Przed sezonem
Przed rozpoczęciem sezonu 2008 władze i kierowcy BMW Sauber zgodnie zapowiadali: celem jest pierwsze zwycięstwo w wyścigu i zamiana dwubiegunowej rywalizacji Ferrari z McLarenem na walkę trzech ekip. Zimowe testy nie przebiegały jednak bez problemów, kierowcy często żalili się, że bolid jest daleki od ideału. - Nie jesteśmy w tym miejscu, w którym powinniśmy być na tym etapie przygotowań - narzekał w styczniu Nikc Heidfeld. - Niestety, już podczas pierwszych testów zobaczyliśmy rzeczy, które nas nie ucieszyły, na dodatek te problemy mamy cały czas - dodawał Robert Kubica. Po zakończeniu zimowych testów nikt w zespole nie był do końca zadowolony, Polak mówił nawet, że tylko połowa problemów z F1.08 została rozwiązana.
Krakowianin miał jednak również powody do optymizmu - dostał nowego inżyniera wyścigowego, którym został Antonio Cuquerella. W sezonie 2007 funkcję tę pełnił Irańczyk Mehdi Ahmadi, z którym Polak nie mógł znaleźć wspólnego języka.
Udany początek za oceanem
Pierwsze kwalifikacje sezonu 2008 w Australii pokazały, że z bolidem nie jest tak źle, jak wydawało się członkom zespołu. Kubica wywalczył 2., a Heidfeld - 5. miejsce. Morderczy wyścig nie był już tak udany dla Polaka, trzy neutralizacje sprawiły, że sternicy BMW zmienili strategię dla Kubicy, w efekcie czego utknął za słabszymi kierowcami, a na domiar złego wjechał w niego Kazuki Nakajima. Heidfeld natomiast dojechał na 2. pozycji. Tydzień później w Malezji wszystko już poszło niemal idealnie. W kwalifikacjach BMW osiągnęło 2. (Kubica) i 5. (Heidfeld) miejsce, co było najlepszym wynikiem w historii. Wyścig był równie udany, Polak stanął na drugim stopniu podium (drugi raz w karierze), a Niemiec był 6. A miało być jeszcze lepiej, bo jak zapewniał Mario Theissen: Nie wykorzystaliśmy jeszcze pełnego potencjału naszego samochodu. I rzeczywiście było! W Bahrajnie Kubica wywalczył pole position, w wyścigu był 3., a Niemiec - 4.
Po pierwszej, zamorskiej części sezonu BMW zajmowało 1. miejsce w klasyfikacji konstruktorów wyprzedzając Ferrari i McLarena. Zespół nie popadał jednak w euforię. - Fakt, że prowadzimy w kwalifikacji, nie zmienia nic. Wciąż naszym celem pozostaje pierwsze zwycięstwo zespołu - zapewniał Theissen.
Słaba europejska część Heidfelda
Trzy kolejne wyścigi w Hiszpanii, Turcji i Monako przyniosły kolejne duże punktowe zdobycze BMW Sauber, w których największy udział miał Kubica, który dwukrotnie był czwarty, a w Monako w deszczowym wyścigu stanął na drugim stopniu podium. Łącznie zdobył 18 punktów, przy jedynie 4 swojego kolegi z zespołu. Trzeba jednak przypomnieć, że w Hiszpanii Heidfeld miał pecha, bowiem neutralizacja i zamknięta pit line wydarzyła się dokładnie w momencie, gdy musiał zjechać na tankowanie, w efekcie czego został ukarany i spadł na odległą pozycję. W Monako jednak miał problemu już w kwalifikacjach i nie awansował nawet na Q3. W mediach zaczęły się wiec pojawiać spekulacje, że Niemiec może nawet pożegnać się z zespołem po zakończeniu sezonu. - Bardzo spokojnie podchodzimy do tej kwestii - studził emocje Theissen, a sam Heidfeld nie przejmował się krytyką. - Nie było żadnych krytycznych uwag ze strony mojego pracodawcy - zapewniał.
