Występ w rajdzie to przede wszystkim ciężka praca - rozmowa z Ireneuszem Pleskotem

Ireneusz Pleskot, mimo niewielkiego, trzyletniego stażu na prawym fotelu rajdówki ma już na swoim koncie kilka znaczących sukcesów. Największe z nich osiągnął u boku Jana Chmielewskiego, w sezonie 2007 wygrywając w klasie A7 Rajd Orlen i Rajd Nikon. Obecnie duet Wesem NEO Rally Team regularnie walczy o czołowe lokaty w klasyfikacji C2 R2 Team’s Callenge. Załoga Chmielewski/Pleskot podczas każdej z tegorocznych rund RSMP plasowała się na podium wśród pucharowych Citroenów.

W tym artykule dowiesz się o:

Poza występami w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski Ireneusz Pleskot startuje także czynnie w Rajdowym Samochodowym Pucharze PZM, pilotując różnych zawodników. W Rajdzie Warszawskim wraz z Michałem Złomańczykiem zajęli pierwsze miejsce w klasie RWD3 i drugie w klasyfikacji RWD. Lecz zdecydowanie największym sukcesem Irka był występ w Rajdzie Agapit, podczas którego pilotował Macieja Krzyszychę. Olsztyńsko-warszawski duet okazał się najszybszy w klasyfikacji Rajdowego Samochodowego Pucharu PZM, pokonując wielu rywali w mocniejszych samochodach.

Mateusz Senko: Niedawno u boku Macieja Krzyszychy wygrałeś Rajd Agapit w klasyfikacji Rajdowego Samochodowego Pucharu PZM? To chyba Twój największy dotychczasowy sukces?

- Z pewnością wygrana w tym rajdzie dużo słabszym od konkurencji autem dała sporo satysfakcji i motywacji zarówno dla Maćka w dalszym poszukiwaniu budżetu jak i dla mnie, gdyż było to moje pierwsze zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Czy to największy sukces? Biorąc pod uwagę wynik sportowy z pewnością. Ale muszę przyznać, że dla mnie sukcesem jest możliwość jazdy w Mistrzostwach Polski u boku dobrego kierowcy, Jana Chmielewskiego i współpraca ze wspaniałymi ludźmi. Jeżdżę stosunkowo niedługo, ten sezon jest moim trzecim rokiem startów, w ciągu których uczestniczyłem czynnie w 30 rajdach. Myślę ,że to jest dla mnie największy sukces.

Obecnie startujesz także z Janem Chmielewskim w C2 R2 Team’s Callenge. Jak rywalizuje się w stawce niemal identycznych aut, gdzie wszystko zależy tylko od umiejętności załogi?

- Mamy wspólnie z Jankiem dużo satysfakcji z możliwości uczestniczenia w tym pucharze. Zwłaszcza, że uczestniczą w nim bardzo doświadczeni zawodnicy. Zarówno Radek Typa, jak i Marcin Dobrowolski, czy Marcin Pasecki startują już kilka lat w RSMP. Dla nas jest to drugi sezon, lecz mimo to na każdym rajdzie toczymy bardzo wyrównaną walkę z doświadczonymi rywalami. Różnice na poszczególnych oesach często są sekundowe. Rajd Elmot przegraliśmy z Arielem Piotrowskim tylko o 5 sekund. Obecnie po pięciu rajdach zajmujemy drugie miejsce w klasyfikacji C2 R2 Team’s Callenge ze stratą zaledwie jednego punktu do Marcina Paseckiego, a jeden punkt za nami jest Radek Typa. Wspólnie z Jankiem możemy się pochwalić pięcioma z rzędu miejscami na podium we wszystkich tegorocznych eliminacjach. I oczywiście podczas czterech pozostałych rund RSMP będziemy walczyć o najwyższe lokaty.

