KSW 47: wyczekiwany powrót Borysa Mańkowskiego. Kręta droga na szczyt

Materiały prasowe / kswmma.com / Na zdjęciu: Borys Mańkowski
Materiały prasowe / kswmma.com / Na zdjęciu: Borys Mańkowski

Borys Mańkowski 23 marca powróci do klatki KSW po 15 miesiącach przerwy. 29-latek z Poznania ma za sobą trudny okres, w którym kontuzje go nie oszczędzały. Dodatkowo pojedynek z Normanem Parkiem w Łodzi to coś więcej niż kolejna walka.

W tym artykule dowiesz się o:

Mańkowski to były mistrz kategorii półśredniej KSW (do 77 kg), który w największej europejskiej organizacji MMA walczy od 2010 roku. Od kilku lat "Diabeł Tasmański" jest jedną z czołowych postaci Konfrontacji Sztuk Walki, na której federacja opiera sprzedaż swoich gal w PPV.

Zatrzeć złe wrażenie 

Borys Mańkowski ostatni pojedynek w KSW stoczył na gali w katowickim Spodku, 23 grudnia 2017 roku. Wówczas w głównej walce wydarzenia skrzyżował on rękawice z Roberto Soldiciem, który w ostatniej chwili zastąpił jego pierwotnego rywala - Dricusa Du Plessisa.

Mało kto spodziewał się, że panujący od ponad trzech lat w wadze półśredniej Polak będzie musiał uznać wyższość nieznanego jeszcze zawodnika z Bośni i Hercegowiny. Soldić z przytupem wszedł do KSW i przez trzy rundy dominował nad Mańkowskim, który wykazał się jednak olbrzymim sercem do walki. Po 15 minutach narożnik poznaniaka postanowił poddać porozbijanego mistrza.

Zobacz także: De Fries dużo cięższy od Narkuna na KSW 47

ZOBACZ WIDEO Marcin Mikucki o Ekstraklasa Cup: To miejsce, w którym trzeba się pokazać

Pechowy 2018 rok

Mańkowski nie zamierzał załamywać rąk po porażce z "Robocopem". Nie była to przecież jego pierwsza przegrana w karierze i potrafił on docenić zasługi nowego czempiona. Gwiazdor KSW po wyleczeniu ran po gali w Katowicach, od razu zabrał się za treningi i miał powrócić do klatki na czerwcowej gali w Ergo Arenie.

Zerwane więzadła w stawie skokowym okazały się jednak wystarczającym powodem, aby występ w Trójmieście odwołać. Pech, zdarza się. Były mistrz po kilku miesiącach doszedł do pełnej sprawności. Ponownie zainwestował pieniądze w swój rozwój i wraz z Mateuszem Gamrotem udał się na treningi do American Top Team na Florydzie.

Federacja KSW zakontraktowała Mańkowskiego na grudniową galę w Gliwicach, gdzie główną atrakcją był rewanż Mameda Chalidowa z Tomaszem Narkunem. Rywalem 29-latka miał być Vinicius Bohrer. Dwa tygodnie przed walką Polaka znowu dopadł uraz.

Nie tak 2018 rok wyobrażał sobie "Diabeł Tasmański". Po chwilowym załamaniu podjął on jednak decyzję, że najlepszym sposobem, aby odciąć się od pechowych wydarzeń będzie wyjazd do Tajlandii.

Nowa wersja Mańkowskiego

O ojczyźnie muay thai Mańkowski szlifował swoje umiejętności walki w stójce. Być może w głowie nadal siedzi mu porażka z Soldiciem, który w elementach bokserskich znacząco przeważał nad poznaniakiem. W Tajlandii Mańkowski odżył i z nową energią powrócił do ojczyzny.

Właściciele KSW postanowili, że w Łodzi jego rywalem będzie Dricus Du Plessis. Jak pokazały jednak ostatnie miesiące w karierze byłego mistrza i tym razem nic nie mogło być pewne. Reprezentant Republiki Południowej Afryki wypadł bowiem z karty walk gali w Atlas Arenie.

Zobacz także: Satoshi Ishii zadebiutuje w KSW

Starcie z podtekstami 

Ostatecznie formę Mańkowskiego sprawdzi kontrowersyjny Norman Parke. Trzeba przyznać, że Irlandczyk to o wiele lepszy rywal dla Polaka niż Afrykaner, a na dodatek łączy ich wspólna i burzliwa historia.

Parke to były pretendent do tytułu mistrzowskiego w wadze lekkiej KSW, który dwukrotnie bił się z kolegą Mańkowskiego, Mateuszem Gamrotem. Po ich drugiej walce, na gali w Dublinie w 2017 roku, jeszcze w klatce doszło do awantury. Starcie zostało przerwane przez lekarza po przypadkowym faulu "Gamera", który włożył palec w oko Irlandczyka.

Obóz Polaka był oburzony faktem, iż "Stormin" nie kontynuował walki, gdyż Gamrot zdecydowanie wygrywał ten pojedynek. Wściekły był również Parke, który ruszył w kierunku poznańskiego narożnika i odepchnął m.in. Borysa Mańkowskiego. Obydwaj wdali się wówczas w mało przyjemną dyskusję. Najbardziej porywczy był jednak Marcin Bilman, który uderzył byłego zawodnika UFC.

Dokończyć historię po męsku

Najlepiej byłoby, gdyby to Parke i Gamrot stoczyli trzeci pojedynek i sami wyjaśnili prywatne niedomówienia, ale taki scenariusz jest mało prawdopodobny. Choć Borys Mańkowski prywatnie nie czuje nienawiści do Irlandczyka, to wie, że polscy kibice i jego koledzy z klubu chcieliby, aby wymierzył mu sprawiedliwość za wiele gorzkich słów, jakie padły w kilkunastu ostatnich miesiącach w kierunku zawodników Czerwonego Smoka.

Zwycięstwo nad Parkiem może od razu zapewnić Mańkowskiemu starcie o pas i rewanż z Roberto Soldiciem. - Z całych sił chcę go pokonać. Chcę pokazać, że po tak długiej przerwie wrócił stary, ale lepszy "Diabeł Tasmański" - zapowiada Mańkowski.

Komentarze (0)