Dla "Tybura" była to już siódma batalia w oktagonie UFC. Polak przystąpił do niej jako zawodnik sklasyfikowany na dziewiątym miejscu w rankingu wagi ciężkiej, podczas gdy jego przeciwnik znajdował się o cztery lokaty niżej.
Były mistrz organizacji M-1 Global wyszedł do oktagonu po dwóch porażkach z rzędu. Najpierw od Marcina Tybury lepszy okazał się Fabricio Werdum, a później znokautował go Derrick Lewis.
Stefan Struve również nie mógł zaliczyć dwóch ostatnich występów w UFC do udanych. Holender przegrywał kolejno z Alexandrem Wołkowem i Andriejem Arłowskim. 30-latek ostatnią wygraną odniósł kosztem Polaka, Daniela Omielańczuka. Poddał go w listopadzie 2016 roku podczas gali UFC 204.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 84. Rafał Fronia: Polscy dziennikarze pod K2 narażali własne życie. To było niepotrzebne
Pierwsza runda toczyła się pod dyktando uniejowianina, który był lepszym zapaśnikiem i parterowcem. W drugiej rundzie pojawiło się coraz więcej krwi. Był to efekt uderzeń Tybury, które dotarły na twarz konkurenta. Struve nabawił się poważnego rozcięcia w okolicach dolnej wargi.
Trzecia runda była momentami trudna do oglądania. Zawodnicy byli bardzo zachowawczy i niechętni do ataku. Nie podobało to się kibicom, którzy wygwizdywali wojowników. Sytuacja zmieniła się po obaleniu 33-latka, które uwydatniło jego przewagę na przestrzeni piętnastu minut.
Sędziowie nie mieli trudnego zadania. Dwóch arbitrów wskazało na 30-27 dla Tybury, zaś trzeci 29-28.
Była to ostatnia polska walka podczas gali w Hamburgu. Wcześniej w oktagonie zwycięstwo odniósł Bartosz Fabiński, natomiast porażkami zakończyły się konfrontacje z udziałem Damiana Stasiaka i Davida Zawady.