Poza regularnymi występami z Janem Chmielewskim i Maciejem Krzyszychą w tym i poprzednim sezonie zaliczyłeś także kilka okazjonalnych startów z innymi kierowcami. Było dla Ciebie chyba dość dużym wyzwaniem, sprostać oczekiwaniom tylu zawodników?

- Jest to dla mnie spore wyzwanie, lecz przede wszystkim możliwość poznania różnych rodzajów opisu. Pewnych rzeczy nie można się nauczyć z doświadczeń innych osób. Do tej pory startowałem z czternastoma kierowcami, z których każdy miał inne preferencje co do notatek. Jeden z nich miał przykładowo odwrotną skalę trudności zakrętów w stosunku do kierowcy, z którym jeździłem wcześniej. Wyglądało to tak, że "1" był zakrętem najłatwiejszym, a "6" najtrudniejszym. Gdy jeździ się już jakiś czas, takie przestawienie początkowo wydaje się trudne. Lecz myślę, że obaj dobrze sobie poradziliśmy wygrywając klasę w naszym pierwszym wspólnym starcie. Ze wszystkimi kierowcami z którymi startowałem utrzymuję dobry kontakt, myślę więc, że udało mi się sprostać ich oczekiwaniom. Ale na pewno nie jest to proste, gdyż każdy ma własne wymagania i nawyki, a od pilota potrzebuje czego innego. Wbrew pozorom praca pilota nie polega tylko na czytaniu notatek, lecz także na wielu innych zadaniach. Także sam opis można podyktować na wiele sposobów. Wielką sztuką jest umiejętność dostosowania stylu dyktowania do potrzeb i oczekiwań kierowcy. A gdy to wszystko się uda można sobie pogratulować i zbierać siły na następny rajd.

Swoje starty zaczynałeś także na lewym fotelu rajdówki. Jak możesz porównać udział w zawodach z perspektywy kierowcy i pilota?

- Rzeczywiście zaczynałem jako kierowca i choć były to okazjonalne starty to miałem z nich sporo satysfakcji. W KJS byłem nawet mistrzem w warszawskich Rally Sprintach w swojej klasie. Rajdy to kawał ciężkiej pracy. Zarówno dla kierowcy, pilota, mechaników i wreszcie całego zespołu. Aby osiągnąć sukces wszyscy muszą pracować bezbłędnie i na 110 proc. Gdy startowałem jako kierowca zawsze miałem wspaniałe pilotki i świetnych pilotów. Uczyłem się z ich uwag i wspólnie pracowaliśmy na dobry wynik. Jednak praca kierowcy to nie tylko występ w rajdzie, gdyż chcąc coś osiągnąć cały czas trzeba myśleć o kolejnych występach. Przygotowanie samochodu, a przede wszystkim zorganizowanie budżetu nie jest rzeczą prostą, a są to tylko dwie kwestie, którym trzeba sprostać. Będąc pilotem także ma się sporo na głowie, lecz główne obowiązki spoczywają jednak na barkach kierowcy. Z pewności wolę startować jako pilot, choć nie wykluczam, że okazyjnie zasiądę także na lewym fotelu.

W ubiegłym sezonie miałeś kilka poważnych wypadków, u boku Krzysztofa Dzyra podczas Elmotu i z Janem Chmielewskim na Rajdzie Subaru. Czy wpłynęły one na Twoje dalsze starty?

