Chase Sherman już na samym początku znalazł sposób na swojego rywala. W bardzo łatwy sposób trafiał on kolejnymi kopnięciami w nogę przeciwnika, przez co Rashad Coulter po pierwszych pięciu minutach ledwie chodził. W pierwszej odsłonie to Sherman kontrolował przebieg starcia, nie dając rywalowi ani chwili przejęcia inicjatywy.
Druga runda była prawdziwą wojną dwóch zawodników wagi ciężkiej. Sherman w dalszym ciągu okopywał nogę przeciwnika, który w końcu nie mógł na niej stać i osunął się na matę. Mimo, iż Coulter przyjął bardzo dużą ilość ciosów w parterze, sędzia nie chciał przerwać starcia. Po kilku sekundach pojedynek przeniósł się do stójki, gdzie Coulter zaczął atakować mocnymi sierpami - jednym z nich trafił Shermana, który zaczął chwiać się na nogach.
Przez najbliższe kilkadziesiąt sekund oglądaliśmy bardzo mocne wymiany, po których fighterzy opadli z sił. Mimo ogromnego zmęczenia Sherman zdołał zadać ostateczną serię, w której trafił bardzo mocnym łokciem, posyłając nieprzytomnego Coultera na deski.
Dla "The Vanilla Gorilli" jest to udany powrót po dwóch porażkach z rzędu pod szyldem UFC. Sherman był bliski zwolnienia po przegranych z Justinem Ledetem i Waltem Harrisem, jednak wygrana z Rashadem Coulterem przywróciła jego szanse na dłuższe utrzymanie się w organizacji UFC.
ZOBACZ WIDEO: Gwiazda światowego boksu przegrywa przed czasem, to koniec kariery?