- Nie. Wiec, co mogę zrobić - powiedział rosyjski debiutant zapytany o to, czy czuję presję ze strony zespołu. - Ja tylko proszę ekipę, by dała mi czas. Jest to dla mnie istotne, ponieważ gdy byłem w GP2 potrzebowałem trzech lat, by być szybkim. Wcześniej nie jeździłem bolidami.
- Musiałem zrozumieć jak pracować z zespołem, z inżynierami, z ustawieniami. Mogę powiedzieć, że była to dla mnie szkoła. Formuła 1 to również szkoła, ale na wyższym poziomie, więc potrzebuje więcej czasu - przyznał Pietrow.
- Dla mnie nie ma znaczenia, co ludzie mówią. Zawsze daje z siebie wszystko, staram się jechać tak szybko, jak mogę. Oczywiście dobrze jest, gdy zespół mnie chwali. Ale i tak maksymalnie cisnę. Widzieliście, że w połowie czy pod koniec wyścigów zawsze mam takie same czasy jak Robert - zauważył. - To dlatego, że od piątku do niedzieli się uczę. W połowie i pod koniec wyścigu czasy są dobre, bo dużo się nauczyłem.
- W czasie wyścigów nie mam problemów. Myślę, że problemem są kwalifikacje - przyznał. Musimy poprawić się w tym elemencie, ponieważ np. w Niemczech do 16 zakrętu miałem dokładnie taki sam czas jak Robert. Straciłem na nim 0,3 sek., bo nie wiedziałem jak go przejechać. Nie było wystarczająco dużo czasu, by w suchych warunkach nauczyć się go szybko przejeżdżać. To wydaje się proste, ale straciłem 0,3 sek. i byłem 10.
Pietrow po 11 wyścigach ma na swoim koncie 7 punktów przy 89 Roberta Kubicy. Rosjanin za każdym razem w kwalifikacjach przegrywał z polskim kierowcą.
Pietrow prosi o czas. Czy Renault będzie na tyle cierpliwe?