Szef UFC to wielki fan Donalda Trumpa. Odwdzięcza się za pomoc sprzed lat

Dana White jest teraz potężnym biznesmenem obracającym milionami dolarów, jednak w przeszłości niemal zbankrutował. Wtedy pewien bogacz zaryzykował i pomógł mu stanąć na nogi. W 2016 roku ten bogacz został prezydentem USA.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
Dana White Getty Images / Alex Trautwig / Na zdjęciu: Dana White

Świat amerykańskiego sportu jest w dużej części przeciwny Donaldowi Trumpowi. Amerykański prezydent krytykował zawodnika NFL, Colina Kaepernicka, gdy ten w proteście przeciwko brutalności policji nie chciał oddawał hołdu podczas śpiewania hymnu. Wiele razy starł się z LeBronem Jamesem, jednym z najsłynniejszych koszykarzy NBA. Gdzie okiem sięgnąć, wielu zawodników stara się wyjść przed szereg i powiedzieć coś niemiłego o Trumpie.

Ludzie ze świata sportu wspierający Trumpa są w zdecydowanej mniejszości. Jednym z nich jest Dana White, szef UFC. Lata temu, kiedy nikt nie interesował się MMA, dostał wsparcie od pewnego bogacza, który nie bał się zaryzykować. Tym bogaczem był właśnie Trump.

Miliarder miał nosa

White w 2016 roku wsparł Trumpa podczas konwencji Partii Republikańskiej. Nazwał wtedy swojego przyjaciela "wojownikiem". - Prezydent zawsze mnie dobrze traktował i był fanem UFC. Wiele osób zaangażowało się na przestrzeni 25 lat w promocję naszej organizacji, a jedną z nich był Donald Trump - mówił White. Ma z prezydentem na tyle dobry kontakt, że wraz z małżonką został zaproszony na trzygodzinną kolację do Białego Domu.

White jest lojalny wobec Trumpa, bo ten pomógł przetrwać szefowi UFC, gdy ten balansował na granicy wypłacalności i walczył o przetrwanie na rynku sportów walki. Pierwszy raz spotkali się w 2001 roku. W tamtym czasie promocja MMA - bo wtedy to nie był sport, a zwykłe "mordobicie" - uznawana była w 36 stanach USA za nielegalną. Republikański senator John McCain nazywał MMA "walką kogutów" i atakował przy każdej okazji. Kibice nie mogli również skorzystać z pay-per-view, kiedy chcieli obejrzeć którąś z hal w telewizji.

White potrzebował wsparcia finansowego i reklamy. Zainwestował wraz z kolegami ze szkoły - Lorenzo Fertittą oraz jego bratem Frankiem - duże pieniądze w UFC, ale ich firma stała na skraju bankructwa. Musieli znaleźć inwestora, jednak przy ogólnej nagonce mało kto chciał zaryzykować i wyłożyć pieniądze.

Wtedy do akcji wkroczył Trump. Miał nosa - był pierwszym z miliarderów, który pozwolił wkroczyć UFC do świata biznesu. Gale UFC 28, 30 i 31 odbyły się w Trump Taj Mahal w Atlantic City. To była znakomita reklama, White wreszcie stanął na nogi. Dzięki znajomości z obecnym prezydentem USA dostał się do Las Vegas. UFC 33 i 34 odbyły się w MGM Grand Garden Arena i Mandalay Bay Events Center.

Za dużo albo niedokładnie

- Kiedy zaczęliśmy inwestować w UFC, nikt nas nie chciał. Trump był pierwszym facetem, który powiedział "zróbmy tu galę". Pozwolił nam pojawić się w swoim hotelu, co dało nam porządnego kopniaka - mówił White w 2005 roku.


Wtedy UFC było już prężną organizacją, a biznesowe drogi White’a i Trumpa rozeszły się. Niemniej ten pierwszy nie zapomniał o pomocy, jaką dostał w trudnych czasach. Wiele razy podkreślał w kampanii prezydenckiej, że Trump jest typem "walczaka" i że będzie troszczył się o USA.

- Jest jednym z tych ludzi, co do których całkowicie zmienilibyście opinię, gdybyście tylko mogli go poznać twarzą w twarz. Nie we wszystkim się z nim zgadzam, czasami powie coś za dużo albo niedokładnie to, co chciał, ale go popieram - powiedział White o kandydacie Republikanów. Protest Kaepernicka? White: - Wierzę, że podczas hymnu powinno się stać, a nie klęczeć.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: każdy chciałby pojechać z nią na wakacje
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×