Ogromy sukces w Kanadzie
Dwa tygodnie po Monako cyrk Formuły 1 miał zebrać się w Kanadzie, miejscu szczególnym dla Kubicy i polskich kibiców. W Montrealu właśnie w sezonie 2007 krakowianin miał koszmarny wypadek, po którym pauzował jeden wyścig. Mimo tego zapowiadał, że nie ma żadnych obaw, a tor pozostaje jednym z jego ulubionych. Już kwalifikacje pokazały, że Kubica będzie mocny w jednym wyścigu w Ameryce Północnej - zajął 2. miejsce ustępując jedynie Lewisowi Hamiltonowi, Heidfeld był 8. Po starcie Polak utrzymał pozycję i spokojnie jechał za Brytyjczykiem. Na 17. okrążeniu pojawił się jednak safety car. Gdy zjechał, a pit line została otwarta, pięciu pierwszych kierowców zjechało na tankowanie. Pierwsi ze swoich stanowisk wyjechali Kubica i Kimi Raikkonen, ale nie wyjechali na tor ponieważ na końcu alei serwisowej paliło się czerwone światło. Nie zauważył go jednak Brytyjczyk, który staranował czerwony bolid Fina kończąc jego i swój wyścig. Polak wyjechał na 9. miejscu, ale gdy rywale zjeżdżali na tankownia, on awansował, a w bezpośredniej walce wyprzedził Heidfelda, który jechał na jeden pit stop. Do mety BMW Sauber dowiozło dublet, a Kubica dzięki 10 punktom awansował na 1. miejsce w klasyfikacji.
W zespole zapanowała euforia. - To był dla mnie i dla zespołu BMW Sauber fantastyczny wyścig. Wszystko ułożyło się po naszej myśli, mam nadzieję, że tak samo będzie w kolejnych - cieszył się Polak. - Dzisiaj zrobiliśmy milowy krok. Obaj kierowcy pojechali bezbłędnie, a strategie się opłaciły - dodawał Theissen. Na trzytygodniową przerwę zespół udawał się więc w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Coś się zepsuło
- Nasze podwójne zwycięstwo w Montrealu oznacza, że osiągnęliśmy ten cel po zaledwie siedmiu wyścigach tego sezonu. Z pewnością nie będziemy teraz odpoczywać. Cały zespół jest zmotywowany i będziemy pracować, bazując na tym sukcesie. Nie oznacza to jednak, że zmieniamy jakoś swój kurs. Następnym celem jest zawsze następny wyścig, to na nim się skupiamy - mówił przed drugim europejskim tournee po Europie Theissen.
Nie znalazło to jednak odzwierciedlenia w rzeczywistości. W kolejnych siedmiu wyścigach BMW na podium stawało cztery razy (w pierwszych siedmiu GP - sześć), spadła skuteczność w kwalifikacjach, a Robert Kubica zaczął coraz głośniej narzekać na bolid. - Na pewno od Australii poprawiliśmy bolid w mniejszym stopniu niż cała reszta. Ponadto Renault i Red Bull są już bardzo blisko nas, dlatego musimy otrzymać w końcu nowe części, które poprawią prowadzenie się samochodu, jego prędkość i tempo. Jeśli znowu przegramy w następnych wyścigach, to wtedy strata do McLarena i Ferrari wzrośnie i ich nie dogonimy - mówił po wyścigu we Francji. Po GP Węgier, w których wywalczył tylko punkt dodawał: - Sądzę, że mogę być bardziej zadowolony z tego wyścigu niż ze zwycięstwa w Kanadzie, jeśli chodzi o moją jazdę. Był to jeden z wyścigów, po którym naprawdę jestem zadowolony z tego, co zrobiłem za kierownicą. Nigdy w całej karierze nie jechałem tak źle prowadzącym się bolidem. To było 70 okrążeń prawdziwej męczarni.
