29-letnia Kalifornijka swoją pierwszą walkę stoczyła o życie. Kiedy matka była z nią w ciąży, nienarodzonej jeszcze Rondzie pępowina owinęła się wokół szyi. Dziewczynka przeżyła, choć niedotlenienie spowodowało trwałe uszkodzenia mózgu. Z tego powodu Ronda Rousey swoje pierwsze zdanie wymówiła mniej więcej w wieku 6 lat. Dzisiaj nadrabia zaległości, a czasem potrafi powiedzieć aż za wiele.
Rodzinna tragedia
Po pokonaniu trudności z mową, Rousey musiała stawić czoła prawdziwej tragedii. Kiedy jej ojciec zabrał ją i siostrę na sanki zdarzył się im wypadek. W jego wyniku Ron Rousey poważnie uszkodził sobie kręgosłup. Paraliż dużej części ciała i problemy z normalnym funkcjonowaniem doprowadziły go do załamania psychicznego. Kiedy Ronda miała 8 lat, Ron popełnił samobójstwo. Nieszczęście, które spadło na rodzinę, miało duży wpływ na jej rozwój. Nie była łatwym dzieckiem również dla swoich nauczycieli, przez co lekcje odbywała w domu. Matka Rondy, AnnMaria De Mars, wiedziała, że jej córka potrzebuje ujścia dla wciąż rosnącej frustracji, dlatego namówiła ją na lekcje judo. Pierwsze treningi odbywały razem. Podczas jednego z nich Ronda przypadkowo złamała matce nadgarstek.
Narodziny talentu
Pierwsze pojedynki judo były dla Rondy zarówno sposobem na wyładowanie negatywnych emocji, jak i utrapieniem. Sportowa sylwetka i udział w agresywnych pojedynkach judo spowodowały, że szybko stała się licealnym odludkiem. Szkolni koledzy wytykali jej brak kobiecości i sportowe, męskie zacięcie. Rousey dorobiła się nawet ksywy "Miss Man". Nietrudno się domyślić, że sukcesy, które odnosiła wcale nie rekompensowały jej szkolnych upokorzeń. A i jednych i drugich było sporo. Jako 15-latka została wybrana do drużyny olimpijskiej. Na igrzyskach w Atenach w 2004 roku nie stanęła na podium, zdobyła za to złoto mistrzostw świata juniorów w judo, a na Igrzyskach Panamerykańskich. Do jej największych sukcesów w judo przed karierą w UFC należy wicemistrzostwo świata z 2007 roku oraz wywalczony rok później brązowy medal igrzysk olimpijskich w Pekinie w kategorii do 70 kg. Nie można też zapomnieć, że w wieku 16 lat Rousey była najmłodszą Amerykanką, która w międzynarodowym rankingu judoków wagi półśredniej zajmowała pierwsze miejsce. Jak się później okazało, to nie był ostatni raz, kiedy Rousey okazała się najlepszą z najlepszych.
Koniec kariery i początek kolejnej
Kiedy Ronda miała 21 lat musiała skończyć swoją przygodę z judo. Kiedy przeszła na "sportową emeryturę" pracowała jako kelnerka, barmanka, a nawet... asystentka psich terapii. Nie było jej nawet stać na mieszkanie. Po skończeniu zmiany w pracy szła spać do swojego samochodu. Wtedy nadszedł czas na życiową rewolucję.
- Zdałam sobie sprawę, że konwencjonalny czas pracy nie jest dla mnie. Nie chciałam tak spędzić reszty swojego życia. Później okazało się, że studia, to również nie moja bajka - skomentowała w jednym z wywiadów.
Po roku od ostatniej walki w judo Ronda zaczęła interesować się MMA. Miesiąc przed swoim oficjalnym debiutem pojawiła się w Glendale Fighting Club w Kalifornii. Rousey chciała sprawdzić, czy jej olimpijskie umiejętności mogą mieć przełożenie na inne dyscypliny, dlatego zdecydowała się trenować pod okiem jednego z klubowych trenerów - Edmonda Tarverdyana - wieloletniego szkoleniowca męskiej grupy bokserów zawodowych. Jak się jednak okazało, on nie był tą współpracą zainteresowany.
- Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, pomyślałem "co ona tu w ogóle robi, chyba nie jest poważna?" - powiedział.
Ostatecznie Tarverdyan się jednak ugiął, stawiając jeden warunek - Ronda musiała odbywać treningi indywidualne.
