Superlicencja to prawo jazdy dla kierowców Formuły 1. Aby ją otrzymać trzeba zajmowała czołowe miejsca w niższych seriach wyścigowych lub przejechać 300 km podczas testów F1. No i zapłacić. I właśnie o pieniądze pokłócili się zawodnicy z Międzynarodową Federacją Samochodową.
W 2007 roku za superlicencję trzeba było zapłacić 1690 euro oraz 447 euro za każdy zdobyty rok wcześniej punkt. W tym sezonie te kwoty to odpowiednio 10400 euro i 2100 euro. Oznacza to, że Lewis Hamilton będzie musiał wydać ok. 218 tys. euro, a Robert Kubica 170 tys.
Max Mosley wyjaśnia, że podwyżki wynikają z coraz większych nakładów na bezpieczeństwo. Zawodnikom nie podoba się, że cena zależy od wyników, chcieliby, aby była jakimś procentem zarobków, ale tych nie chcą ujawnić. Sytuacja jest patowa. - Zapewniam, że w wyścigu o Grand Prix Australii nie weźmie udziału nikt, kto nie będzie miał ważnej superlicencji. W obecnym klimacie gospodarczym ten, kto zarabia kilka milionów rocznie i nie chce przeznaczyć procentu czy dwóch na wpisowe, nie zaskarbi sobie sympatii. A my być może będziemy mieli cichy piątek w Melbourne - przyznał Mosley.