Klasa N3 to strzał w dziesiątkę - wywiad z Piotrem Krotoszyńskim, liderem klasy N3 w RSMP

Piotr Krotoszyński w RSMP zadebiutował w sezonie 1998 podczas Rajdu Wisły, startując w pucharze markowym Fiata Cinquecento. W kolejnym roku wystąpił w Rajdzie Zimowym i w Rajdzie Elmot, którego nie ukończył z powodu bardzo poważnie wyglądającego wypadku. W sezonie 2000, z powodów budżetowych, również startował sporadycznie. W 2001 roku po siedmiu startach Fiatem Seicento zajął 4. miejsce w jego markowym pucharze i przesiadł się do Volkswagena Polo.

W tym artykule dowiesz się o:

Nowa rajdówka dowiozła Piotra Krotoszyńskiego do tytułu Mistrza Polski w klasie A5 w RSMP 2002.W sezonie 2003 pauzował, natomiast rok później na kilka rajdów wrócił do Seicento, by w końcówce sezonu zmienić je na Hondę Civic klasy A7. Rok 2005 przyniósł pełen sezon startów Hondą, który zakończył się zdobyciem tytułu drugiego Wicemistrza Polski w klasie A7.

W kolejnym sezonie Piotr Krotoszyński zaliczył tylko 3 rajdy, a w 2007 ponownie pauzował. Powrócił w roku 2008, za kierownicą Citroena C2 R2, którym walczył w C2 R2 Teams’ Challenge. Równolegle startował w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski, gdzie wywalczył tytuł drugiego Wicemistrza Polski w klasie A-1600. Sezon 2009 to kolejna przerwa, natomiast w tym roku Piotr Krotoszyński wrócił na trasy RSMP, tym razem w klasie N3. Podczas Rajdu Elmot triumfował w klasie i po trzech rundach jest liderem klasyfikacji.

Mateusz Senko: Prowadzisz w klasie N3 po trzech rajdach. Liczyłeś na taki rozwój wydarzeń, czy jest to dla Ciebie zaskoczenie?

Piotr Krotoszyński: Rozpoczynając sezon chcieliśmy dla zabawy wystartować w Rajdzie Elmot, Lotosie i Polskim, a później sprzedać auto. Jadąc na pierwszy rajd po dłuższej przerwie chcieliśmy uplasować się w pierwszej trójce. Od startu do mety staraliśmy się jechać jak najszybciej i popełnić jak najmniej błędów. Udało nam się wygrać i zaczęliśmy myśleć o całym sezonie. Rajd Lotos to pierwszy rajd szutrowy w tym roku, którego nie mogliśmy się doczekać. Niestety okazał się dla nas bardzo pechowy (dwie awarie i 3 minuty w rowie) i tylko dzięki Superrally udało nam się zdobyć kilka cennych punktów. Honda po tym rajdzie wymagała dużej naprawy i wymiany skrzyni biegów, przez co nie zdążyliśmy na Rajd Polski. Pomimo absencji dalej prowadzimy, ale konkurenci są bardzo blisko.

Piotr Rudzki ma do Ciebie tylko punkt straty, rywale także odrabiają cenne "oczka". Jaka będzie więc Twoja taktyka na kolejne rundy?

- Rozsądek mówi, że ten kto jest na mecie wygrywa, jednak patrząc na historię moich poprzednich sezonów często starałem się jechać jak najszybciej potrafię, co wiązało się z nie dojeżdżaniem do mety. Rajd Bohemia zamierzamy pojechać jednak jak najszybciej i porównać się z miejscowymi kierowcami.

Wolisz szutry, czy może asfalty?

- Zawsze czułem się lepiej na szutrze niż na asfalcie, jednak po Rajdzie Lotos, gdy zobaczyłem drogę na pierwszym oesie, zwątpiłem czy jazda ośką po polskich szutrowych oesach daje przyjemność. W tej chwili mogę powiedzieć, że asfalt daje mi dużo frajdy.