- Można powiedzieć, że nawet trzy wypadki i dodatkowo w trzech kolejnych rajdach, na Elmocie, Polskim i Subaru. Był to dla mnie bardzo trudny okres. Ale każdy, kto czynnie uczestniczy w tym sporcie musi zdawać sobie sprawę, że takie rzeczy mogą się zdarzyć. Nie ukrywam, że w takich przypadkach różne myśli chodzą po głowie. Wolałbym do tego nie wracać, gdyż nie są to dla mnie miłe wspomnienia. Na szczęście dostałem propozycje startu od Tomka Dudka, trzeciego kierowcy Pucharu PZM w roku 2006. Ten start był ostatnim startem Tomka w karierze tym bardziej jestem zadowolony, że ja mogłem go poprowadzić do mety. W Renault Clio, zgłoszonym w klasie A7 wystartowaliśmy w Rajdzie Rzeszowskim. Zajmowaliśmy drugie miejsce w klasie, ze stratą kilku sekund do Marcina Majchera, gdy silnik w naszym aucie postanowił zastrajkować. Spadliśmy na czwarte miejsce, ale rajd ostatecznie ukończyliśmy, gdyż auto po dziewięciu minutach odpaliło. Byłem wtedy bardzo szczęśliwy.

Mówi się, że podczas wypadku pilot nie może nic zrobić, tylko chwycić mocniej notatki. Jak reagujesz, widząc, że zaraz możecie wypaść z trasy?

- Powiem szczerze, że nie wiem. Żadnego z wypadków nie pamiętam. Wypadek na Rajdzie Elmot miał miejsce w serii zakrętów, które spokojnie dyktowałem. Niektórzy śmieją się, że dyktowałem jeszcze w locie. Na Rajdzie Polski i Subaru wypadki miały miejsca przy dojazdach do oporu, gdzie oczy ma się raczej w notatkach, patrząc, co nas czeka w kolejnej partii. Dlatego na to pytanie ciężko jest mi odpowiedzieć.

Nie ucichła jeszcze burzliwa dyskusja po skandalu na Rajdzie Subaru. Jak z perspektywy zawodnika oceniasz ten rajd i to, co się na nim wydarzyło?

- Smutne jest to, że organizatorzy nie wyciągają żadnych wniosków z zaistniałej sytuacji. Stwierdzenie, że panują ciężkie czasy dla rajdów do niczego nie prowadzi. Należy się zastanowić nad przyczyną tego kryzysu. A ze strony PZM nie widać szczególnego dynamizmu w działaniu. To co się zdarzyło na Rajdzie Subaru było chyba kulminacją całej sytuacji, panującej w polskich rajdach. Sam rajd miał bardzo ciekawe i niezwykle trudne trasy. Jednakże pozostałe kwestie były zdecydowanie na minus. Bardzo ciasno ustawiony czas, przeznaczony na dojazdy powodował konieczność gonienia między odcinkami. Jeżeli chodzi o zabezpieczenie, które również kulało, zdaję sobie sprawę, że bardzo wiele zależy także od kibiców. Miałem okazję wielokrotnie pracować jako sędzia na rajdach i wiem, że niemal niemożliwym jest przypilnowanie każdej grupki kibiców. Jednakże gdy dodatkowo organizator utrudnia zawodnikom start sytuacja ta jest nie do zaakceptowania. Wielu kierowców przejechało tylko jeden odcinek specjalny w warunkach sportowych. Mają oni więc powody czuć rozgoryczenie. Skoro policja przerwała rajd znaczy to, że miała ku temu powody. Ja osobiście widziałem wielu kibiców, stojących w niebezpiecznych miejscach. Także z mojej perspektywy można było podjąć taką decyzję. Nie zmienia to jednak faktu, iż stwierdzenie dyrektora rajdu na temat załogi, która miała wypadek i potrąciła kibica po prostu nie przystają osobie sprawującej tak ważną funkcję.

Ostatnie rundy RSMP pozwalają więc jednoznacznie stwierdzić, iż barykada na linii zawodnicy-działacze zdecydowanie się rozrasta. Nie jest to chyba komfortowa sytuacja?

