 320 zawodników. W Polsce jest to zaledwie 22 licencjonowanych zawodników. W dodatku dochodzą koszty zakupu sprzętu, co wynosi około 20 tysięcy złotych. - Za każdym razem takie zawody oceniam pozytywnie. Widać, że Duńczycy cały czas dominują w tych rozgrywkach. Szkoda, że nasi zawodnicy nie są w stanie nawiązać równorzędnej walki z nimi. Jest to jednak spowodowane różnymi względami, przede wszystkim sprzętowymi, ale także małą liczbą zawodników. Dosyć dużo rozgrywamy zawodów na własnym podwórku, ale nie mamy kontaktu ze światową czołówką. Sprzęt jest tak drogi, że nie tylko klubów, ale również rodziców nie stać na to, by zapewnić dzieciom jazdę na odpowiednim poziomie. W Danii jest 320 zawodników i oni wybierają do 20 miniżużlowców na takie zawody. My mamy problem, by zebrać 6 zawodników i dwóch rezerwowych. Walczymy i staramy się, by miniżużel przetrwał w naszym kraju - powiedział Jacek Woźniak, trener miniżużlowej reprezentacji Polski.

Zdaniem Woźniaka, ale również i prezesa UŚKS Speedway Częstochowa, miniżużel ułatwia szkolenie adeptów sportu żużlowego. - Wydaje mi się, że trzeba spojrzeć troszeczkę w inną stronę. Kwestia finansowania miniżużla. Wielu mówi, że ten sport jest nikomu niepotrzebny. Uważam, że to przedszkole, które przygotowuje zawodnika, sprawia, że taki zawodnik po przejściu na duży tor po około dwóch miesiącach może uzyskać licencję - przyznał prezes UŚKS, Marek Latacz.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło: CzewaTV

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: