Ecclestone: Mosley powinien odejść

Nie tak dawno całym motoryzacyjnym światem wstrząsnęła afera seksualna z udziałem obecnego prezydenta FIA. Wzbudziło to falę głosów domagających się odwołania ze stanowiska 68-letniego Brytyjczyka. Ecclestone opowiada się za natychmiastowa rezygnacją Mosleya.

W tym artykule dowiesz się o:

Obaj panowie byli bliskimi przyjaciółmi przez blisko 40 lat. Sytuacja uległa zmianie, gdy jeden z dzienników ujawnił niewygodne fakty z życia prezydenta Międzynarodowej Federacji Samochodowej. - Dla dobra instytucji, którą reprezentuje, powinien zrezygnować z szefostwa – twierdzi Bernie Ecclestone. Dalej padają jeszcze mocniejsze słowa. – Wszyscy moi rozmówcy, wśród których znalazło się wiele uznanych autorytetów F1, zgodnie przyznali, że Max Mosley powinien odejść. To, że do tej pory nie podjął właściwej decyzji oznaczającej rezygnację, jest doprawdy niewytłumaczalne – kończy.

Mosley został oskarżony o wzięcie udziału w orgii o zabarwieniu nazistowskim, jednak wyparł się zarzutów dotyczących powiązania tego występku z hitlerowską ideologią. Brytyjczyk równocześnie oskarżył gazetę o oszczerstwo w tej kwestii, domagając się przeprosin.

Na wtorek w Paryżu zaplanowano spotkanie członków FIA. Prezydent federacji wyraził nadzieję, iż otrzyma na nim votum zaufania pozwalające na wypełnienie kontraktu do końca, czyli października 2009 roku. W takie rozwiązanie nie wierzy Ecclestone. – Stosunek ludzi do Maxa uległ zupełnej zmianie. Ciężko mówić o nawiązaniu normalnych relacji po tym co się stało – stwierdza. – W ostatniej rozmowie zasugerowałem mu, że najlepszym rozwiązaniem będzie przejście na emeryturę. Najbardziej odpowiednią ku temu okazją będzie generalne zgromadzenie FIA w listopadzie tego roku. Byłbym szczęśliwy, gdyby Max właśnie wtedy zdecydował się na dobrowolną dymisję, uprzedzając nieuniknione usunięcie ze stanowiska - dodaje z nadzieją.

Ecclestone wspomina również o swojej trudnej sytuacji w jakiej się znalazł po ujawnieniu seksualnego skandalu w FIA. – Od początku tej historii byłem pod ogromną presją ludzi, którzy inwestują w ten sport. Formuła 1 to w dużej mierze sponsorzy, przemysłowcy i producenci, czyli wszyscy ci, w których interesy uderzyła ta afera. Z ich punktu widzenia główny kierownik czy też dyrektor w firmie po takim wydarzeniu w przeciągu 24 godzin podałby się do dymisji. Dlatego tym bardziej nie potrafią zrozumieć, z jakiego powodu Max nie zdecydował się na podobny krok - podkreśla właściciel praw do Formuły 1.

Komentarze (0)