Wolałam wziąć kierownicę w swoje ręce - wywiad z Ewą Niezabitowską kierowcą rajdowym

Ewa Niezabitowska od 2007 roku pojawia się na odcinkach specjalnych w Pucharze Polskiego Związku Motorowego. Jako jedyna tak regularnie startująca kobieta w stawce musi sobie radzić z rywalami płci męskiej i odbywa się to nie bez sukcesów - obecnie na dziewięciu kierowców sklasyfikowanych w klasie N0 zajmuje trzecią pozycję.

W tym artykule dowiesz się o:

Jacek Mazur: Jesteś w zasadzie jedyną kobietą za kierownicą tak regularnie startującą w rajdach. Skąd u ciebie pasja do rajdów, sportu jednak tak zdominowanego przez mężczyzn?

Ewa Niezabitowska: Lubię jeździć samochodem i zawsze lubiłam sportową rywalizację - z połączenia wyszły mi rajdy.

Najpierw chyba zaczynałaś, jak wiele osób, od obserwowania tego sportu?

- Wszystko w zasadzie zaczęło się od mojego brata. Zabrał mnie na kilka rajdów, potem zrobił licencję w kjs-ach, a ja zaraz za nim. Pierwsze dwa moje rajdy to właśnie na prawym fotelu u jego boku.

Czyżby Michał, który jest jednocześnie twoim partnerem życiowym i pilotem, nakłonił cię do tego, czy może chciałaś po prostu usiąść na lewym fotelu i mieć większy wpływ na to, co się z nim dzieje podczas rajdu?

- Po zrobieniu licencji usiadłam na kilka rajdów na prawym fotelu, ale zawsze ciągnęło mnie za kierownicę. Po wielu staraniach i pomocy Michała w końcu udało się osiągnąć cel.

Czy właśnie taki układ, nie tylko rajdowy, w samochodzie rajdowym czasami wam nie przeszkadza?

- Raczej nie. Oczywiście są miedzy nami zarówno sprzeczki rajdowe jak i prywatne, ale na rajdzie staramy się zachować zdrowy rozsądek.

Nie ma między wami jakichś spięć, które nie ujawniają się na linii kierowca - pilot, a tu jednak biorą górę?

- Podczas rajdu staramy się żeby nie było innych spraw i tematów. Ja jestem tylko kierowcą i podporządkowuję się Michałowi całkowicie, chociaż z moim charakterem jest to dosyć trudne.

Większość dziewczyn jednak ląduje na prawym fotelu, a ty chyba jednak wolałaś mieć więcej do powiedzenia niż tylko dyktowanie? Próbowałaś kiedyś startów na prawym?

- Tak. Jeździłam z bardo fajnymi kierowcami w sezonie 2004 i 2005, ale to jednak nie dla mnie.

Jak jesteś odbierana przez środowisko? Czy nie jest tak, że niektórzy się zastanawiają, co ona robi za kierownicą?

- Muszę przyznać, że nie spotkałam się jeszcze z żadną negatywną reakcją. Wszyscy są nastawieni bardzo pozytywnie, wręcz przyjacielsko.

Wiele osób sądzi, że kobieta w tym sporcie powinna być kibicem czy co najwyżej hostessą, a chyba nie jest tak do końca skoro wśród nich jest zwyciężczyni rundy Mistrzostw Świata czy Rajdu Dakar. Jak ty widzisz swoje miejsce w tym sporcie?

- Skoro tak myślą to ich sprawa. Ja traktuję rajdy jako wielką przygodę i niezapomniane wrażenia, których oni mogą mi tylko pozazdrościć.

Póki co to twój drugi sezon w klasie N0 i może czas na przesiadkę do czegoś większego i szybszego, żeby "dokopać" kolejnym facetom?

- Planów jak na razie nie ma żadnych, a marzenia wielkie. Czekam na wygraną w totolotka.

Czy bycie jedyną, póki co, przedstawicielką damskiej części społeczeństwa daje ci jakieś handicapy? Czy w związku z tym nie jesteś tak nękana na badaniach kontrolnych?

- Zawodnik to zawodnik i nie ma znaczenia jakiej płci. BK wygląda u nas dokładnie tak samo jak u innych, ale przyznaję, że atmosfera jest bardzo miła.

A czy sponsorzy patrzą łaskawszym okiem na dziewczynę? Wydaje ci się, że łatwiej wtedy o sponsora?

- Na pewno są zaskoczeni, a na początku nawet nieco przerażeni. Niestety muszę przyznać, że jest tak samo trudno coś załatwić jak panom.