Nie startowałeś w Rajdzie Polski, co było tego powodem?

- Głównym powodem był stan mojej Hondy po Lotosie: zdewastowane zawieszenie i zmielone przełożenie główne w skrzyni biegów, nie mówiąc o pourywanych zderzakach. Drugim, nie mniej ważnym powodem był start tylko dwóch zawodników w klasie N3, przez co można było zdobyć mało punktów, a Rajd Polski jest bardzo drogi, więc wygrała także chłodna kalkulacja.

Rajd Elmot przyniósł Twoje zwycięstwo w N3, po zaciętej walce z Rafałem Janczakiem.

- Rajd Elmot jest moim ulubionym rajdem asfaltowym, więc starałem się jechać szybko. Przerwa w startach bynajmniej mi w tym nie pomagała. Rafał od początku jechał bardzo szybko i wygrał pierwszy dzień zasłużenie. Drugiego dnia jechaliśmy jeszcze szybciej i dzieliliśmy się wygranymi oesami, a pierwszą pętle przyjechaliśmy z identyczną różnicą czasową jak po pierwszym dniu. Druga pętla przyniosła wiele zwrotów akcji. Najpierw nas obróciło, później Rafał wpadł do rowu i przed ostatnim oesem mieliśmy około 10 sekund przewagi. Koledzy jednak nie odpuścili i chcąc wygrać zaatakowali, co skończyło się wypadkiem, a my wygraliśmy. Jeszcze raz chciałbym podziękować za wspaniałą walkę i mam nadzieję, że na Bohemii także będzie taka rywalizacja.

Na Lotosie miałeś pecha, ale pozostałeś liderem punktacji. Czy rzeczywiście ten rajd był tak morderczy dla "osiek"?

- W swojej karierze jechałem wiele rajdów szutrowych, jednak wszystkie w suchych warunkach. Na Kaszubach przed rajdem cały czas padało, co spowodowało straszne warunki na oesach. Pierwszy przejazd był jeszcze w miarę do zaakceptowania, jednak na drugiej pętli warunki przypominały rajd terenowy. Chciałbym pojechać Hondą na rajd szutrowy w Finlandii lub Estonii, gdzie jest idealnie równo i szybko, choć wiem, że miejscowi kierowcy są tam nie do pokonania.

Co sądzisz o samej reaktywacji klasy N3 i całym projekcie www.KlasaN3.pl?

- Jak już mówiłem, duże brawa należą się wszystkim, którzy przyczynili się do reaktywacji klasy N3. Umożliwia ona starty zawodnikom nie dysponującym zbyt wysokim budżetem i rozwijanie umiejętności, a ponieważ auta klasy N3 dają wiele frajdy z jazdy, to uważam, że to strzał w "10".

Dzięki klasie N3 zwiększyła się frekwencja w RSMP. Jakie widzisz inne sposoby na zachęcenie kolejnych zawodników do startów w Mistrzostwach Polski?

- W przypadku zawodników nie posiadających mocnych sponsorów uważam, że rozwiązaniem jest jak największa liczba pucharów markowych. W Polsce istnieją dwa puchary: Citroena C2, który jest bardzo drogi i Renault, który jest rozgrywany na innych zasadach niż tradycyjny puchar, a jego warunki po prostu mi nie odpowiadają.

Co sądzisz o zagranicznych rundach w kalendarzu RSMP? Już niebawem pierwsza z nich, Rajd Bohemia.

- Myślę, że w obecnych czasach z perspektywy automobilklubów to dobry pomysł, ponieważ organizatorzy mają coraz większy problem z zebraniem budżetu na organizację imprez w kraju. Jednak dla zawodników zmniejszenie liczby rajdów byłoby lepsze i pozwoliłoby ograniczyć koszty.