- Rousey okazała się niesamowicie dobrym uczniem - przyznał. Miałem na nią swój sposób. Przez pierwsze trzy miesiące kazałem jej ćwiczyć tylko z workiem. Miała uderzać tak mocno, aż nie zwrócę na nią uwagi - zdradził trener. - Teraz mogę powiedzieć, że pokazała swoją cierpliwość i determinację, by naprawdę ciężko pracować. Dopiero po tych trzech, czterech miesiącach zacząłem wprowadzać ją w tajniki MMA - skwitował.
Punkt zwrotny w treningach nastąpił, kiedy "Rowdy" dostała zaproszenie do swojej pierwszej amatorskiej walki.
- Jej menadżer zadzwonił do mnie i zapytał, czy Ronda mogłaby stanąć do pojedynku. Normalnie bym się na to nie zgodził, ale - można wierzyć lub nie - miałem co do niej naprawdę dobre przeczucia - powiedział Tarverdyan.
Pierwszą walkę Rousey wygrała po 23 sekundach. Od tego momentu, w tak ekspresowym tempie rozwijała się również jej kariera. Po kolejnych dwóch wygranych przed czasem podpisała z nią kontrakt organizacja Strikeforce. Po szeregu spektakularnych nokautów nadszedł czas na UFC, z którym podpisała umowę w 2012 roku. Została pierwszą kobietą w historii, która była mistrzynią tej organizacji w wadze koguciej.
Dziewczyna z okładki
Takiego początku kariery zazdrościć mogą najwięksi sportowcy. Gdy Rousey pokonała Cat Zingano w rekordowe 14 sekund na UFC 184, nikt nie miał wątpliwości co do jej umiejętności. Była to najszybsza obrona mistrzowskiego pasa w historii UFC. Do listopada 2015 roku wygrywała wszystkie walki, w jakich brała udział, z czego większość z nich - przed czasem. Ilość sukcesów nie wpłynęła jednak pozytywnie na jej motywację. Ronda chciała nawet powrócić do judo.
- Nie mam już po co trenować. Te dziewczyny nie mają czego szukać ze mną w klatce. Trenuję jeszcze mocniej niż podczas zawodniczej kariery judo - wyznała Rousey. Wiem że klasyfikacje do Rio już trwają ale przecież wystarczy, że wygram kilka turniejów. Marzy mi się najwyższy stopień podium imprezy mistrzowskiej i hymn narodowy. Strasznie mi takiego wspomnienia brakuje - podsumowała.
W tym okresie pięściarka stawała się coraz większą gwiazdą, która gościła już nie tylko w oktagonie. W 2012 roku pojawiła się na okładce prestiżowego magazynu Body Issue, zagościła w show Conana O'Briana, a także napisała autobiografię. O Rondę upomniało się także Hollywood. Zawodniczka ma na swoim koncie kilka filmowych i reklamowych epizodów.
Gorzki smak porażki
15-tego listopada 2015 nadszedł czas na walkę z Holly Holm - byłą wielokrotną pięściarską mistrzynią świata, która odrobiła pracę domową i w spektakularny sposób pokonała faworytkę. Wynik tej walki sprowadził na ziemię samą Rousey i jej fanów, z których część sugerowała nawet, że mogłaby zacząć walczyć z mężczyznami. To była jej pierwsza przegrana w życiu i jak się dzisiaj okazuje - ostatnia walka. Holly sprawnie unikała ciosów Rowdy atakując ją w najmniej oczekiwanym momencie. Tym sposobem Rousey zawiesiła rękawice na kołku szybciej niż ktokolwiek się spodziewał. Co ciekawe, matka pięściarki, która wprowadziła ją do świata sportu, dawno zachęcała ją do zakończenia kariery i zaczęcia przygody z... filmem. Choć jej dotychczasowe role w amerykańskich produkcjach były epizodyczne, Rousey dostaje coraz więcej poważnych propozycji z Hollywood. Z nieoficjalnych informacji wynika, że gwiazda wkrótce ma ogłosić, iż z końcem 2016 roku pożegna się z MMA i UFC.
Czy Ronda Rousey zdecyduje się na rewanż ze swoją największą rywalką Holly Holm? Wygląda na to, że zawodniczka postawiła wszystko na jedną kartę:
- Albo wygram i będę szła dalej albo przegram i koniec z tym wszystkim - podsumowała.
J. Jędrzejczyk ani myśli o przeprowadzce do USA: Walczyć tam będę częściej, ale jak trenować, to w Olsztynie