Walkę ma we krwi. Karolina Wójcik leci po marzenia
Gdyby ktoś szukał pierwowzoru wojowniczki, ona okazałaby się przykładem słownikowym. Jest zadziorna, nieustępliwa, uparta i twarda. W nocy z wtorku na środę Karolina Wójcik walczy o kontrakt marzeń.
- Zawsze, tak naprawdę, się biłam. Czy to w szkole, czy gdzieś tam na podwórku. Zawsze to jakoś płynęło w mojej krwi, no i dlatego bracia mnie zabrali na boks, ale wtedy nie było dziewczyn, więc trenowałam z samymi chłopakami - mówiła w wywiadzie dla "Fight Sportu".
Wszystko w biegu
Boks trenowała z przerwami trzy lata. Kilka lat później wyleciała do Anglii, jak sama tłumaczyła - za chlebem. Ale od korzeni się nie odcięła.
ZOBACZ WIDEO: Romanowski o kulisach KSW i wybrykach w reprezentacji, Śmiełowski o Kaczmarczyku- Szukałam tego boksu, bo ciągle mi siedziało w głowie, żeby się rozwijać. Ale tam trafiłam na MMA i odnalazłam się w tym sporcie. Tak to się zaczęło - tłumaczyła.
Początki na Wyspach nie były łatwe. Tylko wrodzony upór i twardy charakter pozwalały jej przerwać trudne chwile.
- Nie poddałam się. Nieraz brakowało, nieraz były łzy, zwątpienie, ale się nie poddałam. Powiedziałam: przyleciałam tu za lepszym życiem i takie sobie ułożę - wspominała.
Nowe wspaniałe życie nie było jednak usłane różami. Standardowo pracowała 10-12 godzin dziennie. Po pracy wsiadała w autobus i jechała prosto do klubu. Po treningu szybki wypad do sklepu, później gotowanie zdrowych posiłków i tak na okrągło. Wszystko w biegu.
- To był "zajazd". Totalny "zajazd". Ale tłumaczyłam sobie, że musi tak być, że musi być ciężko, żeby później było dobrze - mówiła.
Narodziny "Polskiej Zabójczyni"
Na Wyspach Wójcik rozpoczęła karierę amatorską. Według ogólnodostępnych statystyk w latach 2016-2017 stoczyła 9 walk. Przegrała tylko jedną. Rok później przeszła na zawodowstwo i narzuciła niesamowite tempo. W ciągu 12 miesięcy stoczyła 5 pojedynków. Nie wybrzydzała, nie wybierała rywalek i nie odrzucała ofert. Nawet tych najbardziej szalonych.
Jedna z nich pojawiła się na... tydzień przed galą i nadeszła z RPA. Wójcik miała wtedy na koncie 3 zawodowe zwycięstwa. Telefon z propozycją z cenionej organizacji EFC zadzwonił, kiedy była w pracy.
- Od razu powiedziałam, że pakujemy walizki i lecimy. To był spontan - tłumaczyła.
W Johannesburgu Polka zmierzyła się z Cheyanne Vlismas, która legitymowała się rekordem 1:1. Zaiskrzyło już na konferencji prasowej i późniejszym ważeniu, a tą, która "podkręciła" atmosferę była Polka. Zresztą, ważenia z jej udziałem zazwyczaj kończą się "dymami". Bo Wójcik taka właśnie jest.
Amerykanka zadała Polce pierwszą porażkę w zawodowej karierze, ale zwycięstwo nie przyszło łatwo. Vlismas wygrała po trzyrundowej walce, a sędziowie nie byli jednomyślni. Po przegranej Wójcik dostała od organizacji szansę walki... o pas mistrzowski. Po tytuł sięgnęła w grudniu 2018 roku, pokonując Chiarę Penco. Po kolejnym zwycięstwie przyszedł czas na walkę o drugie trofeum.
Na gali Contenders Norwich Wójcik zmierzyła się z inną Polką Eweliną Woźniak. Panie stoczyły twardy, pięciorundowy bój zakończony niejednogłośną decyzją i zwycięstwem Woźniak.
- Łatwo nie było, bo wygrałam dwie pierwsze rundy, dwie kolejne przegrałam i decydowała ta ostatnia - wspominała Woźniak.
Ale taka właśnie jest Karolina Wójcik. Ona nigdy nie odpuszcza. Również na treningach, dlatego kiedy trenowała w łódzkim Shark Top Team, była nazywana małym pitbullem, co było nawiązaniem nie tylko do jej charakteru, ale również warunków fizycznych.
W kolejnym pojedynku Wójcik zmierzyła się na gali Brave w Indiach z Marią Ribeiro. Polka przeżywała w tym starciu trudne chwile.
- Brazylijka założyła mi dźwignię na kostkę. Nie odklepałam, chociaż słyszałam, jak mi ta kostka strzela. Nie odklepałam i nie odklepię nigdy - wspominała po latach.
Przez KSW do marzeń
Po zagranicznych wojażach Wójcik wróciła do Polski i podpisała kontrakt z KSW. Z największą polską organizacją MMA związała się, żeby - jak sama podkreślała - namieszać i zrobić tu porządek. W okrągłej klatce KSW pokonała kolejno Sylwię Juśkiewicz (w październiku 2020 roku) i Aleksandrę Rolę (w kwietniu 2021 roku).
Obie walki walki wygrała przez decyzję, ale po zwycięstwach nie była zadowolona i wypowiadała się w bardzo podobnym tonie.
- Cieszę się ze zwycięstwa na punkty, ale ja jestem bardzo zła na siebie i głodna. Jak tylko wrócę do Krakowa, od razu biorę się za naprawianie błędów. Zawsze będę głodna, głodna i jeszcze raz głodna - tłumaczyła po jednej z walk.
Ten właśnie głód marzeń doprowadził ją do walki o kontrakt w UFC. Z tego też powodu nie przedłużyła kontraktu z polską organizacją.
- Mój menadżer od dłuższego czasu rozmawiał z UFC. Chcieli mnie na zastępstwo lub do Dana White's Contender Series. Takie szanse trzeba brać. UFC to moje największe marzenie. Lecimy z tym - wyjaśniała w rozmowie z "In The Cage".
W nocy z wtorku na środę w Las Vegas Wójcik wystąpi na gali Dana White's Contender Series. Stawką pojedynku z Sandrą Lavado będzie wspomniany angaż w największej organizacji MMA na świecie. Ale walka zaczęła się już - tu nie ma zaskoczenia - już podczas ceremonii ważenia. I to Wójcik jako pierwsza przyłożyła czoło do czoła rywalki, bo przecież przydomek "Polish Assasin" zobowiązuje.