Apogeum nastąpiło jednak po Belgii. Kubica narzekał już po kwalifikacjach, w których zajął 8. miejsce (Heidfeld był 5.). Czarę goryczy przelał jednak wyścig. Gdy Polak zjeżdżał na ostatnie tankowanie był 4., ale przez problemy mechaników na postoju stracił kilka pozycji. Pod koniec wyścigu, gdy zaczął padać deszcz jako pierwszy na zmianę opon zjechał Heidfeld, mimo że to krakowianin walczył o mistrzostwo świata. W efekcie zajął 6. pozycję, Niemiec był 3. - Miałem szansę znaleźć się na podium. Mieliśmy problem podczas drugiego pit stopu. Straciłem dwie lub trzy pozycje i powróciłem na tor za Nickiem. Kiedy zaczęło padać, on zjechał do boksu na zmianę ogumienia. Nie mogłem już tego powtórzyć, ponieważ kosztowałoby to mnie za dużo czasu. Nie miałem również żadnej informacji dotyczącej pogody, ponieważ miałem problemy z komunikacją radiową - powiedział w oficjalnym komunikacie, ale dużo bardziej wylewny był zaraz po wyścigu. - Mam nadzieję, że zespół wreszcie zacznie pracować trochę na moją korzyść. Przez ostatnie cztery miesiące robiono wszystko, żeby pomóc Nickowi - wypalił na antenie Polsatu Sport.
Rozgoryczenie Polaka wynikało z tego, że podczas testów między wyścigami zespół koncentrował się głównie na rozwiązaniu problemów Heidfelda. Niemiec w środkowej części sezonu nie radził sobie w kwalifikacjach, często nie mieścił się w Q3, a jak już tam awansował, to kończył z tyłu stawki. Szef zespołu nie zgadzał się jednak ze swoim kierowcą. - Całkowicie tak nie jest. Poświęciliśmy wiele uwagi Nickowi, ale tak samo w ubiegłym roku pomagaliśmy Robertowi, gdy miał problemy - przypomniał.
Ostatni europejski wyścig na włoskiej Monzie był jednak kolejnym sukcesem BMW Sauber, mimo koszmarnych kwalifikacji, w których Heidfeld był 10., a Kubica 11. Polak i jego zespół wybrał strategię na jedno tankowanie, która sprawdziła się w pełni i krakowianin dojechał na najniższy stopień podium, o 5 miejsc awansował również jego kolega z zespołu. - Ani Robert, ani Nick nie popełnili dziś najmniejszego błędu. Robert osiągnął dziesiąte podium dla naszego zespołu. Nick zdobył 5. miejsce i wyjeżdżamy z Europy z kolejnymi dziesięcioma punktami - Monza kolejny raz była szczęśliwa dla BMW Sauber - cieszył się Theissen.
Końcówka do zapomnienia
Przed ostatnimi czterema wyścigami Kubica wciąż miał szanse na mistrzostwo świata. Musiał jednak nie tylko świetnie jechać, ale liczyć także na potknięcia rywali: Lewisa Hamiltona i Felipe Massy. Pierwszy nocny wyścig w Singapurze nie ułożył się dla Polaka szczęśliwie. Po 4. miejscu w czasówce mógł liczyć na dobry rezultat, ale pech i nie do końca trafna decyzja zespołu sprawiły, że ostatecznie dojechał 11. Na 15. okrążeniu rozbił się Nelson Piquet, na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, a sędziowie zamknęli pit-line. Niestety Kubica musiał złamać zakaz i zjechać do boksu, za co dostał karę stop and go. To samo dotknęło Nico Rosberga, ale on zjechał do mechaników od razu po wyjeździe safety car, a nie po okrążeniu, jak Kubica. W efekcie dojechał na 2. miejscu…
Przed weekendem w Japonii zespół przerwał wielomiesięczne spekulacje i ogłosił, że skład kierowców się nie zmieni. - Widzimy Nicka i Roberta jako mocną parę kierowców, którą wesprze doświadczenie Christiana, wieloletniego kierowcy testowego. Wierzymy, że ten skład pozwoli nam czwarty rok z rzędu realizować w pełni nasze ambicje i plany rozwoju - napisał w krótkim oświadczeniu Theissen.
