Już teraz mówi się, że to będzie największa walka w historii KSW. Z jednej strony stanie Chalidow, który jest posiadaczem pasa w kategorii średniej (do 83,9 kg) i niekwestionowaną legendą polskiego MMA. Z drugiej - Soldić, a więc najlepszy zawodnik dywizji półśredniej w KSW (do 77,1 kg). Stawką pojedynku będzie trofeum należące do Chalidowa. Jedyną zagadką pozostaje termin walki, a ten kibice poznają 23 października podczas KSW 64 w Łodzi. Do niedawna problemem był stan zdrowia Chalidowa. I między innymi o tym rozmawiamy z zawodnikiem olsztyńskiego Arrachionu.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Fani zadają sobie jedno pytanie: czy do walki pomiędzy tobą i Roberto Soldiciem dojdzie w tym roku?
Mamed Chalidow: Ale to nie jest pytanie do mnie. O tym zdecyduje KSW.
ZOBACZ WIDEO: Brutalny nokaut w Czeczenii, Polski sędzia wkroczył do akcji
Zadam je inaczej. Czy jesteś gotowy wejść do klatki w tym roku, jeśli taka będzie wola KSW? Nie tak dawno wspominałeś, że odezwała się kontuzja kręgosłupa. Po ostatniej walce Soldicia właściciele KSW zapowiadali, że zmierzycie się raczej w przyszłym roku.
Mam już swój wiek, ale fizycznie czuję się dobrze. Jeśli chodzi o psychikę, można powiedzieć, że od pewnego czasu "latam". Ale nie ma co ukrywać, że w trakcie kariery miałem skomplikowaną operację odcinka szyjnego kręgosłupa. Lekarze rozcinali mi gardło i wymieniali dysk. Później przechodziłem długą rehabilitację. Po niej stoczyłem kilka walk. Od czasu do czasu wciąż odczuwam pewien dyskomfort, ale nie jest aż tak źle. We wrześniu, kiedy Soldić poprosił o walkę ze mną, zapowiedziałem, że muszę wejść na wysokie obroty, żeby sprawdzić, czy jestem gotowy fizycznie. Głowa od początku mówiła "tak", bo ta walka mnie interesuje. Chcę się sprawdzić z tak znakomitym zawodnikiem, ale nie jestem głupcem. W trakcie kariery robiłem rzeczy, o których kibice nie mają pojęcia. Nie wiem, czy ktoś by to pochwalił.
Co masz na myśli?
Do walki z Brettem Cooperem wychodziłem na skraju swoich możliwości. Było prawdopodobieństwo, że stracę czucie od szyi w dół. To było z mojej strony ogromne ryzyko i zwykła głupota. Do wielu walk przystępowałem z poważnymi kontuzjami. Nigdy nie mówiłem, że wychodziłem do klatki z pękniętym palcem, rozbitą stopą, rozwalonym piszczelem. Miałem wiele kontuzji, ale żadnej walki nie odwołałem. Zawsze wychodziłem, nawet jeśli to się wiązało z ryzykiem utraty zdrowia. Dziś już tego nie zrobię. Nie poświęcę zdrowia, bo mam rodzinę. Właśnie zacząłem mocniejsze treningi i zapowiedziałem właścicielom KSW, że jestem gotowy podjąć wyzwanie. Teraz czas na ruch z ich strony.
Masz na karku 41 lat, Solidić jest młodszy o 15. Jedna z osób ze środowiska powiedziała mi w prywatnej rozmowie takie zdanie: "to nie fair, że spotykają się na totalnie innym etapie kariery". Jak to skomentujesz?
