- Życie nauczyło mnie nie zostawiać werdyktów w rękach sędziów. Nie rozmawiam z nimi. Strasznie mi przykro. Bardziej niż niejednogłośna decyzja boli mnie, że w trzeciej rundzie mnie nie było - mówi Bartłomiej Kopera, który musiał uznać wyższość Łukasza Rajewskiego na gali KSW 54. Zawodnik miał bardzo dużo pretensji do siebie. - Chciałem pokazać wszystkim, że mit o braku tlenu... Ktoś kto nie interesuje się, może powiedzieć, że wyglądam jak koleś, który nie trenuje do walki. To słabe, jeśli zawodnik nie wytrzymuje trzech rund - dodaje. - Jestem mocnym zawodnikiem. Myślę, że z Łukaszem, mimo mojej porażki, pokazaliśmy, że jesteśmy tym topem - twierdzi.