Mimo że w zagranicznej prasie pojawiły się informacje o kwocie blisko 40 mln dolarów, którą władze Bahrajnu wciąż muszą zapłacić za organizację wyścigu, szef Formuły 1 zapowiedział, ze zostanie ona anulowana. - Nikt z nas nie chce zarabiać na tej sytuacji. Chcę być lojalny wobec króla, który stara się robić wszystko, co w jego mocy, aby uspokoić sytuację w kraju. Nie potrzebuje dodatkowych zmartwień - powiedział Bernie Ecclestone dla Timesa.
80-letni Brytyjczyk również w The Telegraph zaprzeczył, że chce otrzymać pieniądze za organizację wyścigu, który został anulowany. - Opłata, którą zwykle pobieramy nie będzie zapłacona. Nie mogę kazać komuś płacić za coś, czego nie będzie. Nie wiem jakie odszkodowania im się należą za stratę przychodów. Wiem, że jest to trudny przypadek. Możemy go porównać do trzęsienia ziemi. Tego nikt nie mógł przewidzieć. Chcemy, aby w Bahrajnie odbył się ten wyścig i cały czas nad tym pracujemy. Jeżeli to się uda, wtedy zapłacą normalną stawkę - dodał.
Ecclestone wyjawił, że Formuła 1 nie jest ubezpieczona od podobnych sytuacji, jednocześnie zaprzeczając, jakoby żądał od Bahrajnu dodatkowych pieniędzy za możliwość organizowania pierwszego wyścigu sezonu. - Nigdy nie pobieraliśmy dodatkowych pieniędzy za organizację pierwszego jak i ostatniego wyścigu. Staramy się zaplanować kalendarz tak, aby pasował Formule 1 - zakończył.
Bernie Ecclestone z mistrzem świata Sebastianem Vettelem