Ale co ja mam poradzić, że ktoś wyzywa mnie do walki. Jestem mistrzem KSW i to mnie do czegoś zobowiązuje. Nie mogę i nie chcę wybierać rywali. Poza tym Soldić wie, że jestem w formie. Przed moim rewanżem ze Scottem Askhamem on jako jeden z nielicznych mówił wprost: nie skreślajcie Mameda, bo widzę, że jest w dobrej formie. My zawodnicy widzimy więcej - jak ktoś się rusza, jak wygląda. Myślę, że Soldić nie byłby zainteresowany walką z kimś, kto szykuje się do zakończenia kariery. Dla mnie to też świetna okazja do sprawdzenia swoich możliwości. Przecież na tym polega sport - to codzienne przełamywanie barier. Chcę znów to poczuć i widzę u siebie ten błysk w oku.
Soldić potrafi miażdżyć swoich rywali w stójce. Myślę, że wiele osób zadaje pytanie, czy jest w stanie nawiązać z tobą walkę w parterze.
Ja takiego pytania sobie nie stawiam. Wskażcie mi kogoś, kto go do tego parteru sprowadził i tam go skończył.
Nikomu się to nie udało.
I to jest odpowiedź na pytanie. Dlatego nie widzę u niego słabych miejsc w żadnej płaszczyźnie. Skupię się na sobie. To jest taki poziom, że trzeba być przygotowanym kondycyjnie, fizycznie, psychicznie i technicznie. W każdym z tych elementów będę się musiał wznieść na wyżyny swoich możliwości.
Mówi się, że to największa walka w historii KSW. Może się też okazać najbardziej kasowa. Czy ty to odczuwasz?
Pytasz o gażę? Ja pozostaje na swoim pułapie finansowym i jestem z tego zadowolony. Nie wiem, jak to wygląda w przypadku Soldicia, ale nawet mnie to nie interesuje. Skupiam się na sobie i nie mam powodów do narzekań.
W ostatnim wywiadzie dla Polsatu Sport narzekałeś na coś innego. Na to, że ostatnio w sportach walki przekracza się granice dobrego smaku, że jest coraz mniej miejsca na szacunek. Czy miałeś na myśli "freakowe" organizacje, które aktualnie święcą triumfy?
Nie czuję się źle z tym, że tych organizacji jest coraz więcej. To jest akurat dobra informacja dla samej dyscypliny. To napędza zainteresowanie MMA. Źle mi z tym, że młode pokolenie wpatruje się w to, co dzieje się na tych konferencjach. Tam nie ma moralności, tam nie ma granic dobrego smaku, których nie da się przekroczyć. Jest trash-talk, są obelgi, wzajemne ubliżanie sobie. Młodzi na to patrzą, "jarają" się tym i biorą to za coś normalnego. Ja się nie "jaram". A co ciekawe, to jest temat tabu. Jak głośno powiesz, co o tym myślisz, to jesteś tym złym. Wiem, że po tych słowach mi się oberwie, że w pewnych kręgach zostanę skrytykowany. Ale ja nie boję się nazwać rzeczy po imieniu. Dla mnie to jest po prostu obrzydliwe.
Można powiedzieć, że "dymy" to najważniejsza część gal.
Właśnie o to mi chodzi. Zapominamy przy tym, że tego nie oglądają dorośli. Przecież na to patrzą dzieciaki z telefonami i dostępem do internetu. Jakie oni wynoszą wartości z tych konferencji? Sporty walki od zawsze były oparte na ciężkiej pracy, dyscyplinie i szacunku do przeciwnika, sparingpartnera czy trenera. To była podstawa. Sukces zawsze był okupiony krwią i wyrzeczeniami. Mam wrażenie, że dziś sporty walki tracą swój sens. Ja nie mam problemu z tym, że do klatki wchodzi ktoś, kto nie prezentuje żadnego poziomu sportowego. Jak ktoś chce się bić, ma do tego prawo. Każdemu kto wchodzi do klatki, powinno się okazać szacunek. Najgorsze jest to, że dziś w sportach walki jest coraz mniej sportu i coraz mniej szacunku.
Zobacz także:
"Arcydzieło", "Wielki mistrz". Reakcje z Twittera na zwycięstwo Usyka
Będzie rewanż? Promotor Joshuy nie pozostawia wątpliwości