Prawie trzy lata temu zdarzyło się coś, co na pewien czas zatrzymało w miejscu życie mistrza z Atlanty. 6 stycznia 2022 roku opublikował post na Facebooku, który rozpoczął słowami: "Kochana Mamusiu, ból mnie rozrywa. Mam 51 lat i nie wiem, jak to zniosę".
W wieku 86 lat zmarła mama Pawła Nastuli. Poruszający post, w którym w kilku zdaniach opisał jej pełne bólu, ale również dumy i walki życie, szybko trafił na strony sportowych portali.
- Prawie codziennie kontaktowałem się z mamą. Kiedy umiera taka osoba, masz kocioł w głowie, wyrzuty, że można było spędzać z nią więcej czasu. Rozmawiać, mniej krzyczeć. Dużo myśli przechodzi przez głowę. Starałem się jednak bardzo. Ja mieszkam pod Warszawą, ale klub mam na Bielanach, niedaleko mieszkania, gdzie się wychowywałem i gdzie mieszkała mama. Wpadałem do niej albo ona przychodziła do klubu. Świat w pewnym momencie staje w miejscu. Mając mamę w pewnym wieku wiesz, że w którymś momencie do tego dojdzie, ale nie jesteś w stanie przygotować się na śmierć mamy. To stało się nagle - opowiada dziś 54-latek w programie „Życie po życiu”.
Kilka miesięcy przed śmiercią mamy miało miejsce wydarzenie, które uświadomiło mu, że moment pożegnania jest bliżej niż myśli.
- Moja mama mieszkała na parterze. Kilka miesięcy przed jej śmiercią miałem sytuację, że nie odbierała telefonu. Siostra też próbowała się do niej dodzwonić. Podjechałem, nie miałem ze sobą kluczy. Waliłem w drzwi. Wszedłem przez okno, bo było uchylone, a tu się okazało, że mama miała wyciszony telefon i po prostu spała. Ale już wtedy dotarło do mnie, że to przecież kiedyś się wydarzy. Nie jest to łatwe, ale czeka prawie każdego z nas - z wyraźnym smutkiem w głosie przypomina Nastula. - Czuję obecność mamy. Często mi się śni. Wiem, że cały czas gdzieś tam jest.