Teamy niektórych czołowych zawodników wybrały opony ekstremalnie deszczowe. Jednak spodziewane opady nie nadchodziły, wtedy Mark Webber, dzięki zastosowaniu przejściówek, posiadał wyraźną przewagę nad rywalami. Po tym, gdy nad torem Sepang doszło do "oberwania chmury" sympatyczny Australijczyk musiał ponownie zjechać do boksu. To pogrzebało jego szanse na zajęcie bardzo wysokiego miejsca w GP Malezji. Szczęście zamiast do Webbera uśmiechnęło się do Nicka Heidfelda, który uplasował się na drugim miejscu.
- Powiedziano mi, że niefortunne zmiany opon kosztowały mnie zwycięstwo - przyznał Webber. - Tak naprawdę nic o tym nie wiedziałem. Jadąc bolidem nie widzisz prawie nic, nie miałem pojęcia na jakiej jestem pozycji.
Webber poparł także decyzję organizatorów o wcześniejszym zakończeniu ścigania - Nie było możliwości ponownego startu. Opony deszczowe ograniczyły wpływ mokrej nawierzchni, ale jazda za samochodem bezpieczeństwa spowodowała spadek ich temperatury. To był efekt "błędnego koła". Nie było możliwości jechania bolidem F1 w takich warunkach - zakończył kierowca teamu Red Bull.