Cofnijmy się nieco w przeszłość. Swoje starty rozpocząłeś w sezonie 1998, a więc podczas "tłustych" lat polskich rajdów.

- W tamtych latach zawody trwały dłużej, oesy były dłuższe, liczba kilometrów oesowych też była większa, a tylu kibiców co wtedy dziś można spotkać tylko na Rajdzie Polski. Atmosfera była dużo lepsza, a każdy każdemu chętnie pomagał. Kiedyś rajdy były również imprezą towarzyską. Przyjeżdżaliśmy na zapoznanie z trasą już w niedzielę, w czwartek odbywało się BT, a w piątek i sobotę ścigaliśmy się. W sobotę wieczorem większość zawodników i kibice spotykali się w jednej dyskotece i było wesoło. Dziś tego brakuje.

Jak na przestrzeni lat zmieniły się Mistrzostwa Polski? Co uległo poprawie, a co się pogorszyło?

- Na pewno polepszyło się bezpieczeństwo, zarówno dla zawodników, jak i dla kibiców. Pogorszyła się natomiast medialność, jak również podejście organizatorów do zawodników. Kiedyś nikt nie myślał o karach finansowych, chyba że za drastyczne przewinienia, a dziś wystarczy czegoś zapomnieć wysłać, pokazać i już są konsekwencje. Większość organizatorów chce łatać braki budżetowe za pieniądze zawodników, którzy i tak w dzisiejszych trudnych czasach ledwo dają sobie radę ze swoimi problemami.

Kibice uważnie śledzący Twoje starty mogą zauważyć, że miałeś kilka dłuższych przerw. Co było tego powodem?

Odpowiedz jest prosta - budżet i wypadki. Przez wiele lat finansowałem swoje starty z własnych środków i co jakiś czas miałem już tego dosyć, sprzedawałem auto i obiecywałem sobie, że to koniec. Przychodził kolejny sezon, a ja patrząc jak ścigają się inni nie wytrzymywałem i znów wracałem. Wiele moich przerw wynikało także z "dzwonów" – ciężko mi było zdążyć na kolejne zawody, gdy musiałem wymieniać nadwozie po kolejnym wypadku.

Jesteś jednym z najbardziej doświadczonych zawodników klasy N3. Czy daje to przewagę nad rywalami?

- Na pewno daje mi to przewagę, jeżeli chodzi o znajomość trasy na rajdach, które jechałem w poprzednich latach. Jest jednak kilka rajdów, których nie znam, więc zobaczymy jak na nich wypadnę.

Fiat Seicento, Volkswagen Polo, Citroen C2 R2, Honda Civic Type-R. Którą z tych rajdówek najlepiej wspominasz?

- Fiata Seicento zawsze będę wspominać z sentymentem, ale gdy pojechałem pierwszy rajd "Polówką" byłem w szoku. Auto w wersji grupy A miało 160 KM, było lekkie (około 950kg), posiadało krótką skrzynię ze szperą (155km/h), co dawało bardzo dużo przyjemności z jazdy jak na tamte czasy. Citroen w wersji C2R2 nie leżał mi ze względu na prowadzenie. Może przez to, że miałem pierwszą ewolucję zawieszenia bez regulacji. Nadrabiał za to bardzo dużo hamowaniem i skrzynią sekwencyjną. Honda Civic Type-R jest jednak najlepszą rajdówką jaką miałem, gdyż łączy w sobie szybkość, dobre prowadzenie i bezawaryjność, a to wszystko za przystępne pieniądze.

Jeżeli o pieniądzach mowa, to kto finansuje Twoje starty w RSMP?

- W większości finansuję je z własnej kieszeni, jednak pomaga mi także firma Inter-Marine sp. z o.o., za co chciałbym jej korzystając z możliwości bardzo podziękować.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na Rajdzie Bohemia.

- Również dziękuję, chciałbym też przy okazji pozdrowić wszystkich kibiców!

Komentarze (0)