Chwila prawdy "Popka" na PGE Narodowym. Porażka równa się kompromitacji

Paweł Mikołajuw, długo wyczekiwany na polskiej scenie zawodnik, który w 2016 roku zdecydował się na powrót do klatki, 27 maja stanie przed ważną próbą. Jeżeli "Popek" chce liczyć się z dalszą, poważną karierą w MMA, porażka nie wchodzi w grę.

Waldemar Ossowski
Waldemar Ossowski
WP SportoweFakty

Starcie z "Hardkorowym Koksem" to dla rapera walka o wszystko, o dobry wizerunek siebie jako członka rodziny KSW. To on przecież odwalił kawał dobrej roboty od strony komercyjnej gali z numerem 39, kiedy swoim debiutem w federacji wysprzedał dużą część hali i zapewnił rekordowe zyski z PPV.

Mariusz Pudzianowski był za wysoko postawioną poprzeczką dla powracającego do sportu po ośmiu latach przerwy Pawła Mikołajuwa. Teraz poziom rywala znacznie spadł, "Popek" jest faworytem i musi wygrać, bo porażka równa się z olbrzymią falą krytyki. Dlaczego?

Robert Burneika (MMA 2-0) choć jest niepokonany w mieszanych sztukach walki, to o nowej dla siebie dyscyplinie myśli mało poważnie. Dla olbrzymich rozmiarów kulturysty to zabawa, środek zarobienia dodatkowych pieniędzy i promocja w jednym. "Hardkorowy Koksu" nie przykłada się wielce do treningów pod walkę z "Popkiem", a na pewno nie kosztem ukochanej budowy masy swojego ciała. Liczy on na swoją siłę i rozbicie rywala w jak najszybszym czasie, inaczej o wygraną będzie ciężko. Taktyka nie jest wyszukana, jak filmiki z jego treningów, gdzie w stylu kopnięć Jeana-Claude Van Damme rozprawia się z arbuzami. Do niego z całą pewnością można przykleić łatkę "freaka", czyli zawodnika, który ma za zadanie przyciągnąć na halę ludzi ciekawych jego występu w klatce. O próbach poddań, zapasach czy wyćwiczonych obaleniach możemy tutaj zapomnieć.

W tym roku "Hardkorowy Koksu" skończy 39 lat. Do MMA powraca po czterech latach przerwy, być może to jego pożegnalny występ. PGE Narodowy i oferta finansowa KSW skusiła go do ponownego przekroczenia progu klatki. Do tej pory bił się on z Marcinem Najmanem i tancerzem erotycznym Dawidem Ozdobą. Dla Mikołajuwa wygrana z Burneiką to pierwszy krok, aby łatkę "freaka" od siebie odkleić i mierzyć się z dużo lepszymi nazwiskami, bo przecież plany rapera nie kończą się na tym roku i na majowej gali w stolicy. ZOBACZ WIDEO Mamed Chalidow znów wielki: byłem żądny krwi

W debiucie dla KSW, na gali nr 39 w krakowskiej Tauron Arenie, "Popkowi" nie wyszło. Mordercze treningi u Marcina Różalskiego na nic się zdały, bo w 80 sekund Mariusz Pudzianowski wybił mu z głowy marzenia o wygranej. Teraz ma być inaczej, zmiany są potrzebne. Nad stójką popularnego muzyka popracuje Robert Złotkowski, który na co dzień szkoli kilku polskich zawodników UFC i KSW. Pod jego okiem dużych postępów pod względem umiejętności bokserskich dokonał m.in. Mariusz Pudzianowski, który w maju 2015 roku znokautował pamiętnym obszernym zamachowym Rollesa Gracie'a. Teraz "Złoty" musi z "Popka" wydobyć wszystkie najlepsze cechy.

Jeżeli o grudniowej walce "Pudziana" z "Popkiem" mówiło się, że to ten pierwszy stoi pod ścianą i musi wygrać, to teraz w tej roli wystąpi drugi z bohaterów hitu w Krakowie. Walka z "Hardkorowym Koksem" pokaże, czy Mikołajuwa stać na więcej w KSW niż tylko zachęcanie fanów do kupna PPV. 50 tysięcy kibiców będzie świadkiem jego próby. Jeżeli nie wygra z kulturystą, goszczącym na tę chwilę w KSW, to federacji chyba skończą się opcje na mniej wymagających rywali dla rapera, a cała jego przygoda w MMA nie będzie miała dalszego sensu.

Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>> 

Czy "Popek" pokona Roberta Burneikę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×