Arkadiusz Pawłowski: W jakich okolicznościach zainteresowałaś się sportami walki?
Kamila Porczyk: Odpowiedź na to pytanie jest trochę złożona. Tym sportem zaraził mnie mój mąż, ponieważ od lat trenuje sztuki walki, jest instruktorem krav maga i antyterror. Więc mimochodem musiałam uczestniczyć w życiu fighterskim, ale tylko biernie. Podczas pobytu w St. Petersbugu na gali M1 Global, gdzie byliśmy zaproszeni na walkę Emelianenki, czując super klimat zawodów (niesamowite nagłośnienie, światła, tysiące ludzi na trybunach) padło pytanie od mojego męża: "Wyobrażasz sobie siebie na takich zawodach w ringu?" na co ja odpowiedziałam: "Tak... tylko ja i ring...". Podczas powrotu do hotelu maglowaliśmy ten temat pół żartem, pół serio i... po powrocie do Frankfurtu poszłam do fight clubu MMA Spirit na sprawdzian, czy w ogóle się nadaję. Okazało się, że tak, i tak zaczęła się moja przygoda. Główną przyczyną była pustka, jaka ogarnęła moje życie sportowe. W fitness osiągnęłam już wszystko i straciłam motywację do dalszego działania. To też jest chęć udowodnienia sobie i innym, że jak się czegoś bardzo chce i ciężko się nad tym pracuje, można osiągnąć wszystko. Warto realizować swoje marzenia wbrew wszystkim przeciwnościom losu i złym opiniom ludzi. I jeśli mi się uda, to będę chyba jedynym żywym przykładem na tym świecie tego, że w tym wieku można zacząć trenować nową dyscyplinę i wyjść na ring (śmiech).
Czy MMA to dla ciebie kolejny etap sportowej kariery, czy też raczej hobby, pasja?
- Bez pasji nie da się osiągnąć dużych sukcesów. A że jestem sportowcem z krwi i kości, to celem są wysokie trofea, więc jest to z pewnością kolejny etap w mojej karierze. Mam taką cichą nadzieję!
Jakie są twoje ambicje i cele do osiągnięcia w MMA?
- Cele się zmieniają i w miarę jedzenia apetyt rośnie (śmiech). Jeszcze kilka tygodni temu chciałam po prostu zadebiutować i wygrać, a tak naprawdę to przeżyć tę walkę. Dziś już podnoszę poprzeczkę wyżej i czekam aż prezesi federacji Respect zaproponują mi mocniejszą zawodniczkę na wrzesień. Kłamałabym gdybym nie twierdziła w duchu, że nie myślę o starcie w KSW (śmiech). Chyba jednak za wcześnie, żeby o tym mówić, lecz będzie ostro. Najważniejsze jest dla mnie przygotować się bez kontuzji do kolejnej walki i wykonać plan założony przez trenerów.
Popularną opinią jest, że sporty walki to dyscyplina dla mężczyzn. Czy kobietom trudniej się przebić?
- No tak, baby do garów (śmiech). Sport to sport i nie powinno być tak dużych podziałów. Czy trudno się przebić? Myślę, że o wiele łatwiej kobietom niż mężczyznom. U kobiet jest mniejsza konkurencja, kobiet trenujących MMA jest o wiele mniej niż facetów. Myślę, że to bardzo dobry moment dla kobiet na robienie kariery w tej dziedzinie.
Osiągnęłaś spektakularne sukcesy w fitness, jesteś rozchwytywaną fotomodelką. Jakie są twoje inne zainteresowania?
- Sport, sport i tylko sport (śmiech). A jeśli coś innego, to też sprowadza się do sportu. Bardzo interesuje mnie dziedzina suplementacji i dietetyki w sporcie i na nic innego już nie mam niestety czasu.
Czy jest ktoś na kim wzorujesz swój styl walki?
-
Tak naprawdę to jest jedno z trudniejszych pytań. Jestem za małym "żuczkiem", żeby mówić o jakimś stylu. Byłoby to nie fair wobec wszystkich zawodników, którzy od dziecka zdzierali stopy na macie. Oczywiście podobają mi się pewni zawodnicy, lecz żadna z kobiet. A styl jest taki, żeby wykonywać 110 procent roboty założonej przez trenera. A wierna pozostanę mojemu mężowi (śmiech).
W debiutanckiej walce w formule MMA nie dałaś szans przeciwniczce. W jaki sposób przygotowywałaś się do tego pojedynku?
- Nie odkryję tu chyba Ameryki. Przygotowania były krótkie (tylko siedem miesięcy), ale naprawdę profesjonalne. Zaczęłam od kondycji z trenerem z Kielc, Rafałem Witkowskim, ponieważ utlenić tyle masy mięśniowej to jest nie lada wyczyn. Reszta to striking, jiu jitsu i zapasy. Nic nowego. Dzięki mojemu sponsorowi (Olimp) mogłam się spokojnie skupić na przygotowaniach. Alkagen i Endugen bardzo pomogły! Polecam wszystkim fighterom!
Kto byłby twoim wymarzonym przeciwnikiem?
- Nieważne kto i kiedy. Jak będzie wszystko fair, to biorę co jest.