I już kilka dni później Kubica potwierdził, że w pełni zasługuje na zaufanie. Po 6. pozycji w kwalifikacjach i bezbłędnym wyścigu zajął 2. miejsce przegrywając jedynie z Fernando Alonso. Heidfeld po starcie aż z 16. pozycji dojechał 9. Szanse na mistrzostwo Polak stracił tydzień później w Chinach, gdzie był 6. Później okazało się również, że Szanghaju stracił i 3. miejsce w klasyfikacji generalnej. W Chinach na 5. pozycji dojechał Heidfeld, wszyscy dziwili się, dlaczego Niemiec nie przepuścił kolegę z zespołu. - Nie było takiej potrzeby - wyjaśniał Theissen. Pomylił się.
Ostatnia odsłona sezonu 2008 była bowiem kompromitacją BMW Sauber. Kubica przed Brazylią miał 6 punktów przewagi nad Kimi Raikkonenem i - aby być pewnym trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej - musiał dojechać 4. Problemy w kwalifikacjach dały jedynie 13. miejsce (Fin był trzeci). Ale był jeszcze wyścig, w którym wszystko mogło się zdarzyć. Tym bardziej, że przed samym startem zaczął padać deszcz. Sędziowie dali więc zespołom 10 minut na zmianę opon na mokry tor. Zrobili to wszyscy, tylko nie mechanicy Roberta Kubicy. Okrążenie rozgrzewkowe pokazało jednak, że na "suchych gumach" jazda jest niemożliwa i Polak musiał zjechać do boksów i do wyścigu ruszył z alei serwisowej.
Ryzyko czy błąd? - Z Robertem zaryzykowaliśmy na starcie z suchymi oponami, ale tor był zbyt mokry - wyjaśniał Willy Rampf, dyrektor techniczny, ale Kubica w rozmowie z Gazetą Wyborczą nie ukrywał, że popełniono błędy. - Dostaliśmy złe informacje o stanie toru - powiedziano nam, że z drugiej strony toru nawierzchnia jest sucha, więc zaryzykowaliśmy założenie opon na suchą powierzchnię. Dowiedziałem się także, że wszyscy wokół mają założone takie "gumy", ale jak ściągnięto koce grzewcze, zrozumiałem, że to były złe informacje - przyznał Polak, który był jedynym kierowcą, któremu nie zmieniono opon…
Wyścig był już stracony, chociaż jeszcze tliła się nadzieja tym bardziej, że prognozy pogody mówiły, że w czasie wyścigu może pojawić się deszcz. Kubica jednak przez kilkanaście okrążeń nie mógł wyprzedzić Adriana Sutila, kierowcę z najsłabszego Force India. - Mieliśmy problem z siódmym biegiem - na prostej jechałem na ograniczniku obrotów. Jedynym miejscem gdzie mogłem atakować było pierwsze dohamowanie, ale już przed linią start-meta miałem maksymalną ilość obrotów i nie było szans - wyjaśnił Polak. Raikkonen dojechał 3. i zrównał się punktami z kierowcą BMW, a że Fin miał na koncie więcej zwycięstw, zepchnął go z pudła. Zabrakło punktu, przykładowo tego, którego Heidfeld nie oddał Kubicy w Chinach. Polakowi i tym samym zespołowi dałby trzecie miejsce w klasyfikacji, Niemcowi nie dał niczego, bo po ostatnim wyścigu stracił on nawet 5. miejsce na rzecz rewelacyjnego w końcówce Alonso.
Jaki sezon 2009?
Dlaczego BMW Sauber przestało rozwijać bolid po wygranej w Kanadzie? Być może realizując tak szybko cel na sezon 2008 skoncentrowano się już na kolejnym, w którym - wg zapowiedzi Theissena - ekipa ma walczyć, jak równy z równym z Ferrari i McLarenem. Przed nowym sezonem w Formule 1 zajdzie wiele zmian, które wymagają ogromu pracy. BMW Sauber nie jest tak wielkie, tak doświadczone, tak bogate, jak najlepsi konkurenci i nie mogło pozwolić sobie na równoczesne prace nad modelami F1.07 i F1.08.
Jeżeli prace okażą się owocne i w przyszłym roku Kubica będzie mógł włączyć się do walki o mistrzostwo, wszyscy zapomną o niepowodzeniach sezonu 2008. Jeżeli nie, kibice Formuły 1 długo będą pamiętać, że zespół mający szansę na zwycięstwo w klasyfikacji kierowców, odpuścił niemal bez walki.