Z każdym podejmę rękawicę - rozmowa z Grzegorzem Waligórą, wojownikiem MMA

Grzegorz Waligóra zapowiada się na świetnego fightera, którego trzeba mieć na oku, tym bardziej biorąc pod uwagę, że jego ambicja i determinacja rosną z dnia na dzień.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Pawłowski: W jaki sposób zainteresowałeś się sportami walki?

Grzegorz Waligóra: - Sportami walki interesowałem się od dziecka. W podstawówce trenowałem karate u mojego ówczesnego nauczyciela WF-u. Gdy miałem 13-14 lat miałem kontuzję kolana. W tym czasie nie mogłem trenować, więc oglądałem dużo walk MMA. Wtedy "na topie" była legendarna organizacja PRIDE. Organizacja już nie istnieje, lecz walki można nadal obejrzeć w internecie i mimo upływu lat nadal robią wrażenie. Po obejrzeniu tych walk, zapragnąłem trenować ten nieprzewidywalny sport.

Czy jest ktoś komu zawdzięczasz swój start w tym sporcie?

- Nigdy do tego sportu nikt mnie nie namawiał. Wręcz przeciwnie, mama była zawsze przeciwko dopóki pierwszy raz nie zdobyłem tytułu mistrza Polski! Zanim poszedłem na pierwszy trening MMA pół roku trenowałem z kolegą w piwnicy oglądając szkoleniówki Royce'a Gracie. To były śmieszne czasy, ale wtedy ten sport raczkował w Polsce. Natomiast w tej chwili taką osobą, która najbardziej pomaga mi podnosić moje umiejętności stójkowe jest Ruslan Kriwusza z Ukrainy, który przynajmniej raz w roku przyjeżdża do Polski i szkoli cały klub Kohorta. Jest to naprawdę w porządku gość, a do tego niesamowicie dobry trener, który wyszkolił wielu mistrzów świata. Aktualnie od niego czerpię najwięcej wiedzy jeśli chodzi o umiejętności walki w stójce pod MMA.

Jakie są twoje cele sportowe?

- Aktualnie moim celem byłoby zawalczenie do organizacji KSW lub MMA Attack. Ale główny cel zawsze był taki sam, żeby bić się dla najlepszej organizacji na świecie czyli UFC. W ostatnim roku, ze względu na mocny rozwój klubu który prowadzę, musiałem troszkę przystopować z braniem jakichkolwiek walk, jednak jestem jeszcze młody, dlatego ciągle chcę walczyć i się rozwijać. W najbliższym czasie planuję powrócić również do udziału w zawodach boksu tajskiego oraz brazylijskiego jiu-jitsu.

Czym byś się zajmował jeśli nie MMA?

- Ciężko powiedzieć, bo od zawsze czułem się najlepiej w sportach walki. Lubię pograć sobie w piłkę nożną, siatkówkę, pobiegać, pojeździć rowerem, ale nie czuję aż takiej satysfakcji z ich uprawiania. To nie są sporty które mógłbym uprawiać w kółko i w kółko. Naprawdę ciężko mi powiedzieć co bym robił gdyby nie sporty walki.

Czy jest ktoś na kim się wzorujesz?

- Staram się od wszystkich wyciągać to co mają najlepsze. Nie ma jednego zawodnika na którym się wzoruję. Jeśli spodoba mi się jakaś akcja stosuję ją tak długo na sparingach, aż zaczyna mi wychodzić w walce. Czasami to jest strasznie ciężkie, ponieważ jak robisz w ciągu pięciu minut sparingu dziesiąty raz to samo to już każdy wie co to będzie i łatwo jest cię skontrować. Wdrażam nowe techniki w mój styl walki do upadłego. W końcu o to chodzi, żeby sport który uprawiam sprawiał mi przyjemność, a nie ma nic przyjemniejszego niżeli stosowanie technik na które ludzie mówią "Wooooow" jak je widzą w telewizji.

Jakie są twoje najmocniejsze strony, a nad czym musisz jeszcze popracować?

- Uważam, że mam mocną walkę w stójce oraz parterze. Walka w stójce wywodzi się z boksu tajskiego, a walka w parterze z brazylijskiego jiu-jitsu. W jednej i drugiej dyscyplinie zdobyłem w sumie pięć medali mistrzostw Polski oraz brązowy mistrzostw Europy. W tych płaszczyznach czuję się bardzo dobrze, lecz stójka i parter pod MMA jest nieco inna. Cały czas staram się szlifować te płaszczyzny pod MMA jednocześnie pracując nad sprowadzeniami oraz obroną przed nimi.

Kto byłby twoim wymarzonym przeciwnikiem?

- Nie mam kogoś takiego jak wymarzony przeciwnik. Nie obiecuję, że z każdym wygram, ale z każdym mogę podjąć rękawicę.

Czy są jakieś inne sporty, którymi się interesujesz?

- Interesuje mnie wszystko co związane ze sportem. Śledzę poczynania naszych rodaków w sporcie na arenie międzynarodowej. Miło słyszeć, że piłkarze ręczni czy siatkarze mają takie wyniki. Denerwuje mnie tylko fakt, że podczas gdy zawodnicy (np. boksu tajskiego) muszą iść do pracy, zarobić pieniądze, odkładać je sumiennie przez cały rok aby z własnej kieszeni pojechać na mistrzostwa świata (nie mówię nawet jak ciężko muszą się przygotowywać w międzyczasie oraz ile pieniędzy włożyć w przygotowania), to w tym samym czasie polscy piłkarze narzekają że 10 tysięcy złotych miesięcznie to za mało. Zawodnicy boksu tajskiego przywożą z zawodów któryś rok z rzędu złoto, a polska reprezentacja piłki nożnej... Poza taką "małą" niesprawiedliwością finansową ze strony państwa jestem zwolennikiem każdej formy ruchu i pochwalam każdy sport.

Komentarze (0)