Jak zdobywasz środki na starty? Przecież to nie jest tani sport, a jesteś studentką, przyszłą panią doktor i na razie ze swoich środków nie masz za bardzo szans sfinansować startów.

- Jak widać na rajdówce sponsorzy są, bardziej hojni lub mniej, ale są. Rodzice czasami coś dorzucą i tak ciułamy z rajdu na rajd.

Nie żałujesz czasami, że za te pieniądze pewnie niejeden z twoich rówieśników realizuje inne cele – podróże po świecie czy budowa domu, a ty tak naprawdę "przejadasz" grube tysiące złotych? Czy w związku z tym możesz o sobie powiedzieć, że jesteś kolekcjonerką wrażeń?

- Rzeczywiście jest to droga zabawa, ale wrażenia niezapomniane. Tej adrenaliny nie da się na nic zamienić i z niczym porównać. A moi rówieśnicy mają inne, także szalone pomysły.

W zasadzie jeśli nie zdarzała ci się jakaś awaria, to byłaś zawsze na mecie, a na tegorocznym Rajdzie Subaru jednak był chyba ten pierwszy raz? Wreszcie możesz powiedzieć, że też poszłaś nieco w plener.

- Starty zaczęliśmy od zeszłorocznego Subaru i zawsze byliśmy na mecie - dokładnie było to dziesięć razy. Tegoroczne Subaru okazało się pechowe dla wielu załóg, w tym również dla nas, ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Na szczęście wszystko było "na miękko", więc bardzo się nie przestraszyłam.

Jakie to wrażenie mieć podczas rajdu wypadek? Co się wtedy dzieje, jakie myśli wtedy człowiekowi chodzą po głowie?

- Wszystko dzieje się dosyć szybko i myślisz, że może uda się pojechać dalej. Po fakcie jest tylko troszkę smutno i zaczynasz kalkulować, czy zdążysz naprawić autko na następny rajd.

Jako studentka medycyny masz trochę szersze pojęcie o tym, co się może stać z człowiekiem w trakcie wypadku na odcinku. Czy nie blokuje cię to dodatkowo?

- Staram się o tym nie myśleć, bo rzeczywiście jest to czynnik, który może troszkę blokować.

Czego boisz się podczas rajdów najbardziej, co cię niepokoi, a co cię drażni?

- Boję - poważnego dzwona. Niepokoi - to, że osoby zabezpieczające rajd nie mają pojęcia co robić w razie sytuacji alarmowych. Drażni - traktowanie zawodników na niektórych rajdach jako "zło konieczne".

Czy nie korci cię, żeby spróbować startu z innym pilotem, który może wniósłby coś świeżego do opisu?

- Oglądałam już wiele on-boardów i sądzę, że mam jednego z lepszych pilotów i błędem byłaby próba jakiejkolwiek zmiany. Opis przez cały czas ulepszamy i wydaje mi się, że jest całkiem dobry.

Jak myślisz, dlaczego tak mało kobiet startuje? Kiedyś były Magdy "Karotki", ostatnio Iza Szwarczyńska i chyba w dwóch eliminacjach w tym roku pojawiła się jeszcze Luiza Rutkowska. Na prawym jakoś więcej przedstawicielek płci pięknej się pojawia. Ciężko jest zabłysnąć w tak wyrównanej stawce. Nawet kolejni faceci mają problem z tym, co potrafi bardzo skutecznie zniechęcić do podejmowania kolejnych wyzwań, a co dopiero kobiety, które wielu traktuje z przymrużeniem oka.

- Trzeba przyznać, że jest to typowo męski sport. Jeżdżenie na lewym fotelu wymaga wielu wyrzeczeń, zaciętości i walki z wieloma przeciwieństwami, a kobiecie jako przedstawicielce tej słabszej płci jest na pewno zdecydowanie trudniej niż mężczyznom, dlatego to Michał załatwia większość spraw.

Za to chyba kibiców wam nie brakuje. Zawsze na starcie czy mecie jak spiker powie, że za kierownicą siedzi kobieta, to wśród kibiców eksploduje radość i wrzawa. To chyba miły akcent tego sportu?

- Tak to prawda, kibice są na prawdę super. Możemy liczyć na doping w każdym zakątku kraju. I przy tej okazji chciałam wszystkim bardzo podziękować, bo jest to jeden z czynników, który zachęca nas do pojawienia się na kolejnym rajdzie.

Komentarze (0)