- Jest to bardzo niepokojące, zwłaszcza, że wszyscy wokół mówią, że zawodnicy i działacze grają do jednej bramki. W rzeczywistości okazuje się, że jednak tak nie jest. My jako zawodnicy nie mamy własnych przedstawicieli wśród rajdowych władz. Każdy pojedynczo wyraża swoje opinie, ale w taki sposób nie da się nic osiągnąć. Siła jest w grupie, a zawodnicy takiej grupy póki co nie tworzą. Inna sprawa, że organizatorzy mają wpływ na zawodników i mogą ich ukarać, czy wręcz zadecydować o ich przyszłości w tym sporcie, natomiast zawodnicy nie posiadają żadnej możliwości ingerencji chociażby w wybór ludzi, którzy będą pracować dla dobra polskich rajdów. Organizatorzy nie mają się właściwie czego bać. Nikomu się nie muszą tłumaczyć, przed nikim nie muszą się rozliczać. To nie jest dla nas komfortowa sytuacja.

Przejdźmy do rozegranego już jakiś czas temu Rajdu Polski. Jak wszyscy wiemy awansował on do cyklu Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Świata. Jak z perspektywy zawodnika oceniasz szanse naszej sztandarowej imprezy?

- Mamy w ręku wszystkie atuty, aby stworzyć w Mikołajkach piękne rajdowe święto. Kieruję jednak szczególną prośbę do organizatorów aby było to święto dla wszystkich, czyli zawodników, którzy mogą rywalizować na tak wspaniałych trasach, kibiców, którzy mogą oglądać całą światową czołówkę, a także dla działaczy, którzy będą mogli organizować rajd dla najlepszych zawodników na świecie. Jeśli wszyscy będą mieli takie podejście to wierzę, że wszystko się uda i będziemy regularnie, co dwa lata gościć w naszym kraju całą rajdową czołówkę z całego świata.

Czy wraz z Janem Chmielewskim macie już konkretne plany na sezon 2009? Wszystko wskazuje bowiem na to, iż tegoroczne zmagania zakończycie w czołówce C2 R2 Team’s Challenge. Planujecie więc przesiadkę do szybszej rajdówki?

- W tym sporcie wszystko niestety zależy od budżetu. Tegoroczny puchar, C2 R2 Team’s Challenge układa się dla nas bardzo pomyślnie. W tej chwili jednak nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć na temat przyszłego sezonu. Z pewnością wiele zależy od tegorocznego wyniku, ale także on nie jest w stanie wszystkiego zagwarantować. Przesiadka do szybszej rajdówki byłaby dla nas z pewnością kolejnym krokiem w przód.

Na zakończenie przedstaw kilka rad, jakich udzieliłbyś początkującym pilotom rajdowym, stawiającym pierwsze kroki w rajdach amatorskich, czy Pucharze PZM.

- Na samym początku należy sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wsiadamy do rajdówki. Należy pamiętać, że występ w rajdzie to przede wszystkim ciężka i pełna wyrzeczeń praca. Będąc debiutantem należy obserwować warsztat pracy doświadczonych pilotów i przede wszystkim nie bać się pytać. Pamiętam, że zawsze krępowałem się, gdy miałem jakieś wątpliwości i aby je rozwiać pytałem się bardziej doświadczonych zawodników. Należy także być dokładnym i zwracać uwagę nawet na najmniejsze szczegóły naszej pracy. I przede wszystkim trzeba zacząć od studiowania regulaminów i ich opanowania. Przykładem jest chociażby Rajd Lotos, w którym niedawno startowałem. Było wiele uchybień ze strony sędziów, co samo w sobie powinno być znakiem ostrzegawczym dla pilotów, którzy muszą sami pilnować swoich czasów, czy wpisów w kartach drogowych.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia zarówno w tym, jak i przyszłym sezonie rajdowym.

- Dziękuję bardzo i pozdrawiam wszystkich czytelników portalu SportoweFakty.pl Chciałbym także w tym miejscu gorąco podziękować naszym sponsorom, firmie Wesem, producentowi reflektorów i firmie NEO Tools, dystrybutorowi narzędzi. A wszystkich zainteresowanych szczegółami rajdowego pilotażu zapraszam na moją stronę internetową, www.irekpleskot.com.

Komentarze (0)