Polskie gale MMA najlepsze w Europie - rozmowa z Mamedem Khalidowem

Jeszcze dwa lata temu znało go bardzo wąskie grono fanów tej niszowego sportu. Teraz głównie za sprawą efektownych pojedynków na galach KSW jest zupełnie inaczej. Mimo sukcesu pochodzący z Czeczenii wojownik cały czas pozostał sobą: skromny, uczciwy i bardzo pracowity. 19 marca podczas KSW 15 na warszawskim Torwarze kolejny raz wystąpi w walce wieczoru!

W tym artykule dowiesz się o:

Paweł Wójcik: Mamed, trzy miesiące temu otrzymałeś polskie obywatelstwo. Czy coś się w twoim życiu zmieniło oprócz tego, że łatwiej ci jest teraz poruszać się po Europie?

Mamed Khalidow: Tak, teraz jestem stuprocentowym reprezentantem Polski. Najpierw miałem stały pobyt, a potem dostałem obywatelstwo. Było jednak ciężko bo bardzo dużo trenowałem i nie miałem czasu na załatwianie spraw papierkowych. Na polski paszport namówiła mnie pani z urzędu. Sama procedura trwała do dwóch miesięcy, reprezentuję Polskę i Olsztyn. Kocham to miasto i było mi łatwiej. Władze w Olsztynie mi pomogły za co im dziękuję.

Słyszałem że wygrana walka na KSW 15 będzie zadedykowana twojej nowej ojczyźnie, tak bardzo dobrze czujesz się w Polsce?

- Polska jest moim drugim domem i tu znalazłem swoje miejsce na Ziemi - Olsztyn. Mam tu rodzinę, przyjaciół i pracę, którą kocham, czyli jestem szczęśliwy (śmiech)!

Teraz twoje życie wydaje się być bardzo ciekawe, mieszkasz w Olsztynie z piękną żoną Ewą i synkiem Kerimem, twoje walki w Polsce oglądają miliony widzów, toczyłeś pojedynki na całym świecie, ale wcześniej łatwo nie było. Wyjechałeś z Groznego 14 lat temu i o mało nie zginąłeś w czasie wyjazdu. Wracasz myślami do tamtych dramatycznych chwil?

- Tak jak większość ludzi, nie rozpamiętuję złych chwil, tylko koncentruję się na tych dobrych i je wspominam. Wtedy, wyjeżdżając ze stolicy Czeczenii, jechaliśmy pod gradem bomb, żegnały nas tylko zniszczone domy. W pewnej chwili przed nami ostrzelano samochód, było bardzo niebezpiecznie, nawet sobie nie zdawałem wówczas z tego sprawy. Jadąc do Polski, widziałem śmierć człowieka! To była wojna! Teraz to dla mnie straszny sen, który minął. To była wojna!

Czym był twój wyjazd z Czeczenii: emigracją, ucieczką przed niebezpieczeństwem, chęcią poznania innego świata?

- Celem mojego wyjazdu były studia, ponieważ nie było warunków do nauki w Czeczenii. Moje plany były zupełnie inne. Razem z rodziną i przyjaciółmi mieliśmy wrócić i odbudować Czeczenię. Tego chciał każdy młody człowiek wyjeżdżający z Groznego. Jechaliśmy do Polski, Włoch, Egiptu, a potem okazało się że nie mamy do czego wracać.

Nie wszyscy Polacy z otwartym sercem witają emigrantów, ale ty nigdy nie narzekałeś na swój los. Oprócz treningów skończyłeś na "piątkę" zarządzanie i administrację. Skąd czerpiesz motywację do działania?

- Na początku główną motywacją była odbudowa kraju po wojnie. W tym celu grupa Czeczenów wyjechała na studia do Polski, by zdobyć należyte wykształcenie i wrócić do kraju. Niestety, w 1999 roku zaczęła się druga wojna, która uniemożliwiła powrót do kraju. W tym czasie zacząłem trenować MMA - z tą dyscypliną związałem swoją przyszłość. Sport towarzyszył mi przez większość życia, więc rzeczą naturalną było połączenie z nim nauki. W moim życiu doszło do wielu radykalnych zmian, ale w pewnym momencie MMA stało się celem samym w sobie, bo do Czeczenii nie było już po co wracać. MMA zawsze kochałem, a po studiach zastanawiałem się, co robić dalej. Postawiłem na MMA i nie żałuję!

Jesteś osobą bardzo religijną. Nie przeszkadza ci to w uprawianiu MMA, o którym często się mówi że to jeden z najbrutalniejszych dziś sportów?

