- Próbowałam sobie wyobrazić, że ojciec był w podróży służbowej i wróci - zwierzyła się Ronda Rousey w telewizyjnym programie prowadzonym przez Tylera Henry'ego. Jej ojciec popełnił samobójstwo, gdy ona miała osiem lat. Miał rzadką chorobę krwi, która uniemożliwiała leczenie. Ból był tak duży, że ojciec Rousey zdecydował się na dramatyczny krok. Co zrozumiałe, Rousey tęskniła za ojcem i wierzyła, że jeszcze kiedyś się spotkają.
Lekarze nie dawali mu nadziei na wyleczenie. Ich diagnoza brzmiała niczym wyrok: choroba ojca wojowniczki zakończy się śmiercią. - Mój tata postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Każdego dnia odczuwał ogromny ból. Nie mógł już pracować, czuł się jakby był hamulcem dla rodziny - opowiedziała Rousey.
- Pamiętam, kiedy odszedł. Mówiłam sobie, że wyjechał w podróż służbową. To był mój sposób radzenia sobie z tym. Był najlepszym ojcem. To niesamowity człowiek, gdyby taki nie był, to nie płakałabym - mówiła wzruszona Rousey.
31-latka ma za sobą debiut w WWE. Podczas gali WrestleMania 34 była mistrzyni UFC odniosła zwycięstwo. Była to dla niej bardzo ważna chwila. - To mój drugi najlepszy dzień w życiu, zaraz po ślubie - dodała.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #19: czołowy polski sędzia obala mit dotyczący walki Jędrzejczyk - Namajunas