Na karę postawioną przez komisję sportową, Cody McKenzie (MMA 16-11) odpowiedział bardzo szybko. Były zawodnik największej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie w rozmowie z portalem MMAFighting przekazał oświadczenie, w którym w mocnych słowach odniósł się do zawieszenia.
- Rozgrzewałem się, było pięć minut do walki, a oni podeszli do mnie i zaczęli krzyczeć, żebym oddał mocz do testów. Odpowiedziałem, że nie dam rady, jestem w trakcie rozgrzewki i nigdy w życiu przed pojedynkiem nie oddawałem moczu. Walczę przecież od 15 lat. Chwilę później zagrozili, że nie dopuszczą do starcia, jeśli tego nie zrobię. Ostatecznie poszedłem do łazienki i coś nalałem do kubeczka, co było trochę zabawne, bo powiedziałem im, że nie pozwolę na oglądanie tego, jak oddaję mocz - powiedział McKenzie.
To nie koniec zwierzeń 30-latka. Według McKenziego komisarz NSAC w dość specyficzny sposób domagał się oddania próbki moczu przez zawodnika MMA.
- Za kulisami było nas łącznie sześć osób, a ten starszy facet był na mnie wkurzony, ponieważ powiedziałem, że nie oddam moczu przed ludźmi, bo nigdy tego nie robiłem. On się zdenerwował jeszcze bardziej, wyciągnął swojego penisa i zaczął nim potrząsać przede mną. Nie trwało to krótko. Krzyczał na mnie i cały czas wymachiwał swoim przyrodzeniem. Wiem, że go nie zwolnili. Nie słyszałem też o żadnych skutkach. Komisja Sportowa Stanu Nevada to żart - zakończył były zawodnik UFC.
ZOBACZ WIDEO Artur Szpilka o wygranej z Wachem i zadymie pod ringiem
W krótkim oświadczeniu poznaliśmy również stanowisko Komisji Sportowej Stanu Nevada. Wszystko wskazuje na to, że może dojść do śledztwa w tej sprawie.
- Zarzuty McKenziego nie są dokładne. W tej chwili analizujemy całą sprawę, a inspektor nie pracuje już dla nas - przekazał w komunikacie dyrektor wykonawczy komisji, Bob Bennett.