- MMA to brutalny sport? Serio? Ja nic na ten temat nie wiem (śmiech). MMA to jest to, co kocham i to moja praca. To jest sport, mimo iż wiele osób temu zaprzecza. Jazda na motorze też może być niebezpieczna, na żużlu też jest wiele sytuacji niebezpiecznych, które ocierają się o "brutal".

Twój bilans walk w MMA jest imponujący: 21 zwycięstw i tylko 4 porażki! Która z walk była dla ciebie najgorsza, a do której wracasz najchętniej?

- Najgorszą walką była moja trzecia porażka na Litwie, to były moje początki i po tej porażce zastanawiałem się, czy nadaję się do tego sportu, czy mam zrezygnować. Jednak rozmowy z moimi trenerami dały mi dalszą motywację do treningów. Wszystkie swoje wygrane walki bardzo miło wspominam.

Walczyłeś już na galach, między innymi w USA i w Japonii. Jak porównasz gale Federacji KSW wobec zagranicznych imprez?

- W tej chwili numerem jeden w Europie jest Federacja KSW, pod względem organizacyjnym i poziomu zawodników. Jeśli chodzi o USA czy Japonię, to uważam, że powinniśmy być dumni, iż mamy taką galę w Europie, a zwłaszcza u nas w Polsce. Goście z zagranicy są zaskoczeni poziomem i organizacją gal KSW! To wielkie widowiska, zresztą ty też tworzysz ten niesamowity klimat, zapowiadając wychodzących do ringu zawodników w ich ojczystych językach.

Na ile KSW i ogólnie MMA wypromował Mariusz Pudzianowski? Podczas KSW 13 w Spodku obaj byliście gwiazdami tego eventu i mieliśmy wówczas rzadki przypadek "dwóch walk wieczoru" na jednej gali!

- Mariusz z racji swoich osiągnięć w strongmenach jest osobą znaną większości Polaków. Gdy zaczął występować w formule walk MMA, to ci, którzy wcześniej na ten temat nic nie wiedzieli, zaczęli się interesować tą dyscypliną. Myślę że jego osoba przyciągnęła nowych fanów MMA.

Gale KSW ogląda w Polsacie i w Polsacie Sport od 3 do 7 milionów podekscytowanych bijatyką Polaków. Kiedy się poznaliśmy w Poznaniu (gala w 2005 roku, wygrana Mameda już w piątej sekundzie przez nokaut!) turniej organizowany był w zwykłej sali gimnastycznej, a na trybunach o mały włos nie doszło do rozróby. Teraz wychodzisz do ringu i widzisz wypełniony po brzegi Spodek, Torwar czy Arenę w Łodzi! Przychodzenie na gale KSW jest modne czy MMA jest już tak popularne?

- Pamiętam tę galę z Poznania, mamy nawet wspólne zdjęcie, to był początek mojej kariery. Dzięki takim galom jak KSW, MMA w Polsce jest popularne. Ludzie chcą oglądać walki, które są zbliżone do walk realnych. Ale tu też są reguły. Do tego Federacja KSW tworzy niesamowitą oprawę widowiska. To już nie jest tylko muzyczka dla zawodnika wychodzącego do ringu! Zawodnik na KSW jest bohaterem.

KSW 15 pierwszy raz od kilku lat będzie galą, na której nie zobaczymy sportowców-celebrytów (jak ja nie lubię tego określenia). Wszyscy zawodnicy to prawdziwi fighterzy MMA. Czego spodziewasz się po tej gali?

- Będzie to najlepsza gala KSW pod względem poziomu zawodników, na pewno dostarczy wszystkim miłośnikom MMA dużo emocji i wrażeń. Miłośnicy MMA będą na pewno zadowoleni na maksa, ale myślę, że dzięki KSW 15 znajdą się nowi kolejni kibice MMA w Polsce.

Na koniec wypada ci życzyć, abyś również trafił do tak potężnej federacji jak UFC! Powiedz jeszcze jak widzisz swoją przyszłość, biznes czy jednak sport?

- Życz mi zdrowia. Jeżeli chodzi o przyszłość, to przecież sport nie jest złym biznesem (śmiech). Ale myślę mocno o przyszłości. Mamy firmę z kolegą i produkujemy odzież o nazwie Mamed Khalidow Fighting Spirit. Michael Jordan też firmował swoim nazwiskiem ubrania (śmiech)!

Z Mamedem Khalidowem rozmawiał Paweł Wójcik - szef redakcji sportowej Polsatu Sport.